Dowcipy r≤┐ne I



Sytuacja dzieje siΩ w hotelu. Go╢µ chce zam≤wiµ dwie herbaty do pokoju 22.
- Tu ti tu rum tu tu.
Po czym otrzymuje odpowied╝:
- Tra la la la la.

- Dzie± dobry, jestem Skobry.
- No i co z tego, ja jestem z Dziennika Telewizyjnego.

Jad▒ samochodem: mechanik, elektryk i informatyk.
Samoch≤d siΩ zepsu│.
Mechanik: Trzeba sprawdziµ silnik.
Elektryk: Nie, trzeba sprawdziµ uk│ad elektryczny.
Informatyk: Nie! Trzeba wysi▒╢µ i wsi▒╢µ z powrotem!

Wysz│am za m▒┐. Zaraz wracam.

Twierdzonko:
ªrednica promienia zakrΩtki osi docisku piasty mimo╢rodu sworznia centroidy lepko╢ci dynamicznej wa│ku oporowego przep│ywu nadd╝wiΩkowego hydrolizy dope│nienia dzielnika masy fotodiody granitolu naprΩ┐enia impedancji i hartowno╢ci kompresji jednomianu jaskrawo╢ci sto┐ka oporu elipsoidy k▒townicy elektryzacji obiegu obrotowego pryzmatoidy obiegu zewnΩtrznego resublimacji naporu stycznego teflonu objΩto╢ci krytycznej graniastos│upa wynosi zawsze 1.
Dow≤d:
O, nie, ju┐ nie mam si│y...

Po co trutki? Po co cyjanek?
Chcesz siΩ zabiµ? Soki "Hippo" pij co ranek!

Z instrukcji windy:
"Po otworzeniu drzwi przystankowych nale┐y sprawdziµ, czy kabina stoi za nimi."

Dialog:
- Po ile?
- Po tysi▒c.
- A co po tysi▒c?
- A co po ile?

- Na stadionie by│a trawa po kolana, by│y tylko dwie │awki, a opr≤cz tego trawa po kolana, przy wyj╢ciu jest trawa po kolana, a wok≤│ stadionu las.
- Te┐ po kolana?!

Niechaj miΩ Zo╢ka o wiersze nie prosi,
Bo jak siΩ wkurzΩ, to przywalΩ Zosi.

Kumpel wywi▒za│ siΩ wobec kolegi z obietnicy za│atwienia pa± do towarzystwa.
- Wiesz co, ale one niezbyt piΩkne.
- Dobra, stary, trochΩ gorza│y i jako bΩdzie!
- Tyle w≤dki to my nie mamy.

Dw≤ch Anglik≤w w ╢rednim wieku gra w golfa. w pewnej chwili obok pola golfowego przechodzi kondukt ┐a│obny. Jeden z graj▒cych odk│ada kij i zdejmuje czapkΩ.
- C≤┐ to - dziwi siΩ drugi - przerywa pan grΩ?
- ProszΩ mi wybaczyµ, ale, b▒d╝ co b▒d╝, byli╢my 25 lat ma│┐e±stwem.

Na brzegu jeziora stoi dw≤ch wΩdkarzy. Przed nimi p│ywaj▒cy na nartach cz│owiek znika pod wod▒. Ruszaj▒ mu na ratunek. Po chwili wyci▒gaj▒ topielca na brzeg. Reanimuj▒, robi▒ sztuczne oddychanie.
- Roman - m≤wi nagle jeden z wΩdkarzy - to chyba nie ten. Nasz mia│ na nogach narty, a ten ma │y┐wy.

Na pustyni misjonarz spotyka lwa. Przera┐ony ┐egna siΩ i m≤wi:
- Bo┐e, spraw, by ta istota mia│a chrze╢cija±skie uczucia.
Na to lew ┐egna siΩ i m≤wi:
- Bo┐e, pob│ogos│aw ten, dar, kt≤ry zaraz bΩdΩ spo┐ywa│.

