Magazyn.Reporter.pl   Reporter.pl   ustaw jako stronΩ startow▒   dodaj do ulubionych   nasz e-mail
Magazyn Reporter nr 07-08  Historia Reportera  Wsp≤│praca  e-ankiety
 Archiwalne artyku│y  Reporta┐e  Nauka  Kultura  Tw≤rczo╢µ  Wywiady  Opinie
 
ARCHIWUM
Tematyczne
Od redakcji
Reporta┐e
Podr≤┐e
Wydarzenia
Nauka
Cz│owiek
ªwiat
Kosmos
Enigma
Technologie
Kultura
Muzyka
Literatura
Film
Fotografia
Sztuka
Tw≤rczo╢µ
Opowiadania
Powie╢ci
Poezja
Wywiady
Go╢µ specjalny
Ludzie sieci
Opinie
Felietony
Listy
Forum
Inne
WWWyb≤r

Wejdz i sprawdz!

s k u t e c z n a   r e k l a m a
Wejdz i sprawdz!

Magazyn Reporter nr 09/2002
Data wydania: 2002.09.01
<<< poprzedni artyku│spis tre╢ci nastΩpny artyku│ >>>

Tw≤rczo╢µ
Grzegorz i kobiety odc.23
K.D.Fido

"Droga Pani Melanio!

Zdecydowa│am siΩ napisaµ do Pani o moim problemie, bo ma pani takie ┐yciowe podej╢cie i nie pisze pani jak te stare baby w r≤rznych poradnikach, ┐e kobieta jak wyjdzie za m▒┐, to ju┐ nic nie mo┐e tylko byµ kuht▒ i nawet rzadnych przyjemno╢ci jej nie wolno. Widaµ ┐e jest pani m│oda i pewnie jeszcze nikogo pani nie ma a jerzeli tak to ja pani ┐yczΩ szczΩ╢cia.

M≤j problem jest taki ┐e chcia│abym byµ modelk▒ i nawet my╢lΩ ┐e siΩ do tego nadajΩ bo jestem szczup│a i nieb┐ydka ale moja rodzina a zw│aszcza m≤j m▒┐ nie chc▒ o tym s│yszeµ. M≤wi▒, ┐e mi odbi│o i ┐e jak wysz│am za m▒┐ to powinnam mieµ dziecko i siΩ nim zajmowaµ a ja nie chcΩ mieµ teraz rzadnych dzieci, bo siΩ roztyje.

Nie wiem, co robiµ, bo p┐ecie┐ siΩ nie rozwiodΩ bo jestem wie┐▒ca a m≤j m▒┐ my╢li ┐e mo┐e mi nie pozwoliµ wzi▒╢µ udzia│u w konkursie na modelkΩ. Poza tym ci▒gle siΩ k│ucΩ z rodzin▒ bo oni ju┐ ca│kiem powariowali.

Niech Pani napisze w "Luizie" ┐e cz│owiek morze robiµ to co chce a nie ulegaµ wp│ywowi innych albo co i niech Pani opisze moj▒ historiΩ tylko niech pani zmieni mi imie i jakie╢ szczegu│y, ale nie za du┐o, ┐eby nie by│o ┐e to ja co╢ napisa│am, ale ┐ebym ja siΩ domy╢li│a. Je╢li pani to zrobi to bardzo pani mi pomorze.

I proszΩ nie pisaµ listu do mnie do domu bo kto╢ mo┐e mi go otwo┐yµ.

Bardzo pozdrawiam Pani▒ i ca│▒ RedakcjΩ Luizy, kt≤ra jest moj▒ ulubion▒ gazet▒ i kupujΩ ka┐dy numer.

Ewelina (23 lata) z Bujawy k. Koprzyna

Grzegorz odwr≤ci│ kopertΩ:

"Ciekawe, jak ona sobie wyobra┐a, ┐e kto╢ jej odpisze do domu, je╢li nie poda│a adresu?" - Pomy╢la│.

