Faceci
w czerni II
Reżyseria: Barry Sonnenfeld
Scenariusz: Robert Gordon i Barry Fanaro
Występują: Will Smith, Tommy Lee Jones, Lara Flynn Boyle, Tony Shalhoub,
Rip Torn
Zdjęcia: Greg Gardiner
Produkcja: USA 2002
Dystrybucja w Polsce: Warner Bros.
W kinach od 2 sierpnia 2002
Opis:
Jak pamiętamy
z pierwszego filmu o facetach w czerni, tytułowi faceci to funkcjonariusze
supertajnej rządowej agencji zajmującej się kontrolą pobytu kosmitów
na Ziemi. Tak, tak - zgodnie z podejrzeniami wielu osób rząd amerykański
od dawna ukrywa przed opinią publiczną istnienie Obcych. Mało, że ukrywa.
Wydaje im wizy wjazdowe na naszą planetę, karty tymczasowego pobytu,
utrzymuje w społeczności Obcych na Ziemi ład i porządek. Tym wszystkim
zajmują się Faceci w Czerni.
Gadatliwy
nowicjusz, agent J z pierwszego filmu (Will Smith), jest teraz gwiazdą
Facetów w Czarni. Jego mistrz, kostyczny agent K (Tommy Lee Jones),
na własną prośbę został "zneutralizowany" (czyli poddany wymazywaniu
pamięci) i przeszedł w stan spoczynku. Tymczasem nad Ziemią zawisa śmiertelne
niebezpieczeństwo. Z kosmosu przybywa wyjątkowo wredny stwór imieniem
Serleena. We własnej osobie odrażający, potwór przybiera postać powabnej
modelki bielizny (Lara Flynn Boyle) i knuje spisek, który grozi całemu
światu. Agent J sam nie da rady. Potrzebuje pomocy agenta K. Problem
w tym, że po skasowaniu pamięci K nie wie, że był Facetem w Czerni i
że widywał kosmitów. Były superagent pracuje teraz jako naczelnik prowincjonalnej
poczty wśród pól Massachusetts. J musi szybko przywrócić go do stanu
używalności.
Recenzja:
Powtórka
z rozrywki - i niewiele więcej. Ale ponieważ w wypadku Facetów w czerni
rozrywka była przednia, powtórka też wypada nieźle. Nie dostajemy wprawdzie
nic nowego, ale wciąż jest wdzięcznie i śmiesznie.
Barry
Sonnenfeld, kiedyś operator braci Coen, później wybitnie kasowy reżyser,
ma dobrą rękę do sequeli. Rodzina Adamsów numer 2 nie ustępowała w niczym
numerowi jeden. Z Facetami w czerni też się Sonnenfeldowi powiodło,
chociaż tu sprawa wygląda o tyle inaczej, że pewną część uroku oryginału
stanowił hecny i atrakcyjny pomysł na wyjaśnienie zagadki tytułowych
Facetów. Kim są ci goście w ciemnych garniturach i okularach słonecznych,
którzy na polecenie rządu ukrywają przed społeczeństwem Ważne Sprawy,
np. tajemnicę Trójkąta Bermudzkiego, prawdę o potworze z Loch Ness czy,
dajmy na to, istnienie kosmitów? Pierwsza część filmu przynosiła odpowiedź
na odwieczne pytanie: kim są "Oni". Oczywiście urzędnikami
supertajnej agendy, tymi którzy pociągają za wszystkie sznurki i wiedzą
więcej - Facetami w Czerni. "Oni" to właśnie my - mówił w
Facetach Tommy Lee Jones.
Cóż,
pomysł znamy już z części pierwszej, a druga nic nowego do niego nie
wnosi. Faceci w Czerni numer 2, są po prostu dalszym ciągiem jedynki.
Kto nie widział oryginału, powinien koniecznie nadrobić tę zaległość
przed wybraniem się na sequel. "Dwójka" przeznaczona jest
dla widzów, którzy znają Facetów w Czerni. Kto ich nie zna, będzie miał
trudności ze zorientowaniem się o co chodzi, nie mówiąc o złapaniu większości
gagów i smaczków.
A gagów
i smaczków w Facetach nie brakuje. Film jest szybki, skrzy się od dowcipów,
pomysłów, wybornych dialogów i ma właściwy komediom Sonnenfelda bezpretensjonalny
wdzięk, który podbił widzów "jedynki." To bardzo zabawne,
sympatyczne kino dla wszystkich - lekkie, ale nie obrażające niczyjej
inteligencji. Jest też fajnie zagrane - Will Smith i Tommy Lee Jones
robią wrażenie, jakby nieźle się przy tym wszystkim bawili. Wspomaga
ich Lara Flynn "Twin Peaks" Boyle, która wypada wielce przekonywująco
jako bezwzględny potwór w pięknej skórze modelki od prezentacji bielizny.
Nie sposób nie wspomnieć także o Franku Mopsie - kosmicie zakamuflowanym
w postaci gadającego psa rasy mops. Scena, w której mopsik nuci ochrypłym
głosem "I will survive", doprowadzając do szału agenta J,
jest sama w sobie warta pieniędzy na bilet.
Barry
Sonnenfeld proponuje w Facetach w Czerni 2 po prostu więcej tego samego.
Ma to pewien sens, ponieważ filmy o agentach w pogrzebowych garniturach
są a jakiegoś nieznanego mi powodu krótkie, i wielu widzów mogło po
pierwszej części chcieć jeszcze. Inna sprawa, że w wypadku niektórych
kasowych hitów 90 minut to baaardzo dużo i wystarczy aż nadto. Na szczęście
nie jest to przypadek Facetów w Czerni. Wychodząc z "dwójki",
czułem, że nie miałbym nic przeciwko skonsumowaniu jeszcze jednego odcinka.
Facetów w Czerni da się lubić.
Stach
Szabłowski
Tekst pochodzi
ze strony http://www.e-zone.pl/