Jedzie facet mercedesem 100 km/h, gdy nagle wyprzedza go syrenka, kt≤ra po chwili znika za zakrΩtem. Dwa kilometry dalej syrenka stoi na poboczu, maska podniesiona, a kierowca wlewa do silnika wiadro wody. Zdziwiony kierowca mercedesa przyspiesza do 150 km/h, ale sytuacja powtarza siΩ. Zdenerwowany przyspiesza do 200 km/h, lecz syrenka zn≤w go wyprzedza. ParΩ kilometr≤w dalej widzi syrenkΩ stoj▒c▒ na poboczu. Zaciekawiony zatrzymuje siΩ obok niej i wysiada z samochodu, aby przyjrzeµ siΩ temu ewenementowi. Tymczasem kierowca syrenki otwiera maskΩ, by wlaµ wiadro wody, a pod mask▒ zamiast silnika znajduje siΩ piΩciu Murzyn≤w: czterech zmΩczonych, z wywalonymi jΩzorami i jeden u╢miechniΩty. WiΩc kierowca mercedesa pyta siΩ tego u╢miechniΩtego:
- Z czego siΩ cieszysz?
A ten na to:
- Bo ja jestem wsteczny!

C≤rka pani Pollack zarΩczy│a siΩ. Poniewa┐ oficjalna uroczysto╢µ ma siΩ odbyµ za trzy dni, matka narzeczonej wysy│a telegram do syna, studenta politechniki w Brnie:
"Przyje┐d┐aj natychmiast na zarΩczyny Malwinci."
Syn odpowiada:
"Nie mogΩ przyjechaµ. Le┐Ω w │≤┐ku z angin▒."
Pani R≤┐a wysy│a drug▒ depeszΩ:
"Daj jej dwadzie╢cia koron, wyrzuµ j▒ za drzwi i przyje┐d┐aj natychmiast".

Na pla┐y nudyst≤w:
- Pani mi siΩ bardzo podoba.
- Tak, widzΩ to...

Dw≤ch facet≤w pomog│o m│odej dziewczynie naprawiµ samoch≤d. Po robocie ona u╢miecha siΩ wdziΩcznie i pyta siΩ:
- A jak bΩdzie z zap│at▒? Wol▒ panowie pieni▒dze, czy majteczki?
- Daj pani pieni▒dze.
Ona odjecha│a, a oni id▒ dalej drog▒.
- G│upia ona, czy co? Na co nam jej majteczki? Ani na mnie, ani na ciebie...

(a teraz co╢ dla tych, co czytali MitologiΩ)
Przychodzi Edyp do wyroczni:
- Yo man!
A wyrocznia na to:
- Yo motherfucker!

- Co s│ychaµ? Jak siΩ miewa twoja ┐ona? - pyta kolega dawno nie widzianego kolegΩ i w tym momencie uprzytamnia sobie, ze jego ┐ona nie ┐yje. WiΩc szybko dodaje:
- Wci▒┐ na tym samym cmentarzu?

W.I. Czapajew i Pietka p│ynΩli │≤dk▒, │≤dka siΩ wywr≤ci│a. Czapajew p│ywa│, Pietka nie. Ale kamandir go wyratowa│, doci▒gn▒│ do brzegu i robi sztuczne oddychanie. Macha pietkinymi rΩkami, a z biedaka woda cieknie i cieknie, i cieknie...
Obok przeje┐d┐a│ oddzia│ Kozak≤w. Essau│ (tzn. dow≤dca) podjecha│ bli┐ej, patrzy, w ko±cu nie wytrzyma│ i m≤wi:
- Wasilij Iwanowicz! Wyci▒gnij ty mu d*.*Ω z wody, bo ca│▒ rzekΩ przepompujesz!

- S│ysza│em, ┐e Wiesiek Kowalski kupi│ sobie nowy samoch≤d?
- Przecie┐ to nie jego!
- Sk▒d wiesz?
- Wczoraj mi powiedzia│, ┐e to Toyota Karola.

Idzie garbaty o p≤│nocy przez cmentarz. Nagle zza grobu wyskakuje upi≤r i m≤wi:
- Dawaj pieni▒dze!
- Nie mam.
- A co masz?
- Garba.
- To dawaj!
I zabra│. A garbaty szczΩ╢liwie wr≤ci│ do domu i opowiedzia│ o wszystkim kumplowi - kulawemu. Kulawy chcia│ byµ znowu zdrowy i poszed│ w nocy na cmentarz. Historia siΩ powt≤rzy│a. Wyskoczy│ upi≤r i m≤wi:
- Masz garba?
- Nie.
- To masz!

