Obudzi│am siΩ rano. Mia│am zimny nos, uszy, rΩce. Zmusi│am siΩ do
wyj╢cia ze ╢piwora. Woda na namiotach zamieni│a siΩ w kryszta│ki
lodu.
Tak wygl▒da│a moja pierwsza noc w RPA kilka lat temu.
S│ysza│am, ┐e tu u Was w Afryce jest gor▒co - powiedzia│am do
naszego przewodnika. Kto╢ musia│ CiΩ ok│amaµ - odpowiedzia│.
Pojechali╢my do Kuruman po koce. Ka┐dy z nas kupi│ po dwa.
Po kolejnych dw≤ch nocach, w Augrabies National Park i na pustyni
Kalahari, nie by│y nam potrzebne.
Dzielnie trzymali╢my je do ko±ca wyprawy, tak na wszelki wypadek.
Mimo, ┐e Afryka przez te trzy tygodnie pokaza│a nam jaka potrafi byµ
gor▒ca.
Gdy ostatniego dnia oddawali╢my je przewodnikowi, zacz▒│ siΩ ╢miaµ
- Ludzie z wioski, do kt≤rej je wo┐▒, mogliby je ju┐ sprzedawaµ
hurtowo.
Przyl▒dek Dobrej Nadziei
PatrzΩ przed siebie. WidzΩ b│Ωkitne niebo, ocean, ska│y. Jest gor▒co.
Afryka.
My╢lΩ o tym co za mn▒. Z nadziej▒ na przysz│o╢µ.
Bliski cz│owiek robi zdjΩcie.
Rok p≤╝niej kto╢ inny robi zdjΩcie.
W tym samym miejscu.
PatrzΩ przed siebie. WidzΩ b│Ωkitne niebo, ocean, ska│y. Jest gor▒co.
Afryka.
My╢lΩ o tym co za mn▒. Z nadziej▒ na przysz│o╢µ.
The end of the game
Mam zdjΩcie z Botswany. StojΩ oparta o potΩ┐ny baobab. Drzewo,
kt≤rego kszta│t zmieni│y s│onie ocieraj▒ce swoje k│y. Zmieni│y w
kszta│t nogi s│onia.
Szef mojego kursu w buszu, Wayne Sanders poradzi│ mi, ┐ebym
obserwowa│a s│onie.
Poleci│ mi niesamowity album Petera Bearda "The end of the game".
Beard by│ przyjacielem Karen Blixen i fotografowa│ w latach 20-tych w
Kenii. We wstΩpie do swojego albumu napisa│: "Moje zdjΩcia mog▒ Ci
siΩ podobaµ. Mog▒ Ci siΩ nie podobaµ. Ale nigdy ich nie zapomnisz.".
To prawda. Na zdjΩciach ogl▒damy zwierzΩta w sepii. Ogl▒damy
w│a╢ciwie ich ╢mierµ. To jak gin▒. I jak wygl▒daj▒ po ╢mierci.
Tygodnie po ╢mierci.
Wiele zdjΩµ s│oni.
Podr≤┐uj▒c wiele tygodni po Republice Po│udniowej Afryki,
odwiedzi│am wiΩkszo╢µ" wiΩkszych park≤w narodowych: Kruger,
Tsitsikamma, Kalahari Gemsbok, Augrabies, Pilansberg, Natal
Drakensberg, Hluhluwe-Umfolozi, Wilderness.
W ┐adnym z nich nie widzia│am tylu s│oni co w Addo National Park.
W rzeczywisto╢ci jest parkiem stworzonym dla s│oni. Tereny wok≤│
niego by│y regularnie zasiedlane, a zamieszkuj▒ce je s│onie spychane
na coraz mniejsz▒ powierzchniΩ. Ostatecznie, ┐eby je uchroniµ,
stworzono park narodowy Addo.
Wieczorem s│onie schodz▒ siΩ do waterhole - miejsca, gdzie mog▒ siΩ
napiµ wody. Przychodz▒ ich dziesi▒tki.
W parku nie ma nosoro┐c≤w ani kot≤w. S│onie nie maj▒ konkurencji.
Godzinami mo┐na siedzieµ i na nie patrzeµ. Na to jak konkuruj▒
miΩdzy sob▒, opiekuj▒ siΩ m│odymi, obsypuj▒ piaskiem i b│otem.
Mo┐na siΩ od nich uczyµ spokoju.
Patrzenie na s│onie jest koj▒ce.
Addo jest miejscem, kt≤re chcia│abym pokazaµ moim bliskim.
Miejscem, w kt≤rym gra siΩ nie sko±czy│a.