* * *

Temperatura spada│a. Grzegorz zak│ada│ pod kurtkΩ dwa swetry i gruby, nieco ju┐ sfilcowany i wyp│owia│y szalik. Przypuszcza│, ┐e wygl▒da w tym jak ostatni patafian, ale nie m≤g│ tego sprawdziµ, poniewa┐ w "garsonierze na niskim parterze" nie by│o lustra, a w ma│ym lusterku, kt≤rego u┐ywa│ przy goleniu siΩ, guzik by│o widaµ.

Najgorsze jednak by│o to, ┐e w mieszkaniu by│o prawie tak zimno, jak na zewn▒trz, co najbardziej dawa│o mu siΩ we znaki w nocy. Sypia│ w skarpetkach i starej bluzie dresowej, zak│adanej na pi┐amΩ, a mimo to budzi│y go sny o topieniu siΩ w zamarzaj▒cej rzece, przewr≤conym psim zaprzΩgu w okolicach bieguna albo o rozbitej kibitce, kt≤r▒ wywo┐ono go na Sybir. Nie potrzebowa│ studi≤w psychologicznych, ┐eby wyja╢niµ sobie genezΩ tych sn≤w - by│o mu zimno.

* * *

Kobiety pracuj▒ce, ambitne i na stanowisku, takie, jak Ma│gorzata, musz▒ dbaµ o sw≤j wizerunek w ╢rodowisku, w kt≤rym siΩ obracaj▒. Musz▒ te┐ dbaµ o to, aby obracaµ siΩ w odpowiednim dla siebie ╢rodowisku. A przede wszystkim o to, aby z tego ╢rodowiska nie wypa╢µ.

W zwi▒zku z tym konieczno╢ci▒ jest dla nich uczestnictwo w niekt≤rych wydarzeniach towarzyskich, takich, jak na przyk│ad inauguracje nowych pism kobiecych, produkt≤w firm kosmetycznych i odzie┐owych; przyznawanie presti┐owych tytu│≤w dla artyst≤w, polityk≤w i dzia│aczy spo│ecznych, a tak┐e bardziej prywatne imprezy u znajomych ze ╢rodowiska. Takie, jak na przyk│ad imieniny Eli Bisztalskiej.

Ela by│a (prawdopodobnie) r≤wie╢niczk▒ Ma│gorzaty. Obecnie by│a ┐on▒ przewodnicz▒cego jednej z najpopularniejszych partii, a zarazem w│a╢ciciela odnosz▒cych sukcesy firm, w zwi▒zku z czym jej corocznie ╢wiΩtowane imieniny zyska│y na atrakcyjno╢ci, gdy┐ mo┐na by│o spotkaµ na nich jeszcze wiΩcej wp│ywowych os≤b, ni┐ kiedy╢.

Ma│gorzata wiedzia│a, ┐e u Eli spotka wszystkie swoje przyjaci≤│ki i ┐e ka┐de z nich zrobi wszystko, aby wygl▒daµ jeszcze m│odziej i jeszcze bardziej osza│amiaj▒co ni┐ na poprzedniej imprezie, w zwi▒zku z czym, nie chc▒c wygl▒daµ przy nich jak ostatnie pomiet│o, ju┐ cztery dni wcze╢niej zafundowa│a sobie dodatkowe zabiegi w gabinecie kosmetycznym, kupi│a now▒ kreacjΩ w ekskluzywnym butiku i um≤wi│a siΩ ze swoj▒ fryzjerk▒ - pani▒ Jol▒, tu┐ przed wyj╢ciem.

Efekt by│ wiΩcej ni┐ zadowalaj▒cy. Ma│gorzata przegl▒da│a siΩ w du┐ym lustrze w swojej sypialni przez dobre piΩtna╢cie minut, a potem zawo│a│a EmilkΩ.