Rozmowa w kolejce stoj▒cej przed sklepem.
- Czy pan jest ostatni?
- Nie, s▒ gorsi ode mnie.
- Czy pan stoi na ko±cu?
- Nie, na nogach.
- ªwinia!
- Bardzo mi przyjemnie, Kowalski jestem.
- Niech mnie pan w d*.*Ω poca│uje!
- Ale┐, proszΩ pani ja tu przyszed│em po cytryny, a nie po pieszczoty.

By│ sobie cz│owiek dobry, m▒dry, ale bardzo brzydki. Nam≤wiony przez przyjaci≤│, podda│ siΩ operacji plastycznej. Niestety, kiedy wychodzi│ ze szpitala, wpad│ pod ciΩ┐ar≤wkΩ i zgin▒│. Jego dusza powΩdrowa│a do nieba. Kiedy stan▒│ przed obliczem Boga, zapyta│ z ┐alem:
- Dlaczego mi to zrobi│e╢, Bo┐e?
- Wybacz, synu, ja ciΩ po prostu nie pozna│em.

Pewien przewodnik w G≤rach Skalistych w USA mia│ bardzo z│▒ s│awΩ. Co zabiera│ jak▒╢ grupΩ turyst≤w na wyprawΩ, zawsze kto╢ gin▒│. Ww ko±cu zainteresowa│a siΩ tym policja. W ╢ledztwie wysz│o na jaw, ┐e z│y przewodnik jest patologicznym morderc▒. S▒d orzek│ karΩ ╢mierci. W dniu wykonania wyroku posadzono go na krze╢le elektrycznym. W│▒czono pr▒d, ale po dziesiΩciu minutach okaza│o siΩ, ┐e delikwent wci▒┐ ┐yje i z tajemniczym u╢miechem stwierdza:
- Przecie┐ wszyscy wiedz▒, ┐e ja jestem po prostu z│y przewodnik...

Motocyklista wybra│ siΩ na przeja┐d┐kΩ. By│o zimno, wiΩc za│o┐y│ marynarkΩ ty│em na prz≤d. Jecha│ zbyt szybko i wpad│ na drzewo. Wok≤│ ofiary wypadku zebra│ siΩ t│umek wie╢niak≤w. Po chwili do poszkodowanego przeciska siΩ lekarz pogotowia:
- Czy on ┐yje?
- Po wypadku jeszcze ┐y│, ale jak my mu g│owΩ przekrΩcili na w│a╢ciwe miejsce, umar│ biedaczysko...

Idzie facet ko│o ╢mietnika, patrzy - a tu le┐y baba. Podchodzi do le┐▒cej baby, szturcha j▒ nog▒. Baba poruszy│a siΩ. Facet ogl▒da j▒ z ka┐dej strony, wreszcie m≤wi:
- E! Baba, powiedz aa!
- Aa.
Facet podszed│ z drugiej strony i m≤wi:
- E! Baba, powiedz be!
- Be.
- Nic z tego tego nie rozumiem, kto╢ ca│kiem dobr▒ babΩ wypierdoli│ na ╢mietnik...

W czasie wojny Niemcy z│apali MacGyvera, wys│ali Go do obozu, tam szybko zaprowadzono go do komory gazowej, zamkniΩto drzwi i puszczono ╢mierteln▒ dawkΩ gazu, czekaj▒, czekaj▒, wreszcie otwieraj▒ drzwi, a tu wychodzi MacGyver i m≤wi:
- Gaz wam siΩ ulatnia│, ale ju┐ naprawi│em.

Rok 1950, zje┐d┐aj▒ siΩ uczestnicy Kongresu Pokoju we Wroc│awiu. Jedna biuralistka do drugiej:
- Wiesz, w│a╢nie by│am na dworcu jak przyjecha│ Joliot-Curie. I wiesz, wziΩ│am go za Picassa.
- Nie ┐artuj, tak przy wszystkich?!

Siedzi facet w samolocie i wymiotuje do torebki... Widz▒cy to pasa┐erowie weso│o komentuj▒ sytuacjΩ:
- Jeszcze, jeszcze!!!
Facetowi ju┐ przelewa siΩ z woreczka, widzi to stewardessa i idzie po nastepn▒... Gdy wraca, widzi, ┐e facet ma pust▒ torebkΩ, a wszyscy pasa┐erowie wymiotuj▒.
- Przelewa│o siΩ, to upi│em... - komentuje facet...

