Jesie± 1998

PRZYGODY Z SURVIVALEM

CZYLI

wakacje 1998 z plecakiem


Majkel

[Powr≤t do: Survival dla wszystkich]

By│o ich sze╢ciu. Tylko dw≤ch spo╢r≤d nich nie chodzi│o do SP 184 na Radogoszczu-Wschodzie, w úodzi. Ale zaczΩ│o siΩ tak, ┐e jeden z tych dw≤ch spotka│ trzech spo╢r≤d tych czterech.
By│o to na obozie w Tleniu, w Borach Tucholskich.

Jasne... ?


Pisze Krzysztof:

Ju┐ w listopadzie ubieg│ego roku Ma│y zacz▒│ wzdychaµ, ┐e nie mo┐e siΩ doczekaµ wyjazdu w Bieszczady. Od tego czasu, kiedy spotkali╢my siΩ w Tleniu, minΩ│o │adnych parΩ lat i Ma│y skosztowa│ ju┐ trzykrotnie wsp≤lnego │azikowania po Bieszczadach. PrawdΩ m≤wi▒c ja te┐ mia│em ochotΩ na wyjazd, i to zaraz. Tote┐ nic dziwnego, ┐e kiedy w maju zapytano mnie, czy jedziemy w tym roku na nasz ob≤z, odpowiedzia│em od razu: ôTAK!ö

Kandydat≤w do wyjazdu by│o na razie trzech. Czwarty, kt≤ry te┐ od lat je╝dzi│ z nami, podpad│ mamie, no i okaza│o siΩ, ┐e nie dostanie zgody na wyjazd. Zastanawia│em siΩ nad tym, jaki ma byµ ten ob≤z w te wakacje... Mo┐e pojedziemy w inne okolice ? Mo┐e nie we╝miemy ze sob▒ namiot≤w ? Przysz│o mi do g│owy, ┐e powinienem sprawiµ to, ┐e do╢wiadczeni traperzy bΩd▒ uczyµ tych pocz▒tkuj▒cych.

Pomy╢la│em, ┐e warto by│o by wobec tego znale╝µ kogo╢, kto jeszcze na taki ob≤z nie je╝dzi│. Postara│em siΩ wiΩc, aby wiadomo╢µ dosta│a siΩ do szko│y na naszym osiedlu. Poniewa┐ napisa│em ksi▒┐kΩ o sztuce przetrwania, spotka│em siΩ kilka razy z uczniami SP 184. My╢la│em, ┐e to dobrze nak│oni ich do wyruszenia na nieznane szlaki razem z nami.

Tymczasem okaza│o siΩ, ┐e kandydat≤w by│o tylko dw≤ch, a i oni, z nieznanych powod≤w nie zdecydowali siΩ na podjΩcie ryzyka. Trudno!

Jako╢ jednak tak siΩ sta│o, ┐e do│▒czy│o do nas dw≤ch ludzi zwi▒zanych z t▒ szko│▒: jeden uko±czy│ j▒ przed rokiem, a kiedy╢ by│ ju┐ z nami, drugi - nie, ale te┐ nie by│ na spotkaniu autorskim i trafi│ do nas zupe│nie w inny spos≤b. Potem do kompletu doszed│ Majkel. On by│ ônie naszö, ale - jak siΩ potem okaza│o - nie by│o to ┐adn▒ przeszkod▒. ôNie naszö oznacza, ┐e nie mieszka│ na naszym osiedlu, ani nie chodzi│ do wspomnianej szko│y, ani te┐ nie je╝dzi│ jeszcze na nasze obozy.

To Majkel jest widoczny na pocz▒tku naszej gazetki - w nagrodΩ!


Oto mapa teren≤w, kt≤re polubili╢my tak bardzo, ┐e co roku tutaj musimy przyje┐d┐aµ...
JPG 800x342x190989B Oto mapa teren≤w, kt≤re polubili╢my tak bardzo, ┐e co roku tutaj musimy przyje┐d┐aµ...
(wiem trochΩ du┐a, ale jak bardziej zmniejszymy to nic nie widaµ ;-> webmajster)

Dalej pisze Krzysztof:

Zanim jeszcze wyruszyli╢my, wys│a│em dwa faksy i obszed│em kilka instytucji. Nie my╢la│em nawet wtedy, ┐e przyniesie to takie efekty. Na przygotowanym przeze mnie pisemku zebra│em stemple i podpisy z wa┐nych dla nas instytucji: Dyrekcji Las≤w Pa±stwowych i UrzΩdu Miasta, Wydzia│u Ochrony îrodowiska. Na pisemku opisane by│y nasze zamiar, a obie instytucje dawa│y do zrozumienia, ┐e jeste╢my lud╝mi godnymi zaufania. Faksy by│y wys│ane do Komendy G│≤wnej Stra┐y Granicznej oraz, oczywi╢cie, do Dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Okaza│o siΩ, ┐e dziΩki pozwoleniom na, w miarΩ swobodne, poruszanie siΩ w pasie granicznym w Bieszczadach, nie mieli╢my ┐adnych k│opot≤w, jakie s▒ zwi▒zane zazwyczaj z naruszaniem okre╢lonych przepis≤w.


