Humor książkowy
Teksty wybrane z książki Eloys von Euw pt. "Ach, ten personel naziemny", wydawnictwo M, Kraków 1995, ISBN 83-86106-42-5.
Icchak lamentuje na głos w synagodze:
- Tylko dziesięć szylingów, wielki Boże, tylko dziesięć szylingów na chleb dla dzieci!
Bogaty Żyd obok sięga do kieszeni:
- Masz tu te dziesięć szylingów i przestań Mu zawracać głowę! Niech się teraz skupi na mnie!
Proboszcz uradował się widząc w kościele grupę żołnierzy.
- No, mój synu - pyta po Mszy św. - czemu to dzisiaj przyszliście do kościoła?
- Bo nie wyczyściliśmy dobrze broni - pada odpowiedź.
Na uroczystość ślubu pastor wybrał pieśń: "Miejcie, dzieci, bojaźń przed Bogiem".
Zakrystian zapisał na tablicy numery zwrotek: "Miejcie dzieci przed ślubem 1-2, po ślubie 3-6".
Kiedy kardynał Suenens chciał pewnego dnia wsiąść do swojego wspaniałego mercedesa, zobaczył na drzwiach wypisane na czerwono słowa: "Accepit mercedum suam" (Otrzymał już swoją nagrodę).
Na jednej i tej samej ulicy pewnego francuskiego miasteczka mieszkało dwóch ludzi o nazwisku Dubois. Zdarzyło się, że jeden umarł a drugi wyjechał do Afryki. Żywy Dubois z chwilą dotarcia do celu podróży wysłał żonie telegram, który omyłkowo zaniesiono wdowie. Przeczytawszy słowa: "Dotarłem szczęśliwie. Piekielnie gorąco" niewiasta padła bez czucia...
Chłopiec wyznaje na pierwszej spowiedzi:
- Pożądałem żony bliźniego swego.
Kapłanowi aż głos odebrało:
- W tym wieku?!
- Tak - wyjaśnia penitent - bo robi lepsze naleśniki niż mama.
Na zakończenie spowiedzi kapłan pyta penitenta, kim jest z zawodu.
- Jestem artystą - odpowiada mężczyzna.
- I na czym to polega? - pyta spowiednik.
- Trudno wyjaśnić słowami. Mogę to tylko pokazać.
Mężczyzna wstaje od konfesjonału i wykonuje podwójne saldo. Jako następna klęka u kraty starsza pani i od razu uderza w błagalny ton:
- Tylko bardzo proszę, niech mi ksiądz nie zadaje takiej ciężkiej pokuty, jak temu człowiekowi przede mną!
Starszy kapłan przechodzi obok konfesjonału, w którym jego młody, niedoświadczony kolega wysłuchuje jednej ze swych pierwszych spowiedzi. Jakiś czas potem woła go do siebie i próbuje po ojcowsku doradzić:
- Wydaje mi się, że podczas spowiedzi powinieneś częściej powiedzieć coś w tonie: "O, nie tak!" czy "To się nie godzi!" zamiast ciągle powtarzać to swoje: "Wspaniale!".
Mała Zosia siedzi podczas Mszy św. obok mamy w kolejce do konfesjonału. W pewnym momencie mama szepcze córeczce do ucha:
- Zostań tu na chwilę, a ja pójdę do tego domku i zaraz wrócę.
Mała czeka dzielnie, ale kiedy mama wychodzi z ukrycia, nie może już usiedzieć na miejscu.
- Co ci jest? - pyta w końcu mama.
- Mamusiu... Ja też tam muszę...
Pewien człowiek spowiadał się następująco:
- Dużo przeklinałem, ale dużo się modliłem - to się wyrównuje. Dużo piłem, ale dużo pościłem - też się wyrównuje. Dużo kradłem, ale wiele rozdałem ludziom - znowu się wyrównuje.
W tym momencie spowiednik stracił cierpliwość i krzyknął:
- Pan Bóg cię stworzył, a diabeł zabierze do piekła - to też się wyrównuje!