Nowak chce kupiµ kakao, ale widzi na pude│ku napis "Cacao", wiΩc m≤wi:
- PoproszΩ pude│ko cacao.
- ProszΩ pana, pisze siΩ "cacao", a m≤wi "kakao".
Nowak kupi│, podziΩkowa│, wyszed│ i zobaczy│ na wystawie cytryny. PamiΩtaj▒c uwagΩ ekspedientki, m≤wi:
- PoproszΩ kilogram kytryn.
- Nie m≤wi siΩ kytryny, tylko cytryny.
Nowak zap│aci│, podziΩkowa│ i m≤wi do siebie:
- O cur*a, ale kyrk!

Ekipa naukowc≤w z Ziemi dociera do odleg│ej planety zamieszkanej przez obc▒ cywilizacjΩ. Po kilku dniach pobytu Ziemianie postanowili zg│Ωbiµ tajemnicΩ rozmna┐ania siΩ tubylc≤w.
- To proste - odpowiada zapytana istota - chod╝my do kuchni, to wam poka┐Ω.
Istota bierze butelkΩ z bia│▒ ciecz▒, dolewa do niej zawarto╢µ buteleczki z br▒zow▒ ciecz▒ i przez d│u┐szy czas potrz▒sa.
- Za dziewiΩµ miesiΩcy wyjmiemy z tej butelki now▒ istotΩ. A wy - zwraca siΩ do Ziemian - jak to robicie?
Po chwili za┐enowania naukowiec wraz z laborantk▒ demonstruj▒, jak to siΩ robi na Ziemi. Obca istota prawie pΩka ze ╢miechu.
- Z czego siΩ tak ╢miejesz? - pytaj▒ Ziemianie.
- Bo u nas tak to siΩ robi kawΩ z mlekiem.

Jedzie Schwarzenegger w radzieckim autobusie i w pewnej chwili podchodzi konduktor:
- Hej, pan biliet!
Schwarzenegger napinaj▒c miΩnie:
- Ja... Schwarzenegger!!
Konduktor nie daje za wygran▒:
- Te... pan biliet!!
Schwarzenegger z rosn▒c▒ niecierpliwo╢ci▒:
- Ja Schwarzenegger!!!!!! @#$%
Konduktor jest jednak upierdliwy:
- Eee... biliet!!
Wtedy Arnoldzik bierze monetΩ rublow▒, wk│ada w kasownik... i jep z ca│ej si│y... Wyjmuje podziurkowan▒ monetΩ i podaje konduktorowi. A ten:
- Nu, by│o tak od razu... - i przedar│ monetΩ na p≤│...

Przychodzi ateista do sklepu z artyku│ami religijnymi i m≤wi:
- Przepraszam, ile kosztuje ten ma│y samolocik?
- To nie samolocik, to krzy┐yk!
- Nic nie szkodzi... a ile kosztuje ten z pilotem?

W tramwaju jecha│ mieszkaniec czarnego l▒du, siedzia│, a by│ t│ok, na przystanku wsiad│a taka ╢rednio starsza kobiecina, stanΩ│a nad czarnosk≤rym i co chwila nerwowo spogl▒da│a w jego kierunku. W ko±cu nie wytrzyma│a i m≤wi do owego cz│owieka:
- U nas w kraju ustΩpuje siΩ miejsca starszym kobietom, takim jak ja. Na to on odpowiada:
- A u nas w kraju takie stare baby siΩ zjada.

Do pewnej elektrowni przyjecha│a wycieczka m│odych nauczycielek. Gdy przechodzi│y obok transformatora, jedna z nich pyta:
- Dlaczego ten transformator tak buczy?
- Gdyby pani mia│a 50 okres≤w na sekundΩ te┐ by pani tak bucza│a!