Ma│a, kieszonkowa ksi▒┐eczka (8 x 11 x 2 cm) napisana po angielsku, jest wspania│▒ ╢ci▒gawk▒ dla ka┐dego, kto zna ten jΩzyk i do tego wybiera siΩ na szalon▒ wΩdr≤wkΩ w dziczy las≤w i g≤r.

Ale... nawet ci, kt≤rzy nie znaj▒ jΩzyk≤w obcych, mog▒ skorzystaµ z porad zawartych wewn▒trz przewodnika - w pe│ni zrozumia│e dla ka┐dego rysunki pokazuj▒ w jaki spos≤b mo┐na osi▒gn▒µ to, co chcemy.

Kolorowe ilustracje ro╢lin pokazuj▒, kt≤re z nich nadaj▒ siΩ do zjedzenia, a kt≤re z kolei s▒ ╢miertelnie truj▒ce.

SAS survival guide - John Wieseman

Autorem tego podrΩcznika opieraj▒cego siΩ na wiedzy specjalnych brytyjskich oddzia│≤w SAS (Special Air Service) jest John Wieseman, kt≤ry od ponad 20 lat szkoli│ ┐o│nierzy armii brytyjskiej w ciekawej i wa┐nej sztuce przetrwania w trudnych warunkach.
Jego do╢wiadczenie jest naprawdΩ ogromne. Wykorzysta│ je r≤wnie┐ do napisania ksi▒┐ki o wszelkich sprawach przetrwania w mie╢cie (ôThe Urban Survival Handbookö), gdzie pisze o zagro┐eniach ze strony chemii, awarii instalacji, narzΩdzi, ruchu drogowego, ┐ywio│≤w i ludzi...


Pisze Majkel:

Ob≤z by│ generalnie spoko (pomijaj▒c deszcze, odciski, komary, muchy i strome szczyty). A tak naprawdΩ ob≤z by│ fajny! Mo┐na siΩ by│o wiele nauczyµ. Marsze oczywi╢cie czΩsto by│y d│ugie i mΩcz▒ce, i mo┐na by│o nabawiµ siΩ sporych odcisk≤w, ale my╢lΩ, ┐e to wszystko rekompensowa│y piΩkne widoki g≤r.

Najlepsza zabawa by│a wtedy, gdy pada│ deszcz. W│a╢nie wtedy nasz Krzy╢ kaza│ czo│gaµ siΩ w potokach, w kt≤rych woda zmΩtnia│a od mu│u i gliny (on sam chcia│, s│owo honoru!!!), albo kaza│ nam │aziµ po b│ocie, w kt≤re mo┐na by│o siΩ zapa╢µ po kolana. Pytacie pewnie dlaczego ? Ot≤┐ dlatego, ┐e chcia│ mieµ zdjΩcia do swojej ksi▒┐ki...

PamiΩtam takie zdarzenie, kiedy to wyszed│ pewnego ranka i  wr≤ci│ po po│udniu, z ca│▒ kup▒ zielska, pokroi│ to, ugotowa│ i kaza│ zje╢µ. Oczywi╢cie danie to nie smakowa│o jak hamburger w McDonaldzie, ale trzeba by│o zje╢µ, bo nic innego nie dostali╢my.

PamiΩtam te┐, jak Krzy╢ rozdzieli│ nas na dwuosobowe grupy, wypu╢ci│ na dwie doby samopas pod g≤rΩ i na domiar z│ego zabroni│ i╢µ szlakiem. Pierwsza noc by│a ca│kiem zno╢na, ale drugiego dnia po po│udniu zacz▒│ padaµ deszcz. Na szczΩ╢cie mia│em ze sob▒ namiot. Id▒c wraz z koleg▒ dalej, spotka│em drug▒ parΩ. Biedacy byli cali przemoczeni i uk│adali siΩ w│a╢nie do snu w sza│asie z folii. PrzygarnΩli╢my ich do swego namiotu.

Po suchej, lecz ciasnej nocy spotkali╢my siΩ wszyscy na g≤rze Okr▒glik, po czym zeszli╢my do miasta (tutaj Majkelowi chodzi o Cisn▒ - wielkie mi miasto!). Wszyscy prze┐yli i to bez ┐adnych uszczerbk≤w na zdrowiu.

