![]() |
![]() |
||||
Temat
miesiąca
Spis artykułów Archiwum Kontakty Informacje Strona główna Poczta do redakcji
|
![]() |
Pucel to termin niedawno przyswojony polszczyźnie z angielskiego puzzle, oznaczającego układankę. Puclem do złożenia, o jakim tutaj mowa, jest wieniec młodych miast dopiero w XX w. wokół Gdańska wyrosłych, których jakoś nie sposób administracyjnie scalić z Gdańskiem w jedno wielkie, blisko milionowe miasto nad Zatoką Gdańską. Przypomnijmy co to za miasta i w jakiej kolejności nadawano im prawa miejskie: Sopot (1901), Gdynia (1926), Pruszcz Gdański (1941), Rumia (1954), Reda (1969), Żukowo (1989). W sumie sześć nowych miast, przed XX w. nie istniejących. O dawnym, niemieckim Gdańsku pisał Günter Grass: Było sobie kiedyś miasto, które obok przedmieść Orunia, Siedlce, Oliwa, Emaus, Pruszcz, Święty Wojciech, Młyniska i Nowy Port miało przedmieście o nazwie Wrzeszcz (Psie lata, Gdańsk 1990, s. 298). Można wymienić dużo więcej owych urbanizujących się okolic Gdańska, sukcesywnie w jego granice włączanych, na przykład Chełm, o którym mowa niżej. „Wyliczanka” przedstawiona przez Grassa jest literackim obrazem, retorycznym skrótem procesu rozrastania się dawnego Gdańska; do tego zniekształconym, gdyż Pruszcz dzielnicą Gdańska nie był, a wyodrębnił się jako miasto dopiero za Trzeciej Rzeszy, w 1941 r. Rzeczywisty obraz rozrostu miasta Gdańska w toku jego dziejów jest znacznie bogatszy. Weźmy ów Gdańsk przedrozbiorowy, otoczony wałami, rdzeń dzisiejszego organizmu miejskiego. Czy można go traktować jako jednolitą całość, pojedynczą dzielnicę obecnego Gdańska? Przecież i owo centrum systematycznie rozrastało się, wchłaniając kolejne jednostki urbanistyczne, wszystkie razem później otoczone wałami obronnymi. Rdzeniem historycznym było Główne Miasto, założone na prawie lubeckim przez księcia Świętopełka Wielkiego w połowie XIII w., dziś wzorem Warszawy, a raczej „slangu” warszawskiego, przezywane Starówką. Gdy w dwa wieki po założeniu miasto Gdańsk zrzuciło jarzmo teokratycznego Państwa Zakonnego i oddało się pod opiekę Królestwa Polskiego, było już obrośnięte licznymi obszarami zurbanizowanymi, temu Głównemu Miastu podporządkowanymi. Spoglądając w kierunku Motławy, po lewej stronie znajdowały się jednostki osadnicze o starszej od Głównego Miasta historii: Zamczysko, Osiek i Stare Miasto. Po przeciwnej, prawej stronie wyrosło Stare Przedmieście, a na styku jego z Głównym Miastem - szkutnicza nadmotławska Lastadia. I ten zespół szybko rozrósł się w cztery strony świata. Od północy doszło do niego krzyżackie Nowe Miasto, od południa Zaroślak. Przeskakując Motławę, powiększył się Gdańsk na wschodzie o dzielnicę nazwaną Długimi Ogrodami, a na zachodzie o inną - Nowe Ogrody. To wszystko objęły wały miejskie powstałe za dawnej Rzeczypospolitej. W ich obrębie znalazły się też trzy wyspy istniejące pomiędzy rozwidlonymi ramionami Motławy - najważniejsza Wyspa Spichrzów, a po obu jej krańcach - Ołowianka i Smolarnia. W sumie jest to dwanaście nazw miejscowych, wyróżniających cząstki składowe historycznego Gdańska „intra muros”. Wydane w 1959 r. podstawowe dzieło Jerzego Stankiewicza i Bohdana Szermera Gdańsk. Rozwój