- Jak wygl▒dam? - Spyta│a.
- Cool. - Odpowiedzia│a jej c≤rka.
- To znaczy, ┐e dobrze? - Upewni│a siΩ Ma│gorzata.
- Tak. I bardzo m│odo. Tylko musisz byµ bardziej na czasie. No wiesz, m≤wi siΩ "cool", jak co╢ jest super. - Wyja╢ni│a.
- Postaram siΩ zapamiΩtaµ. - Obieca│a Ma│gorzata, my╢l▒c, jak to dobrze mieµ tak▒ c≤rkΩ, jak Emilka. Tak▒ prawdziw▒, nie sprawiaj▒c▒ problem≤w, dorastaj▒c▒ nastolatkΩ.

Jedynym problemem Ma│gorzaty by│o w tej chwili to, ┐e udawa│a siΩ na tΩ imprezΩ sama. To znaczy bez faceta. Takie co╢ nie zdarzy│o siΩ jej przez ca│e lata. Zawsze kogo╢ mia│a. Choµby przelotnie, ale zawsze mia│a z kim p≤j╢µ na imieniny do Eli, do Elwirki, do Marysi i innych kole┐anek. Ale teraz Zygmunt odszed│, a Grze╢ by│ przecie┐ za m│ody, ┐eby go oficjalnie przedstawiaµ. Choµ, to na pewno wywo│a│oby ┐ywe zainteresowanie w ca│ym towarzystwie: ona, Ma│gorzata, ci▒gle jeszcze jest atrakcyjna dla takich m│odych ch│opc≤w... tyle, ┐e ten dzieciak kompletnie nie umia│ siΩ ubraµ ani zadbaµ o siebie. Gdyby by│ jakim╢ artyst▒ - malarzem, aktorem, czy choµby muzykiem rockowym, jeszcze by to jako╢ usz│o, ale on by│ psychologiem. Wypada│oby, ┐eby wygl▒da│ jako╢ bardziej... powa┐nie.

Przez chwilΩ Ma│gorzata mia│a nawet pomys│, ┐eby zaproponowaµ mu towarzyszenie jej na imieninach Eli, ale kiedy zobaczy│a te jego dwa swetry robione chyba przez babciΩ na szyde│ku, te powycierane sztruksy, te skopane martensy, prawdopodobnie nie oryginalne i kupione na bazarze... I jeszcze ten zaczerwieniony nos. Kto╢ taki absolutnie nie nadawa│ siΩ do p≤j╢cia na imprezΩ, znajomi gotowi pomy╢leµ, ┐e z braku innych spodni w jej zasiΩgu, zaczΩ│a wyci▒gaµ kloszard≤w z rynsztoka, a to by│oby strasznie upokarzaj▒ce.

Dlatego w│a╢nie bra│a ze sob▒ EmilkΩ. Oficjalnym pretekstem by│o "wprowadzenie c≤rki do towarzystwa" - tak to nazwa│a w rozmowie z El▒, gdy ta zadzwoni│a z zaproszeniem.

- Widzia│am zdjΩcia Emilki w kt≤rej╢ gazecie. Jest taka ╢liczna. - Zachwyca│a siΩ Ela. - musisz byµ z niej bardzo dumna. Przyprowad╝ j▒, oczywi╢cie.

* * *

- Jeste╢ gotowa? - Zapyta│a Ma│gorzata, opuszczaj▒c wreszcie swoj▒ sypialniΩ.
- Jasne. - Odpar│a Emilia, wychodz▒c ze swojej w obcis│ej "ma│ej czarnej". Wygl▒da│a ol╢niewaj▒co - skromny str≤j podkre╢la│ jej m│odo╢µ, urodΩ i zgrabn▒ sylwetkΩ.
- Magda, zamkniesz za nami? - Zawo│a│a Ma│gorzata w stronΩ pokoju drugiej c≤rki.