Na koniec chcia│em co╢ powiedzieµ: mo┐e pomy╢licie, ┐e jestem masochist▒, ale w przysz│ym roku te┐ jadΩ!

Ta ksi▒┐ka powsta│a jako jedna z pierwszych, polskich ksi▒┐ek o survivalu. Przed ni▒ pojawi│a siΩ jedynie ksi▒┐ka mistrza survivalu - Jacka Pa│kiewicza.

Obok widaµ jak wygl▒da ok│adka ksi▒┐ki, kt≤ra jako pierwsza zaczΩ│a m≤wiµ o survivalu w naszych, polskich warunkach. Ka┐dy ch│opiec i ka┐da dziewczyna w naszym kraju mog▒ skorzystaµ z zawartej w niej wiedzy. Wa┐n▒ rzecz▒ jest to, ┐e na ko±cu ksi▒┐ki podana jest bibliografia, czyli spis ksi▒┐ek na ten sam lub pomocny temat.

Survival po polsku - Krzysztof Kwiatkowski

Autorem ôSurvivalu po polskuö jest Krzysztof Kwiatkowski. Tak, ten sam, kt≤ry organizuje obozy opisane w tej gazetce! W ksi▒┐ce opisane s▒ przygody, kt≤re zdarzy│y siΩ na naszych obozach. Niekt≤rzy z nas rozpoznaj▒ siΩ w tych opisach i z rado╢ci▒ wszystko wspominaj▒.

Ksi▒┐ka jest bowiem nie tylko podrΩcznikiem, ale te┐ gawΩd▒, kt≤ra pozwala czuµ siΩ, jakby siΩ rozmawia│o z autorem siedz▒c p≤╝nym wieczorem przy ognisku. Potem ma siΩ wra┐enie, ┐e siΩ znacie od dawna...


Pisze Mario:

Mo┐na by rzec, ┐e obozy organizowane przez Krzy╢ka nale┐▒ do tych, o kt≤rych cz│owiek nie zapomina. Co╢ sprawia, ┐e ludzie bΩd▒cy wcze╢niej harcerzami wol▒ je╝dziµ z nami. Rodzice, mimo i┐ wiedz▒, ┐e nie s▒ to obozy lekkie, chc▒ wysy│aµ na nie swoje dzieci. Ten, kto zna Krzy╢ka - naszego instruktora, a zarazem ╢wietnego kumpla - doskonale wie dlaczego tak siΩ dzieje. Cz│owiek-encyklopedia, kt≤ry zna na wszystko odpowied╝, potrafi zachΩciµ najwiΩkszego twardziela do samoistnych zmian na dobre, znajduje wyj╢cia z sytuacji bez wyj╢cia, pomaga wszystkim wok≤│ siebie, przez co ma tzw. ôswoich", m.in. w╢r≤d: dzieci, m│odzie┐y, osiedlowych ┐uli, s▒siad≤w, dyrektor≤w, student≤w, dziennikarzy, nauczycieli, wojskowych (genera│≤w!!!)..., i lista ta ci▒gnie siΩ jeszcze d│ugo. Co najwa┐niejsze: CIíGLE MIEWA PRZYGODY!

Survival to przygoda i wie o tym ka┐dy, kto choµ raz siΩ z nim zetkn▒│. Z wojskowej sztuki przetrwania na ty│ach wroga (bez ┐ywno╢ci, schronienia i ╢rodk≤w do ┐ycia, przez co najmniej kilka miesiΩcy) sztuka nauczana tylko w elitarnych jednostkach, to dziΩki ludziom takim jak Krzysztof, staje siΩ sztuk▒ dostΩpn▒ szerszemu gronu zainteresowanych. Tutaj dowiadujemy siΩ, ┐e czysto wojskowy survival ewoluowa│, staj▒c siΩ... sztuk▒ ┐ycia.

Og≤lnie rzecz bior▒c, przygody zdecydowanie wolΩ opowiadaµ ni┐ opisywaµ na pi╢mie. Pow≤d ? Ustne opowiadanie bowiem oddzia│uje niew▒tpliwie bardziej na s│uchacza, gdy ten ma okazjΩ us│yszeµ, dajmy na to: ryk nied╝wiedzia, z kt≤rym mieli╢my swego czasu ôma│y k│opocik". A poza tym - ka┐de s│owo opowiadanej, z ┐ycia wziΩtej historii, nas▒czone jest emocjami.

Tego lata zapowiada│ siΩ ob≤z naprawdΩ wyj▒tkowy. Tak te┐ i siΩ sta│o.

