|
|
| |
WIDZIELIªCIE SPALONí ZAPAúK╩?
---------------motto:
" I tak jest, no."
Gruby.
----Niew▒tpliwie Gruby ma racjΩ, ┐e tak jest. Ale ka┐dy przecie┐ widzi inaczej, a niekt≤rzy nie widz▒ nic i wpadaj▒ pod tramwaj. I dlatego Gruby pi│ piwo z popio│em z naszych papieros≤w.
- Kurwa, co to piwo takie cierpkie?
----Albo jak byli╢my u Grubego, ┐eby przez noc piµ w≤dkΩ i by│a jego dziewczyna Ania. Ania by│a zmΩczona i po│o┐y│a siΩ szybko spaµ, ale zostawi│a w pokoju co╢, co da│o nam wiele rado╢ci i zabawy. Sprytnego Misia. Naciskaj▒c na praw▒ │apkΩ w│▒cza│o siΩ nagrywanie, m≤wi│o siΩ do brzuszka, w lewej │apce by│o odtwarzanie. Pierwszy nagrywa│ Karol. Przytkn▒│ misia do ty│ka i solidnie pierdn▒│. Nacisn▒│ lew▒ │apkΩ i mi╢ rzeczywi╢cie odtworzy│ ╢wist gaz≤w. Wszyscy ryczeli╢my ze ╢miechu (opr≤cz misia). Drugi by│em ja. Nie przychodzi│o mi nic do g│owy. Powiedzia│em: "spierdalaj". Misio odwzajemni│ siΩ tym samym. Znam r≤┐ne misie, ale takiego widzΩ po raz pierwszy. Adam zaproponowa│ s│owo: "chuj", czym odwzajemni│ siΩ r≤wnie┐ nied╝wiadek.
----Za przeklinanie misio nie dosta│ nawet p≤│ kieliszka w≤dki.
----
Rano kiedy wszystko by│o ju┐ wypite siedzieli╢my w pokoju pij▒c herbatΩ i pal▒c papierosy. Gruby siedzia│ obok Ani w porozci▒ganych majtach i rechota│ z byle czego. Raz tak zarechota│, ┐e siΩ spierdzia│, a przecie┐ nikt nie naciska│ na lew▒ rΩkΩ Grubego.
Adam:
----- To ja z tob▒ zejdΩ.
Karol:
----- Co to jest "zejde"?
---- Z Karolem jest tak, ┐e nie kuma niekt≤rych polskich s│≤w, bo od kilku lat mieszka u Krzy┐ak≤w. Pewnej zimy pojechali╢my do niego z Adamem. Cztery dni up│ynΩ│y pod znakiem alkoholu i szlug≤w, ale czasami wychodzili╢my te┐ na zewn▒trz ┐eby ubiµ interes, albo znale╝µ piΩµ marek na ulicy. Adam by│ zadowolony, kiedy wracali╢my z rynku, na kt≤rym mo┐na kupiµ wszystko. Naby│ tam od Turka video. Turcy to frajerzy, a Adam is king. Gut interes. Jednak video, jak siΩ okaza│o u Karola w domu by│o kaput, a zdziwienie Adama wiΩksze ni┐ cycki Teresy Orlowsky. Wr≤cili╢my na rynek razem z Karolem w roli t│umacza, gdy Turek ju┐ zwija│ manatki. Wyja╢nienia nic nie pomog│y, sprzedawca szed│ w zaparte, a Adam by│ za│amany.
----W tej pouczaj▒cej historii wart odnotowania jest fakt, ┐e podczas rozmowy sta│a siΩ rzecz ca│kowicie absurdalna. Turkowi bez ┐adnej przyczyny spad│y gacie, a oczom naszym ukaza│y siΩ stare, rozci▒gniΩte kalesony. Z przodu ┐≤│ta plama, z ty│u br▒zowa kreska. Byµ mo┐e wyja╢nieniem tego, co siΩ sta│o by│ moment, kiedy Adam wyci▒gn▒│ papierosy. Zapali│ jednego, lecz paczki nie schowa│, trzyma│ j▒ w rΩku. Na paczce napisane, jak w≤│: "Jan III Sobieski". Historia lubi siΩ powtarzaµ, lecz tym razem punkt dla Istambu│u.
Ja:
----- Zimno ci ?
Adam:
----- Jak by│oby mi zimno, to bym zmarz│.