urbanistyczny i architektoniczny oraz powstanie zespołu Gdańsk-Sopot-Gdynia przypomina etapy dalszego poszerzania się obszaru miasta Gdańska, od XIX w. wylewającego się już „extra muros”. Pierwszy etap tego nastąpił po zakończeniu wojen napoleońskich, w 1817 r.: W granicach miejskiej gminy, poza śródmieściem znalazły się także niektóre przedmieścia: Nowy Port i Westerplatte, Nowe Szkoty, Wrzeszcz (bez Młynisk, Studzienki i Strzyży Górnej), Strzyża Dolna, Siedlce (bez Emaus), Chełm, Stare Szkoty i Oruńskie Przedmieście (bez Oruni) (s. 171). W latach 1828 i 1864 włączono do Gdańska obie części wsi Święty Wojciech. Jest rzeczą ciekawą, że nie włączono równocześnie do miasta Oruni. W r. 1877 przyłączono Nowe Szkoty, Składy, tereny położone między Aleją a Wisłą oraz Sienną Groblę. W r. 1902 przyłączono Strzyżę Górną, Suchanino, Studzienkę oraz Ostrów. W r. 1906 - część Młynisk, w r. 1907 - Przeróbkę. Łączny obszar miasta w r. 1907 wynosił 3260 ha. W r. 1914 włączono do miasta dalsze, rozległe terytoria, a więc Wisłoujście, Stogi, Krakowiec, Górki Zachodnie - słowem całe Zawiśle, odcinek mierzei pomiędzy starym a nowym ujściem Wisły z r. 1840, jak również Brzeźno, Zaspę i Młyniska. Ostatecznie przed I wojną światową obszar Gdańska przekroczył 6000 ha (s. 192). Wreszcie trzeci etap rozrostu Gdańska „extra muros” dokonał się w okresie międzywojennego Wolnego Miasta: Granice administracyjne samego miasta Gdańska pokrywały się początkowo z granicami z końca 1914 r. Dopiero w r. 1926 przyłączono do miasta Oliwę z Jelitkowem, a w r. 1933 Brętowo wraz z osiedlami wzdłuż potoku Strzyży, Emaus, Olszynkę, Błonia oraz Płonię (s. 222-3). Był to już ostatni akt rozrostu niemieckiego miasta Gdańsk. W szczególności godną uwagi jest w nim inkorporacja do Gdańska starszej od jego praw miejskich Oliwy. Jej dzieje, liczone od założenia tam opactwa cysterskiego, rozpoczynają się jeszcze w XII w. Ta stara metryka i bogate późniejsze dzieje nie przeszkodziły temu, aby od Gdańska odrębna Oliwa przekształciła się w jego dzielnicę jako Gdańsk-Oliwa. I ta ostatnia nazwa przyjęła się, stała się czymś naturalnym. Po włączeniu Oliwy granice administracyjne Gdańska dotarły do obszaru miasta Sopotu, liczącego wówczas zaledwie ćwierć wieku od uzyskania przezeń praw miejskich. Gdyby nie katastrofa II wojny światowej, następnymi etapami powiększania się Gdańska byłoby bez wątpienia włączenie do niego od północy Sopotu, a od południa dopiero podczas II wojny światowej przekształconego w miasto Pruszcza Gdańskiego. W tym samym roku 1926, w którym starodawna Oliwa stała się dzielnicą Gdańska, nadano prawa miejskie Gdyni, budowanej wtedy tuż za północną miedzą graniczną Wolnego Miasta. W Polsce dwudziestolecia międzywojennego priorytet polityczny nadano budowie tutaj polskiego portu morskiego, a przy nim polskiego nadmorskiego miasta - jako przeciwstawienie niemieckiemu, pozostawionemu wtedy poza granicami Polski - Gdańskowi. Był to kolejny dowód na to, że historia nieraz się przecież powtarza. Było wcześniej w dziejach Gdańska podobne dwudziestolecie, pomiędzy pierwszym (1772) i drugim (1793) rozbiorem Rzeczypospolitej. W 1772 r. zagarnęły Prusy całość