Mimo, i┐ tradycyjnie nie dawali╢my tego po sobie poznaµ, chyba ka┐dy z nas, m≤wi▒c o │adnej pogodzie w Bieszczadach, g│Ωboko marzy│ o kolejnych, wielkich i tradycyjnych dla tej czΩ╢ci g≤r zerwaniach chmur i burzach. Te, nienawidzone przez nas wcze╢niej niespodzianki natury, sta│y siΩ dla wtajemniczonych symbolem przygody. C≤┐ mogli╢my wiedzieµ o tym wcze╢niej, nie ruszaj▒c siΩ poza miasto, zajΩci codzienno╢ci▒ miejskiego ┐ycia.

Ze ôstarej brygadyö zosta│o nas czterech. Dosz│o dw≤ch ônowych M│odychö, jak wiΩc widaµ nasze wΩdruj▒ce grupy - tradycyjnie - nie s▒ zbyt liczne. Lecz chyba i po czΩ╢ci dziΩki temu zdo│ali╢my uzyskaµ kilka, bardzo dla nas istotnych, zezwole± m.in. na poruszanie siΩ i obozowanie poza przeznaczonymi do tego miejscami. Czy mo┐na wyobraziµ sobie co╢ bardziej dzikiego ni┐ chodzenie po zupe│nie nienaruszonych cywilizacj▒, najpiΩkniejszych i najczystszych miejscach zadymionej na co dzie± Polski ?


Spr≤buj napisaµ pod podany adres, mo┐e uda ci siΩ zdobyµ trochΩ wiedzy o survivalu!

Najlepsza chyba ksi▒┐ka o sztuce przetrwania w najrozmaitszych warunkach,
od arktycznych do tropikalnych - jaka zosta│a wydana w Polsce. Du┐a ilo╢µ ilustracji
i klarowne wyja╢nienia czyni▒ z niej wspania│y przewodnik - 
nawet dla tych, kt≤rzy zupe│nie nic nie umiej▒.

Kaseta (z polskim t│umaczeniem) zawiera nagrane spotkanie z Johnem Wisemanem. Wspomniany ju┐ wy┐ej szkoleniowiec SAS pokazuje tajniki survivalu.

Ksi▒┐kΩ i kasetΩ wyda│o
Wydawnictwo PELTA:

Ul. îwiΩtokrzyska 16
00 050 Warszawa


Dalej pisze Mario:

Na pierwszy, ciekawszy nocleg mieli╢my byµ zawiezieni przez ╢wie┐o zaprzyja╝nionego le╢niczego. Jak zapowiada│ - teren zupe│nie dziki, ale mo┐ecie spodziewaµ siΩ niespodzianek. Tajemniczo zabrzmia│y owe ôniespodziankiö w jego ustach. Krzysiek niewiele nam na ich temat powiedzieµ. Atmosfera siΩ podkrΩca│a. Samoch≤d nadle╢nictwa m≤g│ dowie╝µ nas tylko do po│owy drogi, sk▒d ju┐ na piechotΩ bardzo b│otnist▒ ôdrog▒ siedmiu potok≤wö (tak j▒ nazwali╢my od liczby rzeczu│ek j▒ przecinaj▒cych). By│o ciep│o i sucho, a my szli╢my droga z zaschniΩtego b│ota, g│Ωbokimi wy┐│obieniami zrobionymi przez wielkie ko│a traktor≤w miejscowych drwali. Kr▒┐▒, ponoµ prawdziwe, s│uchy, ┐e wiΩkszo╢µ pracuj▒cych w Bieszczadach ludzi, to dawni recydywi╢ci, zsy│ani tu na przymusowe roboty od sko±czenia II wojnie ╢wiatowej, kiedy to Bieszczady by│y ju┐ bezludne i kompletnie zdzicza│e.

Pokonanie potok≤w nie stanowi│o problemu, wystaj▒ce z nich suche garby kamieni by│y bardzo przydatne. Wkr≤tce jednak zmuszeni byli╢my zboczyµ z drogi i wej╢µ w las. Naszym oczom ukaza│a siΩ, po│o┐ona na zboczu jakiej╢ stromej g≤ry, du┐a polana poro╢niΩta gΩst▒, wysok▒ i siΩgaj▒c▒ po pas trawa z obowi▒zkowymi ostami. Trzeba by│o i╢µ prawie na kolanach, bΩd▒c schylonym i opieraj▒c siΩ dla bezpiecze±stwa rΩkoma o ziemiΩ. Do╢µ ciΩ┐ki plecak, z namiotem w ╢rodku, nie u│atwia│ wspinaczki. Po parogodzinnym marszu dotarli╢my do wcze╢niej wskazanego nam na mapie miejsca. Byli╢my na grzbiecie g≤ry, kt≤ra od razu wydala mi siΩ idealna na umocnienia wojskowe. Grzbiet poro╢niΩty gΩstym, ╢wierkowo-li╢ciastym lasem, za╢ trzy zbocza, zbadane przez nasz zwiad, stanowi│y odkryte polany.