* * *

Podczas gdy Ma│gorzata i jej c≤rka udawa│y siΩ na imieniny do Eli, Grzegorz znajdowa│ siΩ w poci▒gu ekspresowym relacji Warszawa-Krak≤w, jad▒c w odwiedziny do rodziny, kt≤rej nie widzia│ ju┐ od ponad piΩciu miesiΩcy. I jako╢ mu jej nie brakowa│o, w zwi▒zku z czym mia│ poczucie winy, kt≤re oczywi╢cie sobie u╢wiadamia│. Bardziej brakowa│o mu Roksany i Klary, kt≤re, jak w│a╢nie siΩ okazywa│o, by│y chyba najbli┐szymi mu osobami.

Dominuj▒cym uczuciem by│o jednak ciep│o zapchanego lud╝mi przedzia│u oraz obawa, ┐e nie zd▒┐y skorzystaµ z chusteczki do nosa w obliczu wyj▒tkowo upierdliwych roztop≤w, kt≤re podwy┐szona temperatura otoczenia wywo│a│a w jego nosie. Poza katarem dokucza│ mu kaszel, b≤l gard│a i og≤lne │upanie w ko╢ciach, czyli prawdopodobnie grypa, jednak nie m≤g│ udaµ siΩ do lekarza, aby stwierdziµ to z ca│▒ pewno╢ci▒ i uzyskaµ pomoc w tym zakresie, poniewa┐ ma│opolska i mazowiecka kasa chorych nie podpisa│y ze sob▒ jakiej╢ umowy.

* * *

Ela i jej m▒┐ - Janusz przywitali je bardzo ciep│o:
- To ty masz ju┐ tak▒ du┐▒ c≤rkΩ? - Uda│ zdziwienie Janusz.
- Jaka do ciebie podobna. - Dorzuci│a Ela, choµ obie dobrze wiedzia│y, ┐e Emilia wcale nie jest do niej podobna.

ChwilΩ p≤╝niej Emilia wda│a siΩ w rozmowΩ z Matyld▒ Boraj i inn▒ m│od▒ dziewczyn▒, kt≤ra, jak siΩ okaza│o te┐ by│a modelk▒ i Emilia spotka│a j▒ ju┐ kiedy╢ na jakim╢ castingu, Ma│gorzata tymczasem uda│a siΩ do stolika, kt≤ry okupowa│a reszta jej przyjaci≤│ek: Marysia, Elwira, Basia i Karina. Ta ostatnia zauwa┐y│a j▒ pierwsza.

- O, Ma│gosia! - Zawo│a│a. - Siadaj, kochanie, jak │adnie wygl▒dasz!

Ma│gorzata odwzajemni│a komplement i przez chwilΩ wszystkie oddawa│y siΩ wzajemnemu wychwalaniu swoich kreacji, dodatk≤w, fryzur oraz m│odego wygl▒du. Wreszcie Basia zapyta│a.

- A gdzie... eee... przysz│a╢ z kim╢?
- Z c≤rk▒. - Odpar│a Ma│gorzata. - Wprowadzam j▒ w towarzystwo. - Wyja╢ni│a.
- Z kt≤r▒ c≤rk▒? - Spyta│a z g│upia farant Marysia, kt≤ra nigdy nie grzeszy│a zbytni▒ inteligencj▒.

Nikt nie odpowiedzia│ jej na to idiotyczne pytanie, natomiast Karina zapyta│a, ile Emilia ma lat. - W styczniu osi▒gnie pe│noletno╢µ. - Powiedzia│a z dum▒ Ma│gorzata. - No, no... bΩdziesz mia│a doros│▒ c≤rkΩ... Co╢ podobnego. - U╢miechnΩ│a siΩ Basia. - Kiedy moja úucja bΩdzie taka... ja bΩdΩ ju┐ star▒ bab▒...

úucja - c≤rka Basi mia│a trzy latka. Mia│a te┐, co prawda, dwie, od dawna pe│noletnie siostry, a nawet dwoje siostrze±c≤w, ale Basia lubi│a my╢leµ o sobie przede wszystkim, jako o matce trzyletniego dziecka. To j▒ odm│adza│o.