Karol wraca ze spotkania ministrantów. Po drodze ponad godzinę szalał z chłopakami, więc zastaje rodzinę już przy kolacji. Ojciec jest zły i mówi gniewnie:
- Godzina spóźnienia! Przetrzepię ci za to skórę!
Karol usiłuje wyjść z sytuacji obronną ręką:
- Ksiądz nam dzisiaj mówił, że ciało jest świątynią Bożą i że nie wolno go hańbić!
Ojciec na to skrywając uśmiech:
- Nie ma strachu! Ja mam zamiar tylko trochę odkurzyć zakrystię.
Humor zeszytów:
"W wieku dwunastu lat Jezus po raz pierwszy pielgrzymował do Grobu Świętego w Jerozolimie."
"My, dzieci, musimy słuchać mamy, co jest czasami trudne. Najbardziej ze wszystkich słucha mamy tatuś."
"W ostatnią niedzielę odbyło się poświęcenie nowych dzwonów. Najważniejsze osoby w wiosce - ksiądz i sołtys - bardzo pięknie mówili. Potem zostały one powieszone. Od tamtej pory jest we wsi o wiele przyjemniej."
Modlitwa dziecka:
"Dziadek umarł wczoraj i jest już w drodze do Ciebie. Proszę, bądź dla niego miły, mów nieco głośniej, bo niedosłyszy i posadź między miłymi paniami, bo wtedy zawsze jest w dobrym humorze."
Mała Elżbieta dostała w prezencie los toto-lotka.
- Musisz teraz Pana Boga bardzo poprosić, żeby twój los wygrał - powiedziała mama.
Wieczorem zastaje dziewczynkę nad modlitewnikiem.
- Znalazłam już coś odpowiedniego dla mnie - chwali się mała.
- Co takiego?
- Mam tutaj modlitwę dla bezdzietnych.
Piotrek mam coś załatwić u księdza proboszcza.
- Zachowuj się grzecznie! - upomina go matka. - Jak zobaczysz księdza, powiedz ładnie: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".
Kiedy Piotrek wraca, mama upewnia się:
- Byłeś grzeczny?
Chłopiec na to:
- Tak, tylko księdza nie było na plebanii i otworzyła mi gospodyni, więc jej powiedziałem: "Bądź pozdrowiona, łaski pełna".
Katecheta chce wytłumaczyć dzieciom na przykładzie, czym jest cnota miłosierdzia:
- Kiedy furman bije osła, a ja staram się go od tego odwieść, to czym się kieruję?
- Miłością braterską - odpowiadają dzieci.
W dzień świętych Piotra i Pawła katecheta stara się wyjaśnić klasie hierarchiczną strukturę Kościoła. Pyta więc:
- Kto stoi na samym szczycie naszego Kościoła?
Dzieci na to:
- Kogut na wieży kościelnej.
- Jakie tam, synu, zrobiliście postępy na lekcjach religii?
- Trzymamy się ściśle planu. Z Bogiem Ojcem już skończyliśmy.
- Co to jest świątoszkowatość? - pyta katecheta małego Franka.
- Na przykład moja mama jest świętoszkowata, proszę księdza - odpowiada chłopiec.
- Co przez to rozumiesz?
- Przez cały rok zażywa pigułki antykoncepcyjne, a na Boże Narodzenie śpiewa: "Przyjdź, Dzieciątko, przyjdź".
Uczennica ma streścić fragment Ewagelii o duchach nieczystych: "Wtedy duch nieczysty powraca i przyprowadza ze sobą siedmiu innych duchownych jeszcze gorszych od niego".
W wypracowaniu o czasie Adwentu dziesięcioletni uczeń napisał: "W tym okresie nasz proboszcz zawsze wychodzi do ołtarza fioletowy."
- Co zrobił Kain ze swoim bratem Ablem? - pyta katechetka.
- Zdradził go - mówi Stefan.