należących do Rzeczypospolitej Prus Królewskich, z wyjątkiem dwóch miast: Gdańska i Torunia. Świadome swej pozycji bogatych, niezależnych miast hanzeatyckich, polegających w swej obronie na samych sobie - miasta te nie chciały być podporządkowane absolutyzmowi - choć „oświeconemu” - króla pruskiego. W tamtych czasach tożsamość etniczna nie miała mocy decydującej. Gdy w 1793 r. wreszcie wojska pruskie weszły do Gdańska, opuścił je ojciec Artura Schopenhauera z pięcioletnim wtedy przyszłym filozofem i resztą rodziny, przenosząc się do innego z wolnych miast hanzeatyckich - Hamburga, ażeby - jak powiadał - wolnym oddychać powietrzem. Oswald Spengler w swym monumentalnym dziele o cywilizacjach podkreśla potrzebę wyraźnego rozróżnienia między analogiami a homologiami. Pierwsze to podobieństwa sytuacyjne, drugie wyrażają tożsamość funkcjonalną. Analogiami są w tym znaczeniu dwa gdańskie Wolne Miasta - napoleońskie (1807-1813) i międzywojenne (1919-1939); homologiami - Gdańsk okupowany przez owe sześć lat przez Napoleona i podobnie przez sześć lat (1939-1945) poddany władzy Hitlera, ale także Gdańsk pod presją pruską w dwudziestoleciu pomiędzy kolejnymi rozbiorami i Gdańsk pod presją polską w dwudziestoleciu międzywojennym. O tym pierwszym dwudziestoleciu pisze Kazimierz Piwarski: W rezultacie w pierwszym rozbiorze Polski w r. 1772 Pomorze przeszło do Prus, a Gdańsk pozostał przy Polsce, z którą był połączony jedynie drogą wiślaną. Wyłoniło się teraz pytanie, gdzie kończy się terytorium Pomorza, a zaczyna terytorium Gdańska? Fryderyk II rozstrzygnął je, oczywiście, w sposób dla siebie najkorzystniejszy... Wojska pruskie zajęły m.in. Wrzeszcz, Starą Szkocję (Alt Schottland), Stolzenberg, chwilowo również Szkarpawę i Hel, a co najważniejsze - Nowy Port, jako terytorium należące do klasztoru oliwskiego. Oznaczało to odcięcie Gdańska od morza... Natomiast z wiosek podmiejskich utworzył osobne miasto (Stolzenberg), które miało spełnić tę rolę, jaką niegdyś Krzyżacy wyznaczyli Nowemu Miastu: konkurenta dla Gdańska. Wabił ludność do tej osady różnymi udogodnieniami, założył tam dyrekcję poczty, która utrudniała komunikację pocztową miasta. Dla konkurencji z targami gdańskimi urządził targi w Starej Szkocji (Alt Schottland) (Dzieje Gdańska w zarysie, Gdańsk 1997, s. 170-174). Czyż nie przypomina to wypisz wymaluj sytuacji z dwudziestolecia międzywojennego, kiedy gdyński port morski stanowił odpowiednik dawnego Nowego Portu, a powstające przy nim wielkie miasto Gdynia - owego Stolzenbergu, czyli po nowemu Chełma? Gdy tylko gdańszczanie zyskali wpływ na odwrócenie dawnej niekorzystnej sytuacji, od razu, przy pierwszym powiększeniu miasta w 1817 r. wszystkie wymienione konkurencyjne podmiejskie osady - Wrzeszcz, Stare Szkoty, a nade wszystko Chełm (Stolzenberg) i Nowy Port weszły w granice administracyjne miasta jako nowe dzielnice Gdańska. Można było oczekiwać, że i w XX w., gdy tylko zniknie granica państwowa oddzielająca Gdynię od Gdańska, scalenie administracyjna tych miast bardzo szybko nastąpi. Podczas II wojny światowej administracja Trzeciej Rzeszy połączenia tych miast w jedno nie dokonała. Ograniczyła się do symbolicznego