Podr≤┐owali╢my star▒ ciΩ┐ar≤wk▒ z w│oskiego demobilu. Niewielka grupa ludzi z ca│ego ╢wiata okaza│a siΩ fantastyczna - um≤wili╢my siΩ z
Aloisem, ┐e nie bΩdziemy podje┐d┐aµ samochodem do zwierz▒t tak jak to robili inni.
Otoczone samochodami zwierzΩta (szczeg≤lnie odpoczywaj▒ce koty) by│y tak naprawdΩ osaczone.
Wieczorami popijaj▒c piwo Tucker (do dzi╢ pamiΩtam has│o reklamowe: Tucker - my country, my beer), Alois opowiada│ nam o zwyczajach plemiona Sambru, z kt≤rego pochodzi. Siedz▒c przed namiotami patrzyli╢my w ogie± lub w gwiazdy. Noc▒ niebo nad Afryk▒ wygl▒da jak kopu│a, nie przypomina tego nieba, kt≤re tak dobrze znamy z letnich nocy na Mazurach czy w g≤rach. Opowiadali╢my sobie o r≤┐nych czΩ╢ciach ╢wiata, w kt≤rych ┐yjemy.
S│uchali╢my buszu. Planowali╢my kolejny dzie±. Do dzisiaj pozostajΩ w kontakcie z zaprzyja╝nion▒ Hindusk▒ z Singapuru, a do Skipa (Amerykanina o u╢miechu Jacka Nicholsona) - zagorza│ego ornitologa-amatora, wysy│am kartki z ptaszyskami ze wszystkich miejsc, do kt≤rych udaje mi siΩ docieraµ na ╢wiecie.
W ci▒gu kolejnych dni podr≤┐y oczarowa│y mnie flamingi i czarne nosoro┐ce w Parku Narodowym Nakuru, do kt≤rego dotarli╢my po wkroczeniu na teren Wielkiego Rowu Tektonicznego.
W Kenii w jednej z wiosek rezerwatu Masaai Mara zrobi│am du┐o zdjΩµ jej mieszka±com.
Prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz nie maj▒c ╢wiadomo╢ci tego, co czuj▒ ludzie z drugiej strony. W trakcie kolejnych podr≤┐y nauczy│am siΩ pytaµ.
Bardzo czΩsto moje pogadanki ko±czy│y siΩ zaproszeniem ze strony gospodarzy do zrobienia wsp≤lnego zdjΩcia z pro╢b▒ o p≤╝niejsze przys│anie odbitki.
By│am w komfortowej sytuacji, gdy┐ mog│am robiµ zdjΩcia z daleka, tak aby fotografowani nawet tego nie zauwa┐yli. Niestety, widzia│am tam wielu turyst≤w, kt≤rzy bez zawstydzenia robili zdjΩcia tubylcom - stali metr od ich twarzy, nie
pytali o przyzwolenie. P≤╝niej widzia│am to wielokrotnie.
Po tych wszystkich dniach podr≤┐y ciΩ┐ar≤wk▒ w kurzu i upale, tropienia zwierz▒t, mieszkania w namiotach, pobudek o 5 rano, pomocy we wsp≤lnym przygotowywaniu posi│k≤w - znalaz│am siΩ w luksusowym hotelu Whitesands w
Mombasie. Do dzisiaj nie umiem oddaµ kontrastu miΩdzy tamt▒ Keni▒ z wiosek masajskich skleconych ze sk≤r i │ajna byd│a, a t▒, w kt≤rej codziennie zmieniano po╢ciel, a stary cz│owiek roznosi│ drinki go╢ciom nad basenem.
Po powrocie do Polski nie umia│am i nie chcia│am zapomnieµ o Afryce.
My╢la│am o Ani - Polce, kt≤ra wysz│a za m▒┐ za Kenijczyka.
Ania zdecydowa│a siΩ zamieszkaµ z mΩ┐em w Mombasie. Urodzi│a tam dw≤ch syn≤w. Pracowa│a w firmie Across Africa Safaris, wsp≤│pracuj▒cej z polskimi biurami podr≤┐y. PamiΩtam j▒ jako piΩkn▒ i "na spos≤b afryka±ski" spokojn▒ kobietΩ. PamiΩtam, jak pogodnie opowiada│a o kilkudniowych brakach wody i pr▒du. Jeszcze wtedy nie wiedzia│am, ┐e Ania bΩdzie jedn▒ z os≤b, jakie mnie "zarazi│y" swoj▒ odwag▒ patrzenia na AfrykΩ z szacunkiem. Jeszcze wtedy nie rozumia│am jej decyzji.
My╢la│am o zwierzΩtach, o pokonywaniu strachu przy zbli┐aniu siΩ do nich. Nie przypuszcza│am, ┐e rok p≤╝niej spΩdzΩ trzy miesi▒ce na ich obserwacji, ┐e bΩdΩ wΩdrowaµ po Namibii, Botswanie, Zimbabwe, Zambii, RPA.
I ┐e tak siΩ bΩdzie dzia│o ka┐dej jesieni.