Drań Chegga jest najwyraźniej lepszy w swym fachu sprawowania rządów totalitarnych od samego Stalina! Zażywa luksusów w urządzonym z przepychem gabinecie, utrzymywany wraz z resztą aparatu władzy, przez niewolniczo pracujące masy. I niech tylko ktoś się spróbuje sprzeciwić! Każde, nawet najdrobniejsze wystąpienie przeciwko surowemu prawu, natychmiast owocuje poważnymi konsekwencjami. Nie trzeba chyba mówić, że mściwy dyktator w stu procentach kontroluje prasę, radio i telewizję (ech, siła mediów!). Nie ma co - Chegga to szczwany pies i to nie tylko w przenośni - bohaterami DOG DAY są właśnie psiaki! Mimo wszystkich strasznych restrykcji rodzi się podziemie - prężna oraganizacja o nazwie CATS (yo! Wiem z czym wam się kojarzy ale to jest po prostu: Coalition Against Totalitarian Society, czyli Koalicja Przeciwko Totalitarnemu Społeczeństwu). DOG DAY to przygodówka i jest pierwszą grą australijskiej firmy EYST. Jak na razie zbiera dość pochlebne opinie. Dobrze oddano atmosfrę mrocznego, sterroryzowanego przez bezwględnego wodza świata. Przemieszczanie się między lokacjami obrazowane jest animacjami - podobnie jak w DRAGON LORE. Zagadki jakie oferuje DOG DAY stoją na najwyższym poziomie - są oryginalne, ciekawe, a przy tym logiczne i znakomicie wpasowane w fabułę. Do tego zwykle mamy kilka możliwych rozwiązań: np. drzwi otworzyć można kluczem, ale jeśli ktoś lubi destrukcję i mord... Zaraz...czemu mord? Eee... Nieważne. W każdym razie jeśli ktoś lubi destrukcję i... o, nie!... to może w takie drzwi przyszlachtować z poręcznej siekierki. Przygodówkowcy - do instalacji marsz!