---- Sylwester zapowiada│ siΩ bardzo interesuj▒co i rzeczywi╢cie taki by│. Ogromne mieszkanie w kamienicy z du┐ym barem i kontuarem, mn≤stwo znajomych i nieznajomych. Balony, serpentyny, sa│atki, ciasta, przek▒ski, szampan, w≤da, wino, marihuana i dziewczyny. Od pocz▒tku nie podoba│ mi siΩ tam tylko jeden typek. Wygl▒da│ tak, jakby to o nim Kazik napisa│ fragment "12 Groszy": " a najlepsza fryzura je╢li jeszcze nie wiecie, z przodu kr≤tko, z ty│u d│ugo i w▒sy na przedzie".
----Go╢cie siΩ jeszcze schodz▒, a my na korytarzu przypalamy. Jest bardzo dobrze. Wywi▒za│a siΩ dyskusja o Indianach, w kt≤rej nie wiadomo o co chodzi. WiΩkszo╢µ zadowolona. Chodz▒, pij▒, pal▒, jedz▒. Swoboda. Tylko ten kole╢ ... Zawsze silny, zwarty, gotowy. Wkurwiaj▒ mnie tacy. Ale w ko±cu przyszed│em siΩ tu bawiµ, a nie przejmowaµ jakimi╢ w▒satymi pajacami. Jeszcze przed dwunast▒ za barem pojawi│a siΩ pijana Marysia. Ca│owa│a ch│opak≤w, wiesza│a siΩ im na szyjach, aby na koniec lec na │≤┐ku w╢r≤d sterty kurtek i usn▒µ. Kto nawin▒│ siΩ ujaranemu Igorowi ten mia│ okazjΩ pos│uchaµ fragmentu "Krzy┐ak≤w": Oddaj mi dziecko, ty psie! Nie m≤w do mnie ty psie, bo obra┐asz tych, kt≤rzy siΩ ze mn▒ potykali!. Po tej ma│ej inscenizacji (gestykulacja, mimika, aran┐acja tekstu) Igor p│aka│ nie mog▒c opanowaµ ╢miechu i zaczyna│ od pocz▒tku: Oddaj mi dziecko... . Henryk Sienkiewicz Rules!
----StojΩ przy barze z Karolem. Rozmawiamy. Nie pamiΩtam o czym. Podchodzi taka jedna, ma│a, krΩpa, d│ugie w│osy, za to palce u r▒k kr≤tkie, jak zjechane ╢wiec≤wy i prosi mnie do ta±ca. Jezu!- my╢lΩ sobie, je╢li ca│y rok ma byµ taki, jak ona, to nic dobrego to nie wr≤┐y. Ale nie odmawiam. Kwardym trzeba byµ i ju┐ idziemy na parkiet. Ona siΩ wije, zarzuca w│osami, a ja ta±czΩ bezruch dance.
----Muzyka chujowa, laska nie z tego kosmosu co ja, Adamie S│odowy pom≤┐! Ko±czy siΩ koszmarny utw≤r i chcΩ i╢µ napiµ siΩ w≤dki, a ona, ┐e nie, ┐e jeszcze jeden. Ulegam i my╢lΩ, ┐e w tym nowym roku zacznΩ µwiczyµ sw≤j s│aby charakter. Jakie╢ socjotechniki, jakie╢ ksi▒┐ki np.: "Nie b≤j siΩ powiedzieµ NIE", albo "Obud╝ w sobie olbrzyma" itp. I nagle przerywam rozmy╢lania, bo oto jej rΩka zaczΩ│a masowaµ mojego fiuta. Nie! Kobieto upad│a przesta±! Moja Renia Grabowska jest sto razy │adniejsza i poci▒gaj▒ca ni┐ ty! ZdejmujΩ jej tΩ r▒czuniΩ i m≤wiΩ, ┐e mi siΩ to nie podoba i mojej dziewczynie (kt≤rej wtedy nie mia│em) te┐ by siΩ nie podoba│o. Ona na to, ┐e te┐ ma ch│opaka. Chyba jakiego╢ niewidomego bez oka. Wyrazy wsp≤│czucia ch│opie i to du┐e.
----Wracam do Karola i wypijamy po kieliszku w≤dki.
- Karol s│uchaj, jak jeszcze raz przyjdzie ta ma│a, to po prostu nie puszczaj mnie st▒d. Powiedz jej, ┐e jestem ci winien du┐e pieni▒dze i chcesz ze mn▒ obgadaµ sprawΩ, bo pojutrze wyje┐d┐asz. I nie ma lewara, ┐ebym ta±czy│. Rozumiesz?
- No dobra... Ale Sasza, jak ona...
- Karol do kurwy nΩdzy. Nie obchodzi mnie ona. Nie chcΩ z ni▒ ta±czyµ, bo jest ╢ledziara i │apie mnie za fujarΩ.