- Źle. Ty powiedz, Piotrze".
- Zabił go.
- Zuch! - stwierdza z zadowoleniem katechetka.
- Wszystkie sakramenty ustanowił sam Bóg - mówi ksiądz proboszcz tytułem wprowadzenia do Ewangelii o weselu w Kanie. - Jakimi słowami ustanowił sakrament małżeństwa?
Jedna z uczennic cokolwiek zakłopotana:
- "Wprowadzam nienawiść między ciebie a niewiastę".
Proboszcz przygotowuje dzieci do egzaminu, który ma być składany przed wikariuszem generalnym. Obok innych szczególnie na tę okazję przewidzianych reguł zachowania wbija im do głowy, by każdą odpowiedź kończyły zwrotem: "księże wikariuszu generalny".
Dostojny egzaminator pyta dzieci o grzech pierworodny i jego następstwa. Otrzymuje następującą odpowiedź:
- Pan Bóg powiedział: "Jesteś przeklęty pomiędzy wszystkimi zwierzętami ziemi, księże wikariuszu generalny! Na brzuchu będziesz się czołgał, księże wikariuszu generalny, i proch będziesz jadał po wszystkie dni twego żywota, księże wikariuszu generalny!"
Z wypracowania na temat początków miasta Monachium: "Przed setkami lat osiedlili się nad Izerą zakonnicy. Rozmnażali się szybko i w krótkim czasie powstało miasto."
- Czego uczy nas przypowieść o robotnikach w winnicy, z których każdy otrzymał jednakową zapłatę, bez względu na to, czy przyszedł o godzinie pierwszej, czy dopiero o jedenastej? - pyta katecheta na lekcji religii.
- Żeby się za bardzo nie spieszyć do pracy.
Uroczystość zaślubin. Kapłan mówi do państwa młodych:
- I pamiętajcie o tym, co napisano w Biblii: "Gdzie pójdziesz ty, tam i ja."
Panna młoda nie może powstrzymać się o śmiechu:
- Mój mąż jest listonoszem.
Zapoznając dzieci z historią stworzenia katechetka bardzo obrazowo opisała stworzenie Ewy z żebra Adama. Wieczorem, na skutek doznanej na boisku kontuzji, mały Wojtek przychodzi do domu z bolącym bokiem. Maca się wystraszony po żebrach i mówi:
- Mamo, tak mnie tutaj boli, że chyba będę miał żonę.
Proboszcz wyjechał do sanatorium. Jego gorliwy zakrystian nie daje mu jednak spokoju i chce się koniecznie dowiedzieć, jak ma brzmieć napis nad szopką bożonarodzeniową i jakie wymiary powinien mieć żłóbek.
Proboszcz telegrafuje z sanatorium krótko i treściwie: "Dziecię nam się narodziło. Długość - 3 m, szerokość - 1 m."
Proboszcz ruga kościelnego:
- Wyznaczył pan ślub i pogrzeb na tę samą godzinę. Musimy teraz przesunąć albo jedno, albo drugie.
Kościelny drapie się za uchem i oświadcza z szelmowskim błyskiem w oku:
- Przesuńmy pogrzeb. Zmarły już się nie rozmyśli.
Młody kapłan lustruje przyjaźnie swoje parafianki.
- Cieszy mnie każda dziewczęca twarz - oświadcza.
- Ksiądz posuwa się chyba trochę za daleko - oburza się starsza część zgromadzenia.
- Dlaczego? - broni się duchowny. - Z tego, że jestem na diecie, nie wynika jeszcze, że nie wolno mi zajrzeć do menu.
Duchowny pracujący w Szkocji otrzymuje sporą sumę na cele charytatywne.
- Ale na tym czeku brakuje podpisu - mówi zdumiomy do ofiarodawcy.
Szkot na to:
- Dobre uczynki wolę spełniać anonimowo.
Proboszcz stanął na ambonie i czeka, by jak zwykle rozległy się dźwięki Hymnu do Ducha Świętego. Organista jednak jakby zasnął.