- Nawet siΩ nie obejrzymy, jak zostaniemy babciami. - Powiedzia│a Elwira, nie zwa┐aj▒c na to, ┐e dwie spo╢r≤d nich ju┐ mia│y okazjΩ babciami zostaµ, a ona sama nie mog│a byµ pewna czy nie osi▒gnΩ│a ju┐ tego statusu, jako ┐e jej syn, Sebastian, od kilku lat nie utrzymywa│ z ni▒ ┐adnych kontakt≤w.

Basia odwr≤ci│a siΩ dyskretnie i zapyta│a Ma│gorzatΩ. - A widzia│a╢, z kim przysz│a Mielnicka?

Bo┐ena Mielnicka kiedy╢ przyja╝ni│a siΩ z nimi, ale potem zrobi│a wielk▒ karierΩ w filmie. Nawi▒za│a romans z pewnym re┐yserem, kt≤ry robi│ jeden z pierwszych w Polsce seriali tasiemcowych, inspirowany prawdopodobnie "Dynasti▒", no i w ramach tej inspiracji znalaz│a siΩ w nim rola dla nie najm│odszej ju┐ Mielnickiej, kt≤ra zagra│a wredn▒ by│▒ ┐onΩ ojca rodziny, obnosz▒c▒ luksusowe kreacje. To przysporzy│o jej wielkiej popularno╢ci, od kt≤rej powywraca│o jej siΩ we │bie i zaczΩ│a zadzieraµ nosa. Jej by│e przyjaci≤│ki skwitowa│y to stwierdzeniem, ┐e Mielnicka ca│kowicie zidentyfikowa│a siΩ ze swoj▒ rol▒. Potem wysz│a za ameryka±skiego multimilionera i wyjecha│a za ocean. Jakie╢ p≤│ roku temu multimilioner wymieni│ j▒ na nowy model i wr≤ci│a, ale wcale nie spu╢ci│a z tonu, a wrΩcz przeciwnie. Nie do╢µ, ┐e zadziera│a nosa jak nigdy dot▒d, to jeszcze bezwstydnie przychodzi│a sama na wszystkie spotkania towarzyskie, demonstruj▒c wysoko╢µ przyznanych jej aliment≤w wyzywaj▒cymi kreacjami i dostawiaj▒c siΩ do cudzych mΩ┐≤w i narzeczonych. A ci kretyni od razu zaczynali jej nadskakiwaµ, ╢lini▒c siΩ jak niemowlaki. Jedyne, co one, kobiety, mog│y z tym zrobiµ, to ignorowaµ j▒ na tyle, na ile pozwala│a im wysoka kultura osobista i zapomnieµ, ┐e kiedy╢ by│a ich przyjaci≤│k▒, do kt≤rej m≤wi│y po imieniu i nazywaµ j▒ po nazwisku. W dodatku, panie±skim, przy kt≤rym pozosta│a, jako, ┐e jej jedyny, opr≤cz Amerykanina, ma│┐onek, nazywa│ siΩ Jelito.

- Z kim? - Zapyta│a konspiracyjnie Ma│gorzata.
- Z trzydziestolatkiem. - Powiedzia│a Marysia.
- Albo nawet dwudziestopiΩcio... - Zachichota│a Elwira. - A jak siΩ ubiera...
- Moim zdaniem to gej. - Oznajmi│a stanowczo Karina, kt≤ra prowadzi│a program po╢wiΩcony modzie i du┐o wiedzia│a na ten temat.

Mia│a tak┐e wiele teorii na temat tego, jakich informacji dostarczaj▒ ludzie otoczeniu poprzez sw≤j str≤j. Od kilku lat pisa│a nawet ksi▒┐kΩ na ten temat, ale ci▒gle jako╢ brakowa│o jej dyscypliny, ┐eby tΩ ksi▒┐kΩ sko±czyµ.