- O kur... Powa┐nie?
- Najzupe│niej. Jak chcesz, to mo┐esz wymy╢liµ co╢ innego, a jak nie, to powiedz to, co ci m≤wi│em. Wiesz, jestem ci winien kasΩ i nie mogΩ teraz odej╢µ. Po prostu jest ci╢nienie i musimy o tym pogadaµ. Dobra?
- No dobra powiem.
----Nie minΩ│o kilka minut a m≤j sylwestrowy koszmar sta│ obok mnie i prosi│ do ta±ca, gdy tymczasem ja sw≤j b│agalny wzrok skierowa│em na Karola. Sekundy stawa│y siΩ wieczno╢ci▒, a widmo ta±ca kr▒┐y│o nade mn▒ niczym komunizm Marksa nad Europ▒.
- No co, jak dziewczyna chce, to zata±cz z ni▒.
----My╢la│em, ┐e mu przypierdolΩ.
----Jednak tego nie zrobi│em. Atmosfera zrobi│a siΩ ma│o zabawowa, a godzina p≤╝na. Jaka╢ dziewczyna pr≤bowa│a przez telefon zam≤wiµ taks≤wkΩ, kto╢ usiad│ na ╢pi▒cej Marysi my╢l▒c, ┐e to kurtka, barman nie trafia│ ju┐ do kubk≤w i w≤dkΩ rozlewa│ nablacie. Ci kt≤rzy mieli wytrze╝wieµ wytrze╝wieli, a ci kt≤rzy mieli dogorywaµ dogorywali.
----Wraca│em do domu porannym tramwajem i nie by│o mi ani smutno, ani weso│o. My╢la│em o tym, czy ten w▒saty w kokpicie przyswoi│ przez noc odpowiedni▒ dawkΩ alkoholu (ci z MPK chlej▒ nie gorzej ni┐ stolarze i policjanci), czy mo┐e nawet nie pow▒cha│ korka? Ale mieszkam w Polsce i w takie bajki, to ja nie wierzΩ. No passaran!
Darek:
----- Jaka╢ w≤deczka?
Ja:
----- Nie ma przeciwwskaza±.
----Je╢li chcia│e╢ przyj╢µ do Darka przychodzi│e╢, je╢li chcia│e╢ trochΩ pomieszkaµ mieszka│e╢, a je╢li chcia│e╢ zrobiµ u niego swoje urodziny, to je po prostu robi│e╢.
----Na urodziny Krzy╢ka przysz│o mn≤stwo os≤b. Mieszkanie ma│e, ale atmosfera git. Tylko solenizant jakby nie zainteresowany ca│ym zamieszaniem. Nie rozmawia, patrzy w jeden punkt, twarz kamienna. By│ jaki╢ taki czarno- bia│y, odr≤┐nia│ siΩ od innych.
- Kontestator w dupe jebany! Wszystkiego najlepszego!
----Na urodziny przyszed│ tak┐e Maciek, kt≤remu zawsze wiatr w oczy, a k│ody pod nogi.
- Ty, po┐ycz pi▒taka.
- S│uchaj, ale nie mam, no.
- No to │adnie mnie stary za│atwi│e╢!
----Maciek ma problemy z rodzicami, bo chowaj▒ mu gitarΩ. Wzi▒│ siΩ na spos≤b i przywi▒zuje j▒ przed snem sznurkiem do nogi. Ma te┐ problemy z odstawieniem kropli do nosa. WiΩksz▒ czΩ╢µ pieniΩdzy przeznacza na ich zakup. Kiedy by│em u niego widzia│em partiΩ jedenastu ma│ych butelek. Jedna wygl▒da niepozornie, takie maciupe±stwo. Ale jedena╢cie!?
- Maciek! Przez te krople masz taki katar ca│y rok. Przez to, ┐e je wpuszczasz i niszczysz ╢luz≤wkΩ.
- A co ty!
----Dziewczyny w kuchni szykuj▒ nowe kanapki, kroj▒ ciasto i rozmawiaj▒ weso│o. W pokoju mimo ciasnoty niekt≤rzy ta±cz▒, inni na balkonie pij▒ w≤dkΩ, a w │azience kto╢ siΩ k▒pie. Tylko Krzysiek twardo na stra┐y smutku i zadumy ogl▒da ten sam punkt na ╢cianie. Nagle wstaje z krzes│a, chwyta szklankΩ, nape│nia j▒ w≤dk▒ i wypija. Solenizant ju┐ jest nieczynny. W nieca│e dziesiΩµ sekund zako±czy│ swoj▒ mordΩgΩ. Ch│opacy zanosz▒ go do pokoju obok.
