Naprzeciw mnie siada paniusia, kt≤ra ma etat od urodzenia, niez│▒ pensjΩ i niemo┐liw▒ do zamaskowania pogardΩ dla tych, co nie umiej▒ zarobiµ. Nawet pozwoli│a sobie kiedy╢ na stwierdzenie: "Wam to nΩdznie p│ac▒ w tej kulturze." Nie chce sobie u╢wiadomiµ, ┐e gdyby wypleni│a wreszcie takie chwasty jak ja, kt≤re ci▒gle robi▒ debety, najprawdopodobniej straci│aby pracΩ albo chocia┐ premiΩ, bo jej firma zarobi│aby mniej.
W tym tygodniu muszΩ z│o┐yµ wyja╢nienie w banku dlaczego wci▒┐ debetujΩ swoje konto mimo, i┐ i tak mam na nim otwart▒ kilkutysiΩczn▒ po┐yczkΩ. Po┐yczkΩ wybra│em do zera ju┐ dawno (p│acΩ PKO S.A. z tego tytu│u odsetki), a poniewa┐ bank w swej przebieg│o╢ci podsun▒│ mi ongi╢ jeszcze kartΩ kredytow▒, kt≤r▒ mogΩ dodatkowo zapo┐yczyµ siΩ w nim na niemal dwa tysi▒ce, nie potrafiΩ ju┐ tego nie robiµ. Nie robiµ z dw≤ch powod≤w; braku kasy i anonimowo╢ci bankomatu - jemu nie spogl▒dam w oczy, gdy mi po┐ycza.
Problem polega na tym, ┐e karta kredytowa rozliczana jest w cyklu miesiΩcznym, a po┐yczkΩ odnawia siΩ raz na rok (dla mnie wypada to w maju). Oczywi╢cie nie mam ╢rodk≤w na koncie, aby pokryµ wydatki karty kredytowej i pi▒tego ka┐dego miesi▒ca debetuje mi ona moje macierzyste konto. Pro╢ciej m≤wi▒c karta kredytowa zabiera mi z konta po┐yczone na miesi▒c pieni▒dze nie ogl▒daj▒c siΩ czy cokolwiek na tym koncie mam. Tak rodzi siΩ DEBET. Ale dziΩki temu na karcie kredytowej jestem czysty i MOG╩ BRA╞! Czekam wiΩc noc ca│▒ i tu┐ po otwarciu banku biegnΩ do bankomatu, wybieram ile mogΩ i wp│acam na konto macierzyste likwiduj▒c debet, no... nie ca│kiem. Zawsze muszΩ dop│aciµ oko│o 50 z│otych odsetek.
Korzystam z us│ug banku raz w miesi▒cu dokonuj▒c JEDNEJ wyp│aty i JEDNEJ wp│aty. Odsetki za po┐yczkΩ i kartΩ kredytow▒ co miesi▒c oscyluj▒ w granicach 200 z│otych!
: do g≤ry : | |
Nie mam sta│ej pracy. Mam ┐onΩ i ma│e dziecko. Sam utrzymujΩ nasz▒ tr≤jkΩ. Udaje mi siΩ zarobiµ na bie┐▒ce potrzeby, kredyt mieszkaniowy (stracili╢my oboje pracΩ 3 miesi▒ce po jego otrzymaniu) oraz na systematyczne regulowanie zad│u┐enia w elektrowni, gazowni, kabl≤wce itp. Do tego dwa telefony (jeden kom≤rkowy), bez kt≤rych w og≤le bym nie zarabia│, internet, prasa (niezbΩdna do pracy), oraz bank.
I ten bank, kt≤ry zarabia na mnie 200 z│otych za dwie operacje miesiΩcznie, wzywa mnie na upokarzaj▒ce rozmowy, straszy komornikiem, traktuje jak podejrzanego. Nie wiem, mo┐e siΩ mylΩ, ale bank, w kt≤rym mam konto od 12 lat winien wiedzieµ jak z moj▒ wyp│acalno╢ci▒. M≤g│by braµ pod uwagΩ, ┐e wszelkie zaleg│o╢ci regulujΩ i trwa to wiΩcej ni┐ kilka dni, ┐e nie zalegam latami i nie oszukujΩ go na miliony. Ja w og≤le nie oszukujΩ banku, JA MU DAJ╩ ZAROBI╞!!! I niech mi nikt nie chrzani, ┐e gdybym mia│ konto 0.00, bez minus≤w, to by│by zarobi│ na mnie wiΩcej. Op│atΩ za prowadzenie konta, parΩ z│otych na miesi▒c i wsio!
A do tego te rozmowy. Dla mnie s▒ one czyst▒ fikcj▒. Bo co bΩdzie, je╢li pani siΩ zapieni i powie zwracaj, zwracaj szmal sabota┐ysto? Nie zwr≤cΩ, bo nie mam. Komornik mi zabierze walkmana i lod≤wkΩ rocznik 1990. Mieszkanie jest p≤ki co w│asno╢ci▒ innego banku. Co bankowi pozostanie? Wsadziµ mnie do pierdla, a wtedy ju┐ na pewno nie zarobiΩ i nie oddam.
C≤┐, p≤jdΩ na rozmowΩ, postaram siΩ nie dostrzec ╝le skrywanych ironii i gburowato╢ci urzΩdniczki. Z│o┐Ω pismo i poczekam. Oj.
|