Przyszed│ facet do sklepu zoologicznego i prosi o o╢miornicΩ. Sprzedawca podaje mu zapakowan▒ o╢miornicΩ i │y┐eczkΩ do herbaty. Mocno zdziwiony klient pyta, po co mu ta │y┐eczka.
- Nale┐y jej u┐yµ, jak siΩ o╢miornica do czego przyssie.
Facet zabra│ o╢miornicΩ do domu. Przychodzi nastΩpnego dnia z pracy, a tu o╢miornica nic - do niczego nie przyssana. To samo 2. i 3. dnia. 4. dnia facet przychodzi do domu, a tu o╢miornica obejmuje wszystkimi o╢mioma ko±czynami krzes│o i nie zamierza siΩ odessaµ. Wzi▒│ wiΩc │y┐eczkΩ i pr≤buje... Najpierw jedn▒ ko±czynΩ... Z trudem udaje mu siΩ odczepiµ, potem drug▒, trzeci▒, ale w miΩdzyczasie o╢miornica zn≤w przysysa siΩ pierwsz▒ │ap▒. Mocno wkurzony go╢µ pr≤buje raz po raz, ale zawsze o╢miornica jest szybsza. Zdenerwowany przychodzi do sklepu z reklamacj▒:
- Panie, ta │y┐eczka do niczego siΩ nie nadaje! »▒dam zwrotu pieniΩdzy!
A sprzedawca:
- Jak to? Niemo┐liwe! Niech pan przyniesie j▒ razem z krzes│em, to spr≤bujemy razem.
Nie przekonany facet przychodzi nastΩpnego dnia do sklepu z o╢miornic▒ przyssan▒ do krzes│a. Bierze │y┐eczkΩ i zaczyna odklejaµ ko±czyny, ale sprzedawca na to:
- Eee, nie tak! Niech mi pan poda t▒ │y┐eczkΩ!
Wzi▒│ │y┐eczkΩ i pac o╢miornicΩ w │eb. A o╢miornica (│api▒c siΩ wszystkimi o╢mioma ko±czynami za g│owΩ):
- Auc!! Moja g│owa!!

Idzie sobie facet po imprezie do domu, ale strasznie chce mu siΩ kupΩ - nie wytrzymuje, przeskakuje przez pobliski p│otek i robi to na co ma ochotΩ. Gdy jest ju┐ po wszystkim, odwraca siΩ by zobaczyµ, jak mu posz│o. Zdziwiony patrzy - kupy nie ma. Dok│adnie obmacuje ca│e miejsce - kupy nie ma. "Delirium czy co?" - pomy╢la│ i poszed│ do domu.
NastepnΩgo dnia, gdy przechodzi│ obok miejsca intryguj▒cego zdarzenia, nie wytrzyma│, przeskoczy│ przez p│otek i zacz▒│ szukaµ zaginionej kupy. Wtem z domu wychodzi w│a╢ciciel:
- Panie! Co mi pan tu szuka?!
- A..., bo mi siΩ tu gdzie╢ d│ugopis zgubi│.
- Z ju┐ my╢la│em... Bo mi wczoraj jakis ch*.* na ┐≤│wia nasra│.

Siedzi Janko muzykant na wzg≤rku nad Wis│▒ i wzdycha:
- Echhh... Bach umar│.
Po chwili:
- Echhh... Beethoven nie ┐yje.
I jeszcze po chwili:
- Kurde i ja siΩ co╢ ╝le czujΩ.

Wchodzi facet z karabinem do autobusu i m≤wi:
- Gdzie jest Zenek?
Wszyscy pasa┐erowie wskazuj▒ na jednego i m≤wi▒: - O... to ten.
Po czym dyskretnie odsuwaj▒ siΩ od niego, a facet z karabinem m≤wi:
- Zenek, kryj siΩ! - i puszcza seriΩ po pasa┐erach.

Z fabryki odkurzaczy w ZSRR odchodzi najstarsza pracownica. Dyrektor wyg│asza mowΩ:
- By│a pani z nami najd│u┐ej ze wszystkich. By│a pani najlepsz▒ pracownic▒. Tak wiΩc w dow≤d uznania zas│ug dla kraju, za zgod▒ KC KPZR otrzymuje pani dyplom "Zas│u┐ony dla socjalizmu" oraz Order Przodownika Pracy.
- A czy nie mog│abym w zamian dostaµ odkurzacza?
- Nie ma pani odkurzacza? Ani jednego pani nie wynios│a? Dobrze wiemy, wszyscy wynosz▒.
- A wynios│am, wynios│am. Kilkana╢cie ich by│o... Ale co w domu z│o┐y│am, to zawsze by│ Ka│asznikow.