ZaczΩli╢my rozgl▒daµ siΩ za miejscem na rozbicie namiot≤w. Nie musieli╢my d│ugo szukaµ, a znaleziony kawa│ek prostego gruntu by│ podejrzanie idealny tzn. piΩkny widoczek na le┐▒c▒ 100 m ni┐ej dolinΩ ze strumieniem, wysuniΩty nad ni▒ nieco wiΩcej ni┐ reszta grzbietu, os│oniΩta od czterech stron gΩstymi drzewami. Moje podejrzenia okaza│y siΩ s│uszne. By│o ju┐ za ciemno, aby przestawiaµ namioty, a noc musieli╢my spΩdziµ na terenie cmentarza, prawdopodobnie po│emkowskiego.

Wszystko by│oby fajnie, gdyby nie te obruszane, ukryte do tej pory w g│Ωbokiej trawie, krypty. Nazajutrz odkryli╢my kolejne skarby: bodaj┐e przedwojenne zwaliska dom≤w zasypanych warstwa ziemi i... kilka zdzicza│ych drzew owocowych.

Postanowili╢my przekoczowaµ tu przez kilka dni. Jedli╢my co by│o w lesie pod rΩka. Najsmaczniejszy okaza│ siΩ obiadek z kwa╢nych jak diabli jab│ek-mikrus≤w, miΩty, szczawiu, babki oraz rezerw suchego ju┐ i pokruszonego chleba. Wiedzieli╢my doskonale, ┐e to dopiero ôrozgrzeweczkaö, i dalej czeka na nas wiΩcej niespodzianek.

Przez parΩ dni la│o, co wcale nie przeszkadza│o Krzy╢kowi przeprowadzaµ z g≤ry zaplanowane µwiczenia.

Zeszli╢my z powrotem do drogi, kt≤r▒ tutaj doszli╢my. Oczywi╢cie od razu nam siΩ wyja╢ni│o, dlaczego le╢niczy nie m≤g│ jechaµ dalej. Z pocz▒tku udawa│o nam siΩ zgrabnie wymijaµ te co wiΩksze ka│u┐e oraz b│otniste grzΩzawiska, jednak po kilku minutach tego mΩcz▒cego dla nas marszu, stwierdzili╢my, ┐e nie ma sensu omijaµ tego wszystkiego, bo ôtraperyö i tak czyste nie bΩd▒.

ôTraperyö, jak ôtraperyö - a MY... ?!

Szli╢my, przeprawiaj▒c siΩ przez potoki, kt≤re na skutek opad≤w sta│y siΩ rzeczkami, nie - rzekami.

Pierwszego porwa│o Micha│a (Majkela), a ┐e by│ z nami pierwszy raz, pozwolili╢my mu nieco pop│ywaµ. Niechaj siΩ ch│opak uczy!

Kto by siΩ przejmowa│ ca│kowicie mokrym ubraniem, b│otem we w│osach i na twarzy, wszechobecnym zimnem i brakiem mo┐liwo╢ci wysuszenia tego wszystkiego (przecie┐ pada│o!). A nam jednak by│o tak cudownie...!

Wybrano mnie, honorowo, do robienia pompek w b│ocie po │okcie! I czym ja sobie na to zas│u┐y│em ?! Kto mi nie wierzy, niech sprawdzi - s▒ zdjΩcia. Jak poprosicie - Krzysiek na pewno je wam poka┐e.


Droga le╢na zamieni│a siΩ nagle w rw▒cy potok pe│en niespodzianek
Droga le╢na zamieni│a siΩ nagle w rw▒cy potok pe│en niespodzianek

Dalej pisze Mario:

Kolejnych optymistycznych prze┐yµ zazna│em podczas ôpo╢cigu". C≤┐ to takiego by│o ? Podczas trzydniowego marszu, podzieleni na trzy dwuosobowe grupy, mieli╢my za zadanie ukrywaµ siΩ przed stra┐▒ graniczn▒ i doj╢µ do szczytu znajduj▒cego siΩ w pa╢mie granicznym (a by│ to s│ynny Okr▒glik).

Oczywi╢cie wszystko to by│o legalnie, gdy┐ nasz instruktor - cudowny Krzysztof - mia│ ze stra┐▒ ochrony pogranicza uk│ad: my poµwiczymy ukrywanie siΩ przed wami, WY za╢ -ô│apanie przemytnik≤w".