Kapłan odwraca się niecierpliwie w kierunku organów i mówi cicho, lecz z naciskiem:
- Przyjdź, Duchu Święty! Ale już!
Proboszcz miał właśnie rozpocząć kazanie, kiedy ktoś podał mu karteczkę. Duchowny przeczytał i powiedział do zgromadzonych :
- Ktoś zostawił przed kościołem samochód na światłach.
Podawszy numer rejestracyjny dodał:
- Obawiam się, że akumulator nie wytrzyma do końca kazania.
Ogłoszenie w prasie religijnej: "Wolna Wspólnota Religijna, Gruenstrasse 14-16. Dzień skupienia - niedziela, 10 kwietnia, godz. 9.30. Kazanie głosi pastor Schira. Temat: Idźcie, przeklęci, w ogień wieczny! Wstęp wolny."
Proboszcz zawiózł swoją gospodynię do lekarza. Kiedy ta wychodzi z gabinetu, pyta:
- No i co powiedział lekarz?
- Kazał mi pokazać język - relacjonuje gospodyni - i przepisał mi środek na wzmocnienie.
- Mój Boże - stęknął proboszcz, - ale chyba nie na język?
Napis na nagrobku pewnego kapłana: "Starego proboszcza Sedulima tutaj pochowali, niech śpi w pokoju tak jak jego słuchacze spokojnie spali".
Do domu sprzedaży wysyłkowej przyszedł list następującej treści: "Już trzy lata temu zawiadomiłem was o mojej śmierci. Proszę więc przestać mnie wreszcie nękać upomnieniami."
Farmer pochował żonę. Po kilku dniach proboszcz zachodzi do wdowca i zastaje go nad butelką whisky.
- Czy to pańska jedyna pociecha? - pyta duszpasterz z wyrzutem w głosie.
- Nie - broni się farmer. - W piwnicy mam jeszcze cztery.
Mąż pani Agaty ciężko zachorował. Odwiedza go kapłan. Wychodząc od chorego mówi do żony z poważną miną:
- Pani mąż mi się zdecydowanie nie podoba.
- Mnie właściwie też nie, proszę księdza, ale jest taki dobry dla dzieci...
Pewien bardzo oszczędny w słowach arystokrata zatrudnił nowego lokaja. Obejmując obowiązki sługa otrzymał od pana szczegółowe instrukcje:
- Kiedy wołam "Kąpiel!", potrzebna mi woda, mydło, ręczniki, płaszcz kąpielowy, szlafrok, świeża bielizna, ubranie, herbata i gazeta. Kiedy wołam "śniadanie!", mam dostać kawę, mleko, cukier, jajka, szynkę, masło i gazetę, a krzesło trzeba przysunąć do kominka."
Lokaj skinął głową na znak, że zrozumiał. Jeszcze tego samego wieczoru arystokracie robi się niedobrze i woła:
- Lekarza!
W stosunkowo niedługim czasie zdyszany lokaj wraca do swego pana i z dumą w głosie oświadcza:
- Myślę, że będzie pan ze mnie zadowolony, milordzie. W przedsionku czeka już wybitny internista, chirurg, dentysta, ksiądz, notariusz i adwokat z dwoma świadkami. Na podjeździe stoi karawan, a w grobowcu rodzinnym czterech robotników wybiera ziemię pod trumnę!
św. Wincenty Ferrer z Walencji był jednym z największych kaznodziei średniowiecza. Opowiedział się za papieżem rezydującym w Awinionie i od roku 1392 żył w południowej Francji. Tam też pewnego dnia przyszła do niego kobieta z prośbą o środek na przywrócenie pokoju w rodzinie.
- Idź do klasztoru - odpowiedział jej Wincenty - i poproś, aby ci napełnili butelkę wodą z tamtejszej studni. Kiedy twój mąż znowu zacznie się kłócić i wyzywać cię, szybko zabierz wody w usta i nie wypuszczaj, dopóki się nie uspokoi.