Po starcie samolotu, piloci rozmawiaj▒:
- No! Teraz napijemy siΩ kawy, a potem "wypr≤bujemy" tΩ now▒ stewardessΩ.
Nie zauwa┐yli jednak, ┐e mikrofon jest w│▒czony i rozmowa jest s│yszana w ca│ym samolocie, tak┐e przez pasa┐er≤w. Stewardessa, kt≤ra by│a na sali, biegnie do nich, aby powiedzieµ im o tej gafie. Nagle jeden z pasa┐er≤w podk│ada jej nogΩ, ona wywraca siΩ jak d│uga, a go╢ciu m≤wi:
- Gdzie lecisz dziwko! Nie s│ysza│a╢? Panowie piloci najpierw bΩd▒ pili kawΩ.

Pewien szejk z naftowej krainy chcia│ sobie kupiµ samoch≤d. Ale nie byle jakiego Rolls Royce'a lecz co╢ du┐o porz▒dniejszego. úapie wiΩc za telefon i obdzwania najr≤┐niejsze fabryki luksusowych samochodow. Ale nic mu nie odpowiada. W ko±cu dziwnym trafem │▒czy siΩ z fabryk▒ "Trabant≤w".
- Ile czeka siΩ u was na samoch≤d?
- A z 5 lat, ale mo┐e by i d│u┐ej...
"Ho ho!" - my╢li szejk - "Jak siΩ tyle czeka to dopiero musi by ekstra wozik!"
- Zatem zamawiam jeden. Jestem szejk takitoataki. Przy╢lijcie jak najszybciej!
I odk│ada s│uchawkΩ. A w fabryce panika. Przecie┐ nie mog▒ kazaµ czekaµ kr≤lowi nafty na "trabiego" przez tyle lat! úaduj▒ samoch≤d na najbli┐szy statek i wysy│aj▒ szejkowi.
W 2 tygodnie p≤ƒniej szejk chwali siΩ w klubie:
- A na m≤j nowy supersamoch≤d bΩdΩ czeka│ chyba z 5 lat! Ale firma ju┐ po tygodniu przys│a│a mi plastykowy model wozu... I on dzia│a!!!

- Ju┐ nigdy nie p≤jdΩ do tego jasnowidza. To jaki╢ oszust.
- A sk▒d wiesz?
- Bo jak zapuka│em, to siΩ spyta│ "Kto tam?"

Krasnoludki przyjecha│y swoj▒ miniaturow▒ gablot▒ pod ludzk▒ stacjΩ benzynow▒ i m≤wi▒:
- KropelkΩ benzyny, kropelkΩ oleju...
- A mo┐e pierdn▒µ w oponki, bo przyklap│y? - przerywa obs│uguj▒cy.

Czo│ga siΩ spragniony Murzyn po pustyni i nagle widzi akwarium ze z│ot▒ rybk▒. Podbiega, pada na kolana, pije, wypi│ po│owΩ, gdy s│yszy, jak rybka go prosi, by nie wypi│ wszystkiego, a ona spe│ni jego dwa ┐yczenia...
- No to chcΩ byµ bia│y i wr≤ciµ do wioski!
Trzask! Prask! A bia│y 'Murzyn' pojawia siΩ w swojej wiosce...
Idzie do matki:
- Patrz, mamo, wr≤ci│em...
- Spadaj...
Idzie do ojca:
- Patrz, tato, wr≤ci│em...
- Sp*.*...
Wychodzi na zewn▒trz i m≤wi:
- Kurde, od 10 minut jestem bia│y, a ju┐ mnie te czarnuchy wkurzaj▒...

Siedzi dw≤ch starszych dziadk≤w na │aweczce w parku i przechodz▒ dwie m│ode laski. Nagle jeden z dziadk≤w do drugiego:
- Podrywamy dupcie?
- Eee tam, jeszcze sobie posiedzimy!

Pan Jurek Owsiak zabra│ dzieci na kr≤tki przelot nad Warszaw▒, zorganizowany przez PLL-LOT. W trakcie lotu zawiod│y silniki. Jurek za│o┐y│ jedyny spadochron na pok│adzie i krzykn▒│:
- LecΩ po pomoc! SIE MA!
Na co dzieci:
- A co z nami, Jurek?
- Aaaa, R╙BTA CO CHCETA!