Tym razem musieli╢my pozbyµ siΩ namiot≤w a ca│y nasz prowiant starczy│ nam na jedn▒, dobr▒ kolacjΩ. Ja i m│odszy ode mnie úukasz mieli╢my pod▒┐aµ na prze│aj: przez las, strumieniami, w kierunku po│udniowo-zachodnim. Droga nie wydawa│a siΩ ciΩ┐ka, ale...

By│o bardzo pogodnie, co tym razem nas cieszy│o, bowiem bez namiotu by│oby raczej ônieciekawieö (...hehehe...!)

Tak min▒ niemal ca│y dzie± marszu. Po drodze - ┐adnego mijanego turysty, bo przecie┐ poruszali╢my siΩ ju┐ po terenie ôzakazanymö.

Sporo czasu musieli╢my po╢wiΩciµ na stworzenie kamufla┐u, na wypadek ôpotyczkiö ze stra┐▒ graniczn▒.

Najlepsza by│a akcja, kiedy na ci▒gn▒cej siΩ bez ko±ca le╢nej drodze pojawi│ siΩ w oddali JEEP.

ôSkaczemy!ö - krzykn▒│em, i ju┐ po chwili, wraz z úukaszem, kt≤ry mimo, i┐ by│ z nami po raz pierwszy, okaza│ siΩ wiernym kompanem - znale╝li╢my siΩ w przydro┐nych krzakach.

Ach... jakie to cudownie uczucie - byµ niezauwa┐onym! Inaczej sko±czyliby╢my ju┐ tΩ przygodΩ.

Dalej trzeba by│o i╢µ ostro┐niej. Szli╢my jeden za drugim, tu┐ przy krawΩdzi lasu, tak, aby w ka┐dej chwili m≤c siΩ do niego schowaµ. Szukaj▒c miejsca na nocleg zboczyli╢my na ╢cie┐kΩ zwierz▒t, na kt≤rej to znajdowa│y siΩ, niepokoj▒ce dla nas, ╢wie┐e ╢lady │apy MISIA i jego dzieciaka.

Robi siΩ zatem ciekawie, my tu mamy przecie┐ nocowaµ!

Drzewa siΩ do tego nie nadawa│y - ╢wierki! Wybrali╢my wiΩc miejsce pomiΩdzy ma│ymi choineczkami na do╢µ obszernej polanie.

úukasz nie kry│ swoich obaw - pod go│ym niebem ? Z nied╝wiedziami ?!



Koszulka... Tak oto wygl▒da│y plecy na naszej obozowej koszulce. By│o to w wakacje roku 1997.

Nadruk na T-shircie sponsorowa│ nam biznesmen, kt≤ry bardzo zapali│ siΩ do takiego wΩdrowania. Pan Jacek Konieczny, w│a╢ciciel firmy JAKON z Pabianic, mia│ w≤wczas nawet zamiar wyruszyµ razem z nami, zakupi│ ju┐ sobie solidne buty, ╢piw≤r i namiot. Niestety - sprawy biznesu przewa┐y│y. Jedynie namiot pojecha│, do┐ywotnio chyba wypo┐yczony przez pana Jacka na obozy w Bieszczadach.

Koszulki ca│y czas wzbudza│y zainteresowanie innych wΩdrowc≤w. Ju┐ w poci▒gu znalaz│ siΩ chΩtny do zakupu jednej sztuki. Potem zaczepiano nas na polach biwakowych i na szlaku, p≤ki nie zaginΩli╢my w ostΩpach le╢nych.

Teraz mamy je na pami▒tkΩ.

W 1998 roku mieli╢my natomiast traperskie kapelusze, kt≤re niestety strasznie zamaka│y.


Dalej pisze Mario:

Zabezpieczy│em nieco teren u┐ywaj▒c kawa│k≤w jaskrawo-niebieskiej folii i linki do stworzenia fladr≤w, kt≤re po zawieszeniu na wysoko╢ci oczu zwierzΩcia powoduj▒ jego chwilow▒ dezorientacjΩ i ôzamkniΩcie dostΩpu do wnΩtrzaö. Pomys│ wydawa│ siΩ nieg│upi, ale czy zda to egzamin noc▒ ?