- Co╢, ty? Gej? - Powt≤rzy│a przyciszonym g│osem Marysia.
- Jest ubrany awangardowo, ale ze smakiem, co╢ pomiΩdzy Jean-Paul Gauthierem, a Dolce i Gabban▒. - Oceni│a Karina, zaci▒gaj▒c siΩ cygaretk▒. - To typowe dla gej≤w. Nie wiem tylko, czy to dlatego, ┐e ci projektanci ich inspiruj▒, bo te┐ s▒ gejami i inni geje siΩ z nimi identyfikuj▒, czy mo┐e wszyscy geje ubieraj▒ siΩ tak z natury, a ci projektanci akurat odnie╢li sukces i wprowadzili tΩ niszow▒ modΩ na salony.
- No ale po co Mielnicka mia│aby chodziµ z gejem? - Nie mog│a zrozumieµ Marysia.

Pozosta│e dziewczyny te┐ to zastanawia│o, ale ┐adna nie przyzna│aby siΩ do tego tak rozbrajaj▒co otwarcie jak ta idiotka.

- Marysia, czy ja ci to muszΩ t│umaczyµ? - Spyta│a zniecierpliwiona Karina. Marysia zrozumia│a, ┐e znowu wypu╢ci│a siΩ ze swoj▒ niewiedz▒ i postanowi│a udaµ, ┐e siΩ domy╢la.
- Aha... - Powiedzia│a konspiracyjnym g│osem i wszystkie zachichota│y, tak, na wszelki wypadek.

* * *

Nie wiΩcej ni┐ p≤│ godziny p≤╝niej, nak│adaj▒c sobie niskokaloryczn▒ sa│atkΩ przy bufecie, Ma│gorzata mia│a okazjΩ zobaczyµ na w│asne oczy Mielnick▒ i jej "geja". Zrobi│o to na niej bardzo silne wra┐enie: nie do╢µ, ┐e ten nieboraczek wygl▒da│ tak nΩdznie, ┐e Grze╢, w por≤wnaniu z nim by│ niezwykle wytwornym mΩ┐czyzn▒, to jeszcze (Ma│gorzata by│a gotowa powiedzieµ to w pysk tej Mielnickiej, gdyby ta usi│owa│a wej╢µ jej w drogΩ): tak szpetnego ry│a jeszcze u ┐adnego ch│opa nie widzia│a!

Ch│opiec - to okre╢lenie najbardziej Ma│gorzacie pasowa│o do tego biedaczka, wa┐y│ chyba mniej ni┐ Mielnicka, kt≤ra ci▒gle siΩ odchudza│a i podobno cierpia│a na bulimiΩ. Mia│ bure w│osy, kt≤re wygl▒da│y jak t│uste, kostropate czo│o, zapad│e policzki i wystaj▒cy podbr≤dek, a tak┐e nos wygiΩty w bok pod k▒tem oko│o 30 stopni. Kiedy siΩ do kogo╢ u╢miechn▒│, Ma│gorzata ujrza│a dwa rzΩdy zΩb≤w, kt≤re, gdyby zobaczy│a je wyjΩte z kontekstu, bez w▒tpienia wziΩ│aby za zΩby nutrii. Ca│o╢ci dope│nia│ str≤j, wygrzebany prawdopodobnie na ╢mietniku, na kt≤ry wyrzucono to, co nie nadawa│o siΩ na towar do najgorszego ciucholandu w Polsce.

Zauwa┐y│a tak┐e, ┐e ta pokraka niesamowicie przyci▒ga uwagΩ wszystkich, co w sumie nie by│oby niczym dziwnym, gdyby nie fakt, ┐e wszyscy, a szczeg≤lnie kobiety, zachowuj▒ siΩ tak, jakby osobiste spotkanie z dziwol▒giem, a zw│aszcza rozmowa z nim, by│y jakim╢ wielkim zaszczytem. Kr≤tko m≤wi▒c: Mielnicka i jej partner, czy kim tam on dla niej by│, stanowili g│≤wn▒ atrakcjΩ najwa┐niejszych imienin na jesieni.