Do ruszaj▒cego z przystanku autobusu podbiega mΩ┐czyzna, krzycz▒c:
- Ludzie, zatrzymajcie ten autobus, bo siΩ sp≤╝niΩ do pracy!
- Panie kierowco - wo│aj▒ pasa┐erowie - niech pan stanie! Jeszcze kto╢ chce wsi▒╢µ!
Kierowca zatrzymuje autobus, mΩ┐czyzna zadowolony wsiada i m≤wi z ulg▒:
- No, nie sp≤╝ni│em siΩ do pracy... Bilety do kontroli proszΩ!

Pewnego razu Powolny Lopez wzi▒│ sobie w Saloonie dziewczynΩ. Zaprowadzi│ j▒ do pokoju i zacz▒│ siΩ rozbieraµ wyrzucaj▒c przy tym ka┐d▒ rzecz przez okno (oczywi╢cie trwa│o to bardzo d│ugo).
- Co ty robisz? - spyta│a dziewczyna.
- Mmaa││aa, jjaakk mmyy ttu sskkooo±czyymmyy, ttoo ttee cciiuucchhyy wwyyjjdd▒▒ zz mmoooddyyy.

- Tata, tata! Ruscy polecieli na KsiΩ┐yc!!
- Wszyscy?
- Nie, trzech.
- To co mi g≤wniarzu g│owΩ zawracasz!!!

W poci▒gu, w jednym przedziale siedz▒ ┐o│nierz-szeregowy, genera│, matka i jej 18-letnia c≤rka. W pewnej chwili poci▒g wjecha│ do tunelu, zrobi│o siΩ zupe│nie ciemno. S│ychaµ g│o╢ne pla╢niΩcie, jakby uderzenie w policzek. Poci▒g wyje┐d┐a z tunelu.
Co sobie my╢l▒ te cztery osoby?
Matka:
"Oho, kt≤ry╢ z pan≤w pr≤bowa│ dobieraµ siΩ do mojej c≤reczki, a ona wymierzy│a mu w policzek."
C≤rka:
"Oho, mamusia ma jeszcze powodzenie."
Genera│:
"No tak, ┐o│nierz skorzysta│, a ja dosta│em."
»o│nierz:
"Jak jeszcze raz wjedziemy do tunelu, to znowu dam genera│owi po MORDZIE."

Na Ziemi wyl▒dowali Obcy, no i nawi▒zali kontakt z Ziemianami, Ziemianie pokazuj▒ im swoj▒ technikΩ, kulturΩ, itp... Kosmici wszystko rozumiej▒, wszystko im siΩ podoba, ale na koniec pytaj▒:
- No fajnie, ale jak Wy siΩ w│a╢ciwie rozmna┐acie?
No to naukowcy probuj▒ im to wyja╢niµ, ale ufoki ni w z▒b nie kapuj▒, wiΩc jeden naukowiec z m│od▒ asystentk▒ postanowili pokazaµ im to na przyk│adzie. Rozebrali siΩ no i bara-bara, sko±czyli i pytaj▒ ufok≤w czy rozumiej▒, tamci m≤wi▒:
- No, teraz tak, ale gdzie te dzieci?
- No, dzieci bΩd▒ dopiero za 9 miesiΩcy.
- Dopiero, to po cholerΩ siΩ tak spieszyli╢cie???

- Co dosta│a╢ w pracy, odchodz▒c na emeryturΩ?
- Ooo, takiego ch*.*...
- O kurczΩ! A ja g│upia wziΩ│am pieni▒dze...

Idzie gostek przez pustyniΩ i widzi g│owΩ wystaj▒ca z piasku. G│owa │ami▒cym siΩ g│osem prosi o pomoc:
- Niech pan mnie odsypie, zakopa│ mnie tu jaki╢ sadysta...
- Oj niedok│adnie, niedok│adnie - odpar│ gostek, przysypuj▒c g│owΩ.

Na │awce w parku siedz▒ starszy pan i pani. Nawi▒zuj▒ rozmowΩ. Wreszcie pan proponuje:
- A mo┐e by╢my wpadli do mnie do domu? Mam wspania│▒ kolekcjΩ lekarstw...

W kinie trwa seans filmowy. Ciemno...
Nagle rozlega siΩ oburzony mΩski g│os:
- Panie, we╝ pan st▒d t▒ rΩkΩ! To nie sp≤dnica tylko sutanna!!!



DO PRZODU

DO POCZíTKU