home
***
CD-ROM
|
disk
|
FTP
|
other
***
search
/
Amiga ACS 1997 #2
/
amigaacscoverdisc
/
amigascene
/
diskmagazines
/
poczytajmimamo
/
3.dms
/
3.adf
/
Artykuly
/
Inne
/
TheStoryIsTrue.txt
< prev
next >
Wrap
Text File
|
1997-01-09
|
7KB
|
110 lines
Opowiadanie ( moþe nawet õmieszne ) ( not ! )
Gîównym bohaterem tej opowieõci jest Muniek. Byî on niegdyõ spokojnym,
cichym i opanowanym chîopcem. Sumiennie wykonywaî wszelkie polecenia mamusi i
tatusia : chodziî spaç o siódmej, nie kolegowaî siê z îobuzami, nie wiedziaî
nawet co znaczy sîowo d..a ( nie chcê nikogo uraziç ) ( od korektora - dupa
dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa
dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa dupa ). Nie ciægaî nawet knota pod
koîdræ. Sytuacja zmieniîa siê bezpowrotnie w dniu, kiedy to ... Ale po kolei:
Pewnego przepiêknego dnia Muniek wyszedî po raz pierwszy sam ( ! ) bez
mamusi, na spacer do parku. Dîugo chodziî po zalanych sîoñcem ( sîoñce zalane
? ) alejkach. Sielankowy spokój przerywaîy czasem tylko przelatujæce muchy,
pszczoîy i Migi 31. Nagle Muniek usîyszaî dziwne odgîosy dochodzæce z
pobliskich krzaków. Podszedî jeszcze parê kroków i jego oczom ukazaî siê co
najmniej dziwny widok : dwoje ludzi witaîo siê w bardzo dziwny sposób.
Mianowicie, pierwszy temu drugiemu wsadzaî jakieõ dziwne narzêdzie w brzuch.
Osoba nr.2 wrzeszczaîa przy tym tak oszalaîa, aþ Muniek siê zdenerwowaî ( po
raz pierwszy w þyciu oczywiõcie ). Po krótkiej chwili namysîu, Muniek
postanowiî uciszyç witajæcych siê przyjacióî. Nie wiedziaî biedaczysko, bo i
skæd, þe jeden z tej przemiîej dwójki to Zenek Rozpruwacz, a drugi - jakiõ
frajer co to mu siê podwinæî pod rêkê. Muniek nie rozumiaî takþe sîów, które
wykrzykiwaî pruty jegomoõç, bo przecieþ mama nigdy nie uþywaîa przy nim sîów
takich jak zabijanie itp. Tym sposobem Muniek wpakowaî siê w sam õrodek
afery. Podszedî cichutko do Zenka i zapytaî czy przypadkiem w czymõ nie
przeszkadza. Rozpruwacz lekko siê zdziwiî i zepchnæî krwawiæce ciaîo frajera
ze swej blisko dwumetrowej kosy ( czyt. noþa ) na ziemiê. Nastêpnie zajæî
siê Muñkiem ( czyt. w...r..l.î mu ) ( od korektora - wpierdoliî wpierdoliî
wpierdoliî wpierdoliî wpierdoliî wpierdoliî )
Muniek bardzo siê zdziwiî takim obrotem sprawy. Nie mógî pojæç, dlaczego
przyjaciel pana w czarnym pîaszczu leþy w keczupie na zielonej murawie.
Dlaczego pan w czarnych, dîugich butach leciutko rozpîaszczyî mu ( Muñkowi )
zgrabny nosek ? Zmusiî go do wizyty u dentysty poprzez wybicie przednich
zêbów. Ten nos to by jeszcze Muniek wybaczyî, ale zêby ... nigdy ( na samæ
myõl o dentyõcie dostawaî gêsiej skórki i wzwodu præcia ). O.K.- pomyõlaî -
jeþeli z ciebie taki kozak, to wyskocz do mnie teraz ! W tej samej chwili
wyciægajæc zdobyczny îañcuch z lewej kieszeni swej kurtki. Trzeba wam
wiedzieç, þe Muniek utrzymywaî ( wbrew przepisom matki oczywiõcie ) kontakty z
Czeõkiem , który to byî szefem podwórkowej bandy. Od niego teþ otrzymaî ten
îañcuch. Wprawdzie nie pasowaî do jego róþowej marynarki w zielone kropki i
fioletowe paski, ale jak widaç teraz siê przydaî. Widzæc to Rozpruwacz
zdziwiî siê do kwadratu, ale jak zwykle niezawodny instynkt podpowiedziaî mu,
aby spod bereta wyjæç nieocenione UZI. Zajêîo mu to trochê czasu, gdyþ beret
byî przybity dwucalowym gwoûdziem do gîowy.