Już najbliższej niedzieli kobieta przyszła znowu do świętego i wylewnie mu dziękowała. Okazało się, że po krótkiej chwili mąż zdumiony ucichł, zaczynał przemawiać coraz przyjaźniej, a w końcu w ogóle zapomniał, o co szedł spór.
Kardynał Micara spóźniwszy się kiedyś na audiencję u Jana XXIII tłumaczył się tym, że z górą kwadrans musiał szukać miejsca na zaparkowanie samochodu. Okazałosię, że papież ma zrozumienie dla tego typu kłopotów, bo powiedział dobrotliwie:
- To odwieczny problem. Noe musiał szukać czterdzieści dni, zanim znalazł miejsce dla arki.
Młody żonkoś, który nie tylko wziął w posagu choleryczną teściową, ale też wkrótce przekonał się, że córka jej dorównuje, skarży się do księdza:
- To nie był sakrament małżeństwa, tylko pokuty...
Małżeństwu, które dłuższy czas nie mogło mieć dzieci, pewien ksiądz poradził, aby poszło z pielgrzymką do Częstochowy zapalić świecę przed cudownym obrazem. Minęło z górą dziesięć lat i ksiądz znowu zawitał do ich domu - tym razem pełnego dzieci! Kiedy zapytał ich o rodziców, odpowiedziały:
- Poszli zgasić świecę do Częstochowy.
Dwóch robotników naprawia coś w klasztorze. Z podziwem patrzą na obrazy, a zakonnica wyjaśnia im:
- To jest Dziewica na skale, to Dziewica z Dzieciątkiem, a to Dziewica ze świętym Józefem.
- Wspaniale - mówi jeden z robotników. - A tamten obraz to także dziewica?
- Nie - odpowiada siosta. To jest nasza matka przełożona.
Przybywszy na Dziki Zachód pastor kupuje sobie konia.
- Czy to łagodne zwierzę? - pyta.
Hodowca cmoka językiem:
- Można powiedzieć: pobożne! Na "Bogu niech będą dzięki" rusza galopem, a na "Amen" staje jak wryty.
Duchowny wskakuje na siodło, mówiąc:
- Bogu niech będą dzięki!
Koń rusza z kopyta przez prerię. Po pół godzinie jeździec dostrzega przed sobą szeroką rozpadlinę ziemną. Koń ani myśli zwolnić, a pastor zupełnie zapomniał, w jaki sposób można go zatrzymać. Ze ściśniętym ze strachu sercem zaczyna odmawiać "Ojcze nasz". Na końcowe "Amen" koń zatrzymuje się na skraju przepaści.
- Bogu niech będą dzięki - wzdycha pastor...
Pewien niedowiarek mówi do kapłana:
- Chrześcijaństwo istnieje już dwa tysiące lat, a ja nie widzę, by ludzie przez ten czas choć trochę zmienili się na lepsze.
Kapłan na to:
- Woda istnieje od miliardów lat, a niech pan się przyjrzy swojej szyi!
Szlomo Rozencwajg ma się chrzcić, pyta więc chrześcijannina, co należy założyć na tę uroczystość.
- Co by ci tu poradzić? - zastanawia się zapytany. - My chodzimy do chrztu w pieluchach...
Ochrzciwszy tubylca misjonarz poucza go:
- Zapamiętaj sobie, że nie nazywasz się już Tutu a Jonatan. Możesz mieć tylko jedną żonę, a w piątek nie wolno ci jeść mięsa, tylko rybę.
W najbliższy piątek misjonarz zastaje jednak Jonatana nad pieczenią z antylopy.
- Co ci powiedziałem przy chrzcie, Jonatanie? - pyta zawiedziony.
Tubylec na to:
- Tutu nie jeść wcale mięso. Tutu wziąć antylopa, wrzucić do woda i powiedzieć: Ty już nie antylopa, ty ryba. Tak jak Jonatan.
|