Teraz Ma│gorzata chrupa│a swoj▒ sa│atkΩ i nie zwa┐aj▒c na o┐ywion▒ rozmowΩ jej przyjaci≤│ek, ca│kowicie oddawa│a siΩ rozmy╢laniom na dwa, nurtuj▒ce j▒ tematy: po pierwsze - dlaczego kobieta, kt≤ra budzi takie zainteresowanie, jak Mielnicka, prowadza siΩ z tak▒ poczwar▒ i jeszcze do tego wzbudza sensacjΩ, jakby przygadanie sobie szpetnego lumpa by│o szczytem osi▒gniΩµ ╢wiatowej kobiety; po drugie: co by to by│o, gdyby ona przysz│a z Grzesiem, kt≤ry nie do╢µ, ┐e jest co najwy┐ej w wieku tego pokracznego nieboraczka, to jeszcze jest przystojny, elokwentny i b│yskotliwy. »e te┐ by│a tak▒ idiotk▒ i obawia│a siΩ o╢mieszenia! Chyba jednak ci▒gle ma mentalno╢µ g│upiej gΩsi z Bobiny G≤rnej. Musi co╢ z tym zrobiµ - i╢µ z duchem czasu, walczyµ o swoje, nie wchodziµ w stereotypy i prze│amywaµ schematy. W dzisiejszych czasach to jest wa┐ne.

Wyobrazi│a sobie, ┐e przysz│a tu z Grzegorzem. Zaraz przy powitaniu Ela i Janusz byliby w szoku. Biedactwa, tak siΩ martwi▒, ┐e ona jeszcze ci▒gle prze┐ywa to rozstanie z Zygmuntem, nie wiedz▒, ┐e ju┐ od paru miesiΩcy mia│a tego gada serdecznie do╢µ i ul┐y│o jej, jak siΩ w ko±cu wyprowadzi│. Zw│aszcza, ┐e w ramach "odczepnego" dosta│a "AurorΩ"...

A gdyby tak podesz│a do stolika przyjaci≤│ek i ta wrednota, Ba╢ka spyta│a j▒: "Przysz│a╢ z kim╢?", odpowiedzia│aby - "Tak, to jest m≤j przyjaciel, Grzegorz". Wyobrazi│a sobie, jakie miny porobi│yby na jego widok. Mary╢ka chyba by siΩ ud│awi│a, a Karina...

Karina w│a╢nie co╢ do niej m≤wi│a:
- ProszΩ?
- M≤wiΩ, ┐e Zygmunt tu jest. - Powt≤rzy│a konspiracyjnie Karina.
Marysia te┐ to us│ysza│a i zaczΩ│a siΩ niekulturalnie rozgl▒daµ.
- Sam? - Spyta│a dyskretnie Ma│gorzata.
- Nie. - Odpowiedzia│a Karina, tonem, kt≤ry sugerowa│, ┐e po│owa zgromadzonych, do ko±ca imprezy bΩdzie przygl▒daµ siΩ Ma│gorzacie ze wsp≤│czuciem.

Dyskretnie spojrza│a wiΩc w kierunku, w kt≤ry Mary╢ka wlepia│a siΩ z rozdziawion▒ gΩb▒ i zobaczy│a Zygmunta w objΩciach z│otow│osej rusa│ki, w wieku co najwy┐ej dwudziestu lat.

