Tytuł ten do końca mych dni będzie wywoływał u mnie dreszczyk emocji. Po raz pierwszy zetknąłem się z nim podczas pobytu w Anglii, w jednym z wielkich salonów gier. Automat do gry składał się z dwóch części: niemalże prawdziwego motocykla oraz wielkiego jak stodoła (może trochę przesadzam) ekranu. Gdybym nie zabrał ze sobą pampersów to chyba sikałbym po nogach z wrażenia (proszę się nie śmiać - wszystko jest dla ludzi). Niestety nie było mi dane zagrać więcej w MANX-a. W tym momencie w sukurs przyszła SEGA, wydając konwersję ulubionych wyścigów na domowe komputery. Wiem, że to nie to samo, lecz zagrać na pewno warto. Grafika poszła z duchem czasu i na kartach 3D wygląda bardzo ładnie (bez nich także, aczkolwiek utrata prędkości gry jest dotkliwa). Muzyka, a w szczególności odgłosy otoczenia oraz silników również zasługują na pochwałę. Nad całą resztą gry wisi widmo magicznej, dla autorów, liczby cztery. Do dyspozycji mamy cztery motory; ścigać się możemy na czterech trasach; dostępne są ... (w miejsce kropek wstaw cyfrę z następującego zbioru: {4}) opcje gry - arcade, pc (?), time trial i network play (do ośmiu, czyli 2x4 graczy). Wreszcie pojawiła się konkurencja dla Moto Racera, co wyjdzie na korzyść miłośnikom tego typu rozrywki. Gdyby tak do każdego egzemplarzu gry dołączano motocykl...