----Ranek zasta│ mnie w │≤┐ku razem z jak▒╢ blondyn▒ i JΩdrkiem. Chce mi siΩ piµ, ale nie chce mi siΩ wstaµ. Czytam wiΩc tytu│y na grzbietach ksi▒┐ek i nie mogΩ siΩ nadziwiµ, ┐e jeszcze potrafiΩ czytaµ.
----NienawidzΩ niedziel. Niedziela jest najbardziej do│uj▒cym dniem w tygodniu. W niedzielΩ opr≤cz leczenia kaca nie wiadomo co robiµ. Niedziela jest po prostu jedn▒ wielk▒ nud▒, NUDZIELí.
----WiΩkszo╢µ w niedzielΩ ubiera swoje reprezentacyjne ciuchy. Raz w tygodniu mo┐na za│o┐yµ co╢ czystego, nie? Nie mo┐na zapomnieµ te┐ o obowi▒zkowej k▒pieli w sobotni wiecz≤r, bo w tygodniu to tylko twarz i czasami zΩby. Ale ziemia za pazurami musi koniecznie pozostaµ. To oznacza, ┐e ciΩ┐ko siΩ pracuje.
----Wstrz▒saj▒ce kreacje, wstrz▒saj▒ce fryzury. Faceci w seledynowo- bordowych garniturach, bia│ych skarpetkach i czarnych, b▒d╝ br▒zowych plecionkach, kt≤rych grubo╢µ zel≤wek jest proporcjonalna do grubo╢ci kartki z zeszytu. Kobiety z tapirami na g│owach, w ┐akietach, sukienkach i sp≤dnicach szytych wed│ug wzor≤w z niemieckich ┐urnali. Dzieci najlepiej w dresach, bo to wygodne i │atwo to wypraµ. A poza tym czym skorupka za m│odu... Niech siΩ g≤wniarstwo przyzwyczaja, ┐eby p≤╝niej obciachu w rodzinie nie by│o.
----Po po│udniu wizyta w McDonaldzie, przecie┐ to frajda dla dzieciak≤w. Dzieci wrzeszcz▒ i ganiaj▒ siΩ przy zje┐d┐alni, rodzice z rozrzewnieniem wspominaj▒ czasy bar≤w mlecznych, chocia┐ wtedy nie by│o tak czysto, a i obs│uga nie by│a tak szybka i mi│a. Kurwa, jeste╢my w Europie!
----Po sko±czonej konsumpcji i rozmowie o niczym spacer g│≤wn▒ ulic▒ miasta. Do domu zabieramy pami▒tki tej niedzielnej wizyty. Papierowe chor▒giewki i kubki po napojach. Na pewno do czego╢ siΩ przydadz▒, np. do ozdoby kuchennej p≤│ki. Jeszcze tutaj wr≤cimy, bo nas na to staµ!
----Rzygi, g≤wno, szczyny, ki│a i syf.
----»eby zapomnieµ o eunuchowato╢ci niedzieli powinno siΩ j▒ przesypiaµ. Co czasami robiΩ, a w spaniu jestem naprawdΩ dobry. Dlaczego? Bo lubiΩ. M≤j rekord wynosi piΩtna╢cie godzin non stop. I nie to, ┐e po jakim╢ wysi│ku, czy imprezie, nie. Normalnie. Po│o┐y│em siΩ i spa│em. Temu kto wymy╢li│ │≤┐ko powinno siΩ postawiµ pomnik z wyrytym na cokole napisem: Za genialno╢µ i prostotΩ, podpis: Ludzko╢µ. ú≤┐ko zbli┐a narody. ú≤┐ko │agodzi obyczaje. ú≤┐ko najwiΩksz▒ zdobycz▒ cywilizacji.
Igor:
----- Czy ci rΩce zmala│y?
----R≤┐ne historie i my╢li ko│acz▒ siΩ po g│owie, kiedy jest siΩ ujaranym. Chce siΩ gadaµ, a jedyny problem to ┐eby╢ mia│ do kogo gadaµ.
- Adam, widzia│em ciΩ, jak by│e╢ w zak│adzie na wycieczce w niebieskim fartuchu. Widzia│em ciΩ przez tak▒ du┐▒ plastikow▒ szybΩ.
- ???
- By│e╢ na wycieczce w zak│adzie.
- Kurwa, w jakim zak│adzie? Na jakiej wycieczce?!
- W tym zak│adzie, gdzie pracujΩ.
- Kurwa, Sasza przecie┐ ty nigdzie nie pracujesz!