I to go zgubiîo. Zenek otrzymaî potêþny cios w gîowê îañcuchem
Centrostal. Seria wymierzona w Muñka poszîa w niebo i zestrzeliîa kilku
maluchów wchodzæcych na drzewo. Muniek uõmiechnæî siê tak jak jego idol -
Chuck Norris i juþ miaî odejõç, kiedy nagle krew zalaîa mu oczy. Obejrzaî siê
... Poprzez struþki krwi, zobaczyî Zenka trzymajæcego w dîoni coõ, ksztaîtem
przypominajæcego radziecki granatnik przeciwpancerny. Muniek w..r..î ( od
korektora - wkurwiî wkurwiî wkurwiî wkurwiî wkurwiî wkurwiî wkurwiî wkurwiî
wkurwiî ) siê do szeõcianu. Jego gniew nie miaî granic. W impulsie chêci
zabijania, wyrwaî z wewnêtrznej kieszeni maîy miotacz pîomieni i uruchomiî go.
Zenek zrobiî siê czerwony z zazdroõci ( a moþe nie tylko z tego powodu ? )
zþeraîa go ona caîkowicie, aþ staî siê zupeînie czarny ( biç negra ! ). Po
okoîo dziesiêciu minutach Muniek zaprzestaî przypalania i postanowiî spokojnie
oddaliç siê z miejsca wypadku ( ? ). Jednak Zenek nie dawaî za wygranæ.
Zdenerwowaî go z lekka kolor skóry, a poniewaþ byî rasistæ ... ( w zasadzie
nie byî, on tylko nie tolerowaî þadnych þóîtków, czarnuchów i czerwonoskórych
). Muniek tymczasem przestaî przejmowaç siê osobæ Zenka i najspokojniej w
õwiecie þuî gumê Toxic Crusaders ( czyþ ta nazwa nia jest piêkna ? Toxic ...
). Nie wierzyî bowiem, þe to coõ ksztaîtem tylko przypominajæce przejechanego
kota, moþe wykonaç jakieõ dziaîanie zaczepne. Oj, tym razem nasz Maniuõ siê
przeliczyî ( zdarza to siê nawet najlepszym ). Zenek miaî w sobie jeszcze
doõç siîy, aby z cholewy buta wyciægnæç rakietê z gîowicæ nuklearnæ i odpaliç
jæ. Muniek zaczæî uciekaç ... Nie miaî szans biedaczysko. Rakieta trafiîa
go prosto w czêõç ciaîa potrzebnæ kaþdemu czîowiekowi min. do siedzenia ( od
korektora : mi ta czêõç ciaîa najczêõciej przydaje siê do srania ). Tyî
Muñka rozpieprzyî siê na tysiæc kawaîków. Muniuõ przypomniaî sobie, þe bêdzie
musiaî odwiedziç chirurga plastycznego w celu retuszu pupy. I wtedy coõ w nim
zawrzaîo ( zob. dentysta ) . W..rw..ny ( od korekty : juþ mi siê nie chce
poprawiaç ) podszedî do spalonego ciaîa Zenka, którego jedynymi oznakami þycia
byîy poruszajæce siê powieki i ruchy przypominajæce kopulacjê sîonia w
kapeluszu. Najdelikatniej jak mógî, paroma kopniakami zakoñczyî epopejê
Rozpruwacza. Po dwóch minutach kopania butem z noþem w podeszwie, powieki
Zenka w koñcu zamknêîy siê. Zamknêîy siê raz na zawsze ku dobru bezbronnych
babç, niewinnych dzieci itp. wyrzutków spoîeczeñstwa.
Muniek byî z siebie dumny. Nigdy mu siê jeszcze nie udaîo nabiç
wiêkszego od siebie ( oprócz swego dziadka, ale on nie schodziî z wózka
inwalidzkiego ). Nie wiedziaî, þe zabijajæc Zenka przysîuþyî siê ojczyûnie.
Na odchodnym wypadaîoby zebraç îupy. Tak teþ zrobiî Muniek. Z kieszeni wyjæî
swego ulubionego sprêþynowca kaliber 47 i oskalpowaî trochê îysæ z nadmiaru
ciepîa czachê Zenka. Opróþniî mu teþ kieszenie i znalazî parê dziurawych
prezerwatyw ze spiralæ. Odchodzæc rzuciî jeszcze parê sîów zaczynajæcych siê
na k.. , ch... i podæþyî dalej swojæ drogæ, nucæc z cicha jakæõ death
metalowæ piosenkê. Nie zdawaî sobie sprawy z tego, jak ogromna przemiana w
nim zaszîa.
THE END
wymyõliî i wpalcowaî :
Shpadel
Dopisaî parê pikantnych szczegóîów - Little Horror
Od Horrora : Jest to jedna z pierwszych produkcji Shpadela, który postanowiî
wspomagaç nas artykuîami. Ocena - jak na opowiadanie tego typu za maîo
kretynizmów i idiotyzmów. Nie zauwaþyîem teþ zdañ bez sensu. To powaþny
minus. Autor zawarî w tekõcie zbyt duþæ liczbê wulgaryzmów i w dodatku je
ukryî. Musiaîem wyciægnæc prawdê na jaw. Autorowi daleko do stanu imbecyla (
ktory juþ dawno osiægnæîêm ). A szkoda ...
ÿ