Jakie╢ p≤│ kilometra dalej, w dolinie, unosi│ siΩ dym. ôTo na pewno kolejna stra┐nica - stwierdzi│em - musimy to sprawdziµö. Tak te┐ i zrobili╢my. Czo│gaj▒c siΩ przez las od strony przeciwnej kierunkowi wiatru (by nas nie wyczu│y psy) dotarli╢my na mniej bezpieczn▒ odleg│o╢µ. W oddali widaµ by│o jakie╢ namioty, pakamerΩ, motocykl crossowy - jakich u┐ywa s│u┐ba graniczna - i paru mΩ┐czyzn w spodniach ômoroö uwijaj▒cych siΩ z wiaderkami. Podczo│gali╢my siΩ bli┐ej. úukasz zosta│ z ty│u i ukryty w g│Ωbokiej, przydro┐nej trawie obserwowa│.

Ja - ruszy│em. Jakie by│o moje zdziwienie, gdy ujrza│em grupkΩ drwali-wΩglarzy opr≤┐niaj▒c▒ wielkie kot│y. Pakamera sta│a tam faktycznie, a namiotami okaza│y siΩ sterty drewna przykryte plandekami. Ale╢my siΩ strachu najedli!

Udali╢my siΩ na rozmowΩ z tymi, ┐yj▒cymi w g│Ωbi lasu, lud╝mi. Chodzi│o nam o mo┐liwie najkr≤tsz▒ drogΩ do szczytu. Pytamy wiΩc. Na co oni: ôCooo ?, na Wirchy, godocie ?ö

ôNie, na szczyt, na Okr▒glikö - poprawi│em.

ôNo to na Wirchy!ö - us│ysza│em ponownie.

ôNo tak, niech bΩdzie i na Wirchy. To kt≤rΩdy ?ö - pytam.

ôOoo!, gdzie wy ?, my byli tutaj niedaleko i jak nid╝wied╝ nie rykno│, tak nom sie serce prowie wyrwa│o. Uciekojcie, na Wirchy i╢µ nie mo┐na!ö - rzek│ najrozmowniejszy.

ôNic tu po nas, idziemy... Wr≤cimy ranoö - zdecydowali╢my z úukaszem.

Noc by│a cudowna. Gwie╝dziste niebo i masa komar≤w unosz▒ca siΩ nad wlotami naszych ╢piwor≤w...


I tak wszyscy s▒ mokrzy...: Ma│y, Mario, Di-d┐ej, Lukas i siedz▒cy wygodnie Majkel
I tak wszyscy s▒ mokrzy... : Ma│y, Mario, Di-d┐ej, Lukas i siedz▒cy wygodnie Majkel
Rzeka okaza│a siΩ gwa│towna, pazerna, i stara│a siΩ to i owo ukra╢µ, nawet golcom...
Rzeka okaza│a siΩ gwa│towna, pazerna, i stara│a siΩ to i owo ukra╢µ, nawet golcom...

Pisze Ma│y:

Zadaniem moim jest napisanie o odczuciach zwi▒zanych z obozem survivalowym. Lecz nie jestem w stanie opisaµ tylko mi│ych wspomnie±. by│bym k│amc▒ pisz▒c o sobie w superlatywach. Dlatego nie mam zamiaru pomijaµ mojego lenistwa i braku zorganizowania (kt≤ry trapi mnie, ôweterana" naszych survivalowych wyjazd≤w w Bieszczady). W ko±cu by│em tam ju┐ trzy razy!! îmiechu warte, co nie ?

A wiΩc ob≤z by│ dobrze zorganizowany. Lecz nie oby│o siΩ bez niespodziewanych przeszk≤d (ma na my╢li ca│e bieganie od stra┐nicy wojskowej, poprzez nadle╢nictwo, do komendy policji). Ca│e jednak szczΩ╢cie, ┐e ôúysy" my╢la│ o wszystkim. Koniec ko±c≤w wys│ano nas nad ôKobylskie", gdzie prze┐yli╢my najwiΩksze piek│o na obozie (lecz nasze ômasochistyczne" umys│y domaga│y siΩ czego╢ ostrzejszego) - szkoda. Patrz▒c z perspektywy czasu mogliby╢my dostaµ bardziej po du.ach (bez skojarze±). Kobylskie by│o nasz▒ baz▒ wypadow▒ z kompletnej dziczy do bardziej ôstonkowatych" teren≤w, jak ôSine Wiry". Aczkolwiek by│ to dobry trening, po kt≤rym padali╢my z n≤g. Zdaniem ôBossa" z tej wycieczki w│a╢nie mam najfajniejsze zdjΩcie z ca│ego obozu (co z tego, jak go do tej pory nie widzia│em).

Wr≤µmy jednak do survivalu.

Czeka│a nas teraz d│uga szosowa przeprawa, kt≤r▒ (nikomu tego nie m≤wi▒c) znienawidzi│em, zanim jeszcze wyruszyli╢my. Moim priorytetem by│o dotarcie do najbli┐szego baru, poniewa┐ wiecznie g│odny i wybredny. Przejada│em za ca│▒ grupΩ, za co mnie, ôMAúEMU" - wstyd!!!