----Po wypaleniu skrΩta mo┐na r≤wnie┐ doradziµ koledze, w jaki spos≤b zarobiµ kupΩ kasy samemu nie maj▒c grosza przy dupie.
- JΩdrek! Chcesz mieµ du┐o kapusty?
- No chcΩ.
- S│uchaj, ┐eby wyj▒µ musisz w│o┐yµ. Rozumiesz?
- No.
- WiΩc musisz kupiµ koparkΩ.
- KoparkΩ??
- Tak. Z tak▒ wielk▒ │ych▒.
- I co z t▒ kopark▒?
- Musisz ni▒ kopaµ do│y. I bΩdziesz mia│ pieni▒dze.
----Ale nie zawsze po wypaleniu jest siΩ weso│ym i rozmownym. Zdarzaj▒ siΩ przypadki upalenia siΩ na smutno, wpada siΩ w stan melancholii, zamyka siΩ w sobie. No bo tak. Jest impreza, czΩ╢µ ludzi pije w≤dkΩ, a inni pal▒. Adam pali, ja palΩ, Gruby r≤wnie┐. Opowiadam historiΩ o facecie z m│otem pneumatycznym, kt≤ry na zam≤wienie mo┐e wykuµ to i owo w ╢cianie. Gruby s│ucha i nie rozumie, nie wie kompletnie o co chodzi. Mnie dr▒┐y spazmatyczny ╢miech, a Adam siedzi i nic nie m≤wi. Patrzy na nas i nic, ani dziΩkujΩ, ani do widzenia. Ja dalej ci▒gnΩ swoj▒ urojon▒ historiΩ. Adam podnosi d│o± z wyci▒gniΩtym palcem wskazuj▒cym i :
- Na ko±cu najlepsze s▒ ╢wierszcze.
----To wszystko. Tylko tyle powiedzia│. Ca│y jego odjazd zawar│ siΩ w tym jednym zdaniu. Ale co chcia│ przez to powiedzieµ? Ma ch│opak jak▒╢ s│abo╢µ do drobnych zwierz▒tek. Kiedy╢ napisa│, ┐e w poprzednim wcieleniu by│em biedronk▒.
- Dlaczego biedronk▒?
- Hm... Nie wiem.
----Ludzie zamykaj▒ siΩ i otwieraj▒ zupe│nie jak domy. Czasami po wypaleniu odnoszΩ wra┐enie, ┐e mogΩ powiedzieµ o stanie psychicznym ludzi, kt≤rzy s▒ wok≤│ mnie. Nie muszΩ na nich patrzeµ. Wystarczy, ┐e siedz▒ obok. MogΩ powiedzieµ co ich w danej chwili trapi, co chcieliby zmieniµ, co teraz my╢l▒. Jest to mi│e uczucie, ale nie wiem, czy prawdziwe. Nigdy nie eksperymentowa│em m≤wi▒c komu╢ o nim samym. Adin, dwa, tri, cityry.
Karol:
----- Sasza! Maksymalnie!
----Widzieli╢cie spalon▒ zapa│kΩ? Widzieli╢cie. Tak▒ mniej wiΩcej mam posturΩ, a raczej jej brak. Ale nic to, bo otyli ┐yj▒ kr≤cej. A ja lubiΩ d│ugo. D│ugo spaµ, d│ugo siedzieµ w wannie, je╢µ d│ugie mleczne czekolady i paliµ d│ugie papierosy. Kiedy kto╢ mi m≤wi, ┐e mam nar▒bane pod garem, albo ┐e nie chcia│by byµ moim synem, to jest to dla mnie komplement. ªwirujΩ, bo tak▒ mam naturΩ. ªwirujΩ, bo bez tego ciΩ┐ko i do dupy. Mam kilku znajomych, kt≤rzy staraj▒ siΩ byµ powa┐ni, ascetyczni, elokwentni, kompetentni. Taka postawa powoduje niestrawno╢µ i b≤lg│owy. No bo ile mo┐na udawaµ tego, kim siΩ nie jest? »ycie snoba jest trudne. Nigdy nie wiadomo jaki masz byµ jutro. Jutro podpal swojego b▒ka (sprawdzi│em, pali siΩ) i zarycz histerycznym ╢miechem. Niech s▒siedzi wiedz▒, ┐e nie mieszkaj▒ z trupem, ale z kolesiem, kt≤ry w nocy krzyczy: Na ko±!, w kiblu gra na gitarze, a do starszych pa± m≤wi: Cze╢µ laseczki!.
ROBERT SASZA TOMASZEWSKI--------
|