aktu połączenia Gdańska poprzez Sopot z Gdynią przez unifikację głównej ulicy przez te trzy miasta prowadzącej. Na całej długości, od Bramy Oliwskiej w Gdańsku po Plac Kaszubski w Gdyni, nadano jej nazwę Alei Adolfa Hitlera. Nazwa ta oczywiście znikła po wojnie, ale i jednolita ulica rozpadła się na pięć odcinków pod różnymi nazwami: z Gdańska do Wrzeszcza jest to Al. Zwycięstwa, poprzez Wrzeszcz i Oliwę - ul. Grunwaldzka, poprzez Sopot - Al. Niepodległości, przez Orłowo i Redłowo - ponownie Al. Zwycięstwa i na koniec w śródmieściu Gdyni staje się ul. Świętojańską. Ta dezintegracja ulicy symbolizuje utrzymującą się dezintegrację miejską, podobnie jak i powtarzanie się tych samych nazw ulic i placów w poszczególnych administracyjnie odrębnych jednostkach miejskich. Czy już podczas wojny powstał plan wspólnego zagospodarowania miast wzdłuż tej głównej trasy położonych? Są tacy, którzy kryptonim „Plan GD”, jaki pojawił się rychło po wojnie, objaśniali jako zbitkę pierwszych liter nazwy Gdańska jak i Gdyni; inni z kolei dowodzili, że owo „GD” to pozostałość po niemieckim planie Gotenhafen-Danzig, skrócie od niemieckich nazw obu głównych miast. W Polsce Ludowej należało zacząć od stworzenia tutaj jednego wielkiego miasta. Dlaczego tego wówczas nie zrobiono? Potrzeby życia codziennego społeczności, jaka teraz zaczęła się tutaj osiedlać, jednoznacznie za taką integracją przemawiały. Zahamowania występowały jedynie w sferze świadomości. Sentyment do „polskiej” Gdyni sugerował utrzymanie jej odrębności miejskiej jako symbolu - pamiątki po dwudziestoleciu międzywojennym. Takie resentymenty, namiętności i animozje prowadziły do konkluzji wręcz paranoicznych: Nie brakowało wśród nich nawet takich pomysłów... jak rezygnacja z odbudowy Gdańska i całkowite postawienie na „polską” Gdynię - czytamy w studium Stankiewicza i Szermera (Gdańsk. Rozwój urbanistyczny i architektoniczny oraz powstanie zespołu Gdańsk-Sopot-Gdynia, s. 275). To zupełnie tak, jak gdyby władze pruskie po wojnach napoleońskich przestały się interesować „krnąbrnym” wobec nich Gdańskiem, rozbudowując w dalszym ciągu konkurenta Gdańska z dwudziestolecia międzyrozbiorowego - ów Stolzenberg, czyli Chełm. Potrzeby życia codziennego tworzyły szybko przeciwstawną do tamtej, „integracyjną” świadomość mieszkańców wchodzących tu w grę miast. Żywiołowo wytworzyła się nazwa Trójmiasto na wspólne określenie dla Gdańska, Sopotu i Gdyni. Nazwa „sama w sobie” sympatyczna, będąca polskim odpowiednikiem greckiego Tripolis, którego trzy antyczne egzemplarze znajdujemy w basenie śródziemnomorskim. Byłaby odpowiednia dla potrójnego miasta świeżo powstałego, bez korzeni, bez tradycji. Barbarzyństwem natomiast byłoby zastępowanie tysiącletniej już nazwy Gdańsk takim bezosobowym „Trójmiastem”. Pomimo to nazwa ta ciągle straszy, bo wciąż jeszcze gdański pucel pozostaje rozsypany. Andrzej Piskozub Autor jest profesorem zwyczajnym na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie kieruje Katedrą Nauki o Cywilizacji na Wydziale Nauk Społecznych.
Zobacz:
Historia | Poglądy | Wywiady
| Heraldyka | Religia i polityka
| Polska daleka i bliska
|
Data publikacji
|
|
![]() |
||||
|
|