"Aha, wiΩc panienka z dzia│u urody posz│a w odstawkΩ" - zakonotowa│a. Po czym po raz kolejny po┐a│owa│a, ┐e nie wziΩ│a ze sob▒ Grzegorza. Ten dupek, Zygmunt zaraz tu przylezie, przedstawiµ jej tΩ smarkulΩ, w obecno╢ci wszystkich kole┐anek, bo przecie┐ "nadal s▒ przyjaci≤│mi", gdyby tak ona mog│a mu w tym momencie przedstawiµ Grzegorza, chyba dosta│by apopleksji. Aby oszczΩdziµ sobie upokorzenia przed dziewczynami wsta│a i posz│a do bufetu. Je╢li ma rozmawiaµ z Zygmuntem i t▒ jego m│odocian▒ lafirynd▒, to lepiej, ┐eby odby│o siΩ to bez ╢wiadk≤w.

- Gosia... - us│ysza│a za sob▒ g│os Emilii.
- Dobrze siΩ bawisz? - Spyta│a.
- Tak, a ty?
- ªwietnie.
- Gosia, tu jest Zygmunt.
- Wiem.
- Jak mam siΩ wobec niego zachowywaµ?
- Jak to jak? Jak dama! Jak zawsze!
- Ale... on jest... z Lilian▒...
- Z jak▒ Lilian▒?
- Z mojej klasy. - Emilia wbi│a wzrok w pod│ogΩ.
- Z twojej... klasy? - Powt≤rzy│a Ma│gorzata z niedowierzaniem. - Z trzeciej klasy liceum?!
Emilia skinΩ│a g│ow▒.
- Ona jest niepe│noletnia? - Upewni│a siΩ Ma│gorzata.
- Nie, jest pe│noletnia, bo powtarza klasΩ, ale... chodzi ze mn▒ do szko│y... co ja mam robiµ? No bo poza tym, to... ja jestem tu bez faceta. Jak ja wygl▒dam?
- To znajd╝ sobie jakiego╢ faceta. - Powiedzia│a Ma│gorzata.

TrochΩ j▒ zez│o╢ci│o, ┐e na jej w│asnej c≤rce mniejsze wra┐enie robi to, ┐e by│y partner jej matki prowadza siΩ z jej kole┐ank▒ z klasy ni┐ to, ┐e ona przysz│a tu bez faceta i teraz wstydzi siΩ przed tamt▒.

- Jak to? Tutaj? - Zdziwi│a siΩ Emilia. - Przecie┐ tu s▒ same stare dziad... eee... no... oni s▒ dla mnie za starzy... W wiΩkszo╢ci...
- A dla niej nie? - Ma│gorzacie przemknΩ│o przez my╢l, ┐e biednej Emilce brakuje przebieg│o╢ci. - Przecie┐ nie musisz braµ z nimi ╢lubu - pogadaj z kt≤rym╢ przez chwilΩ i przedstaw go Lilianie, tylko wybierz takiego, kt≤ry nie przyszed│ z ┐on▒, no i dobrze, ┐eby by│ "kim╢" albo przynajmniej niech bΩdzie przystojny.
- Dobrze. - Powiedzia│a u╢miechniΩta Emilia. Po czym co╢ sobie przypomnia│a. - A tobie nie jest przykro, ┐e Zygmunt przyszed│ z Lilian▒?
- Nie, co╢ ty. - Ma│gorzata spojrza│a przez ramiΩ c≤rki i dostrzeg│a u╢miechniΩtego Zygmunta, zmierzaj▒cego w ich stronΩ. - Idzie tu. Zmykaj! - Zwr≤ci│a siΩ do c≤rki.
 

[spis tre╢ci][do g≤ry]
Zam≤w bezp│atn▒
PRENUMERAT╩!
(wiΩcej informacji)
WebReporter
BizReporter
Reporter
Junior
dodajusu±


Archiwum
Chronologiczne
2002
2001
2000
1999
1998
1997
1996

s k u t e c z n a   r e k l a m a
Szukaj w Internecie
Loga i dzwonki
Kliknij!

REPORTER.PL FOTOREPORTER WEBREPORTER MAGAZYN BIZREPORTER JUNIOR FORUM SZUKAJ OGúOSZENIA SMS
- Magazyn Reporter istnieje od 1996 r. i jest najstarszym polskim miesiΩcznikiem elektronicznym -