ôZabawaö ze stra┐▒ graniczn▒ i nocleg na szlaku minΩ│y bardzo szybko. Jednak nastΩpnego ranka po doj╢ciu do Okr▒glika, mimo ╝le przespanej nocy, nogi ka┐dego z nas pcha│y nas do przodu. Pow≤d - jeden: Gú╙╙╙╙D!!! Dlatego d▒┐▒c do Cisnej tak, wytrwale jak my, pan Korzeniowski odpad│by po piΩciu minutach (bez obrazy dla talentu tego┐ sportowca). Tak szczΩ╢liwie dotarli╢my do miasteczka, gdzie Krzy╢ z przyjemno╢ci▒ opr≤┐nia│ sw≤j portfel.

Jednak, co dobre, szybko siΩ ko±czy.


Na Okr▒gliku spotkali╢my siΩ rano we mgle, jednak wkr≤tce pojawi│o siΩ s│o±ce

Dalej pisze Ma│y:

I tak oto, moi drodzy, zostali╢my ôSTONKí", czyli turystami w szpilkach, lusterkiem i szmink▒ na ustach. Oczywi╢cie nasze ukochane g≤ry opuszczali╢my dumni i bladzi (ub│oceni po szyjΩ i umazani farb▒ maskuj▒c▒ po czo│o). Oczywi╢cie ôstona" patrzy│a siΩ na nas jak na neandertalczyk≤w. C≤┐ z tego, najwa┐niejsze, ┐e my bawili╢my siΩ w najlepsze. Czas ko±czyµ i podsumowaµ ca│▒ eskapadΩ. Chcia│em podziΩkowaµ za uprzejmo╢µ i chΩµ wsp≤│pracy wszystkim pracownikom s│u┐b le╢nych, a tak┐e wszystkim, kt≤rzy przyczynili siΩ do umilenia nam ôwalki o przetrwanie".

Pisze Krzysztof:

Poruszali╢my siΩ czΩsto poza szlakami. Trzeba by│o pokonywaµ spore przeszkody na drodze, dlatego nieraz szli╢my po prostu strumieniem sp│ywaj▒cym od szczytu, i z nim razem ogl▒dali╢my ujawniaj▒c▒ siΩ nagle dolinΩ poro╢niΩt▒ trawami, albo w pocie czo│a wychodzili╢my na grzbiet g≤ry i ogl▒dali╢my szerok▒ przestrze±. Potem znowu, jak wΩdrownicy z trylogii Tolkiena ruszali╢my, ukryci przed oczami ludzi, wype│niaµ sw▒ tajemn▒ misjΩ w miejscach, kt≤rych jeszcze sami dobrze nie znali╢my.

Trzeba przyznaµ, ┐e ┐aden z naszych oboz≤w nie by│ ôbyle jakiö, chocia┐ zdarza│o siΩ tak, ┐e z powodu koszmarnej pogody (rzeczy nie chcia│y schn▒µ nawet przez parΩ dni) i wobec tego tkwili╢my zaklinowani w pobli┐u drewutni u zaprzyja╝nionych gospodarzy. To, ┐e ob≤z zwie siΩ survivalowy, nie musi oznaczaµ zbiorowego samob≤jstwa. Dlatego przyjΩli╢my, ┐e nie bΩdziemy siΩ zmuszaµ do robienia tego, czego z pewno╢ci▒ nie bΩdziemy chcieli robiµ. I jest nam z tym bardzo, bardzo dobrze. Nawet nie wiecie, jak...


Je╢li kto╢ bΩdzie chcia│ kiedy╢ skorzystaµ i wybraµ siΩ na w│≤czΩgi w miejscach, gdzie nie spotyka siΩ innych ludzi, je╢li kto╢ chce znale╝µ przyjaci≤│, je╢li kto╢ chce poczuµ, ┐e jest dzielny - piszcie e-mail: krisek@infocentrum.com


Powr≤t do: [ Survival dla wszystkich ] [ Aktualno╢ci... ]
[ Czym jest SURVIVAL ? ] [ RODZAJE SURVIVALU ] [ GRY SURVIVALOWE ]
[ ABC SURVIVALOWCA ] [ W DOMU BEZPIECZNIE ] [ WOúANIE O POMOC ]
[ SZKOúY PRZETRWANIA i KLUBY SURVIVALOWE ] [ IMPREZY ]
[ ZIELONO NAM ] [ TERENY Z REKOMENDACJí ]
[ LITERATURA ] [ POKREWNE STRONY WWW ] [ KONTAKT do nas ]
[ SPRAWD¼ CO UMIESZ ]