Gate Internet Services Odwied╝ naszego sponsora!
STRONA Gú╙WNA
TEKSTY
Bestiariusz
Encyklopedia
Historie
Humor
Kronika
Opowiadania
Organizacje
Pie╢ni
Poematy
Recenzje
Zagadki
ZwierzΩta
 

Sinduriel

Podr≤┐

Rozdzia│ 1. - Przybycie nieznajomej
Rozdzia│ 2. - Goniec w Shire

Dolina ci▒gnΩ│a siΩ pasem zielonej trawy pomiΩdzy wzniesieniami, po╢r≤d p≤l uprawnych. Jej ╢rodkiem wi│a siΩ droga, r≤wna i bardzo dobrze utrzymana. Dziewczyna sz│a i sz│a, a┐ przekroczy│a granice Shire'u. W pobli┐u nie by│o ┐adnego stra┐nika, kt≤ry by jej powiedzia│, ┐e tego robiµ nie wolno (Kr≤l Elessar, gdy zasiad│ na tronie, wyda│ rozkaz zabraniaj▒cy, Du┐ym Ludziom wkraczania do Shire'u), a ona o tym nie wiedzia│a, bo by│a z daleka. Z bardzo daleka. WΩdrowa│a jaki╢ czas przez tΩ krainΩ okryta zielonym p│aszczem z kapturem, wspieraj▒ca siΩ na cienkim mieczu, zamiast na lasce (a przecie┐ by│a m│oda), a┐ spostrzeg│a ma│e istoty, wygl▒daj▒ce jak ludzie, lecz od nich mniejsze. "Co to za rasa?" - pomy╢la│a. Wtedy jeden z tych ludzik≤w (byli to oczywi╢cie Hobbici) przyskoczy│ do niej z pytaniem:
- Kim jeste╢ i co robisz w Shire? Nie wiesz, ┐e Du┐ym Ludziom nie wolno przechodziµ przez nasze pa±stwo?
- A sk▒d mam wiedzieµ? Jestem tu obca, przybywam z daleka i nie znam waszych praw - odpowiedzia│a trochΩ niegrzecznie i wyprostowa│a siΩ. Teraz hobbit, kt≤ry z ni▒ rozmawia│, zobaczy│, ┐e jest ona m│od▒ dziewczyn▒ o rysach twarzy zbli┐onych do rys≤w elf≤w, o jasnobr▒zowych lokach, wymykaj▒cych siΩ spod kaptura, i zielonych oczach . G│os mia│a jasny, d╝wiΩczny. M≤wi│a Wsp≤ln▒ Mow▒.
- Przepraszam, nie wiedzia│em, ┐e m≤wiΩ do elfa - stropi│ siΩ hobbit. By│ on (wed│ug hobbit≤w) jeszcze m│ody, mia│ dopiero 27 lat. By│ wnukiem s│ynnego Sama Gamgee, nazywa│ siΩ Elfstan.
- Nie jestem elfem, jestem cz│owiekiem. Lepiej powiedz mi kim ty jeste╢ i kim s▒ elfy?
- Ja jestem hobbitem, nazywam siΩ Elfstan, jestem synem Elanor PiΩknej i wnukiem Sama Gamgee - odpowiedzia│ z dum▒ hobbit. - Za╢ elfy to... elfy to elfy. Musisz byµ, Pani, rzeczywi╢cie z daleka skoro nie wiesz kim s▒ elfy . Na pocz▒tku my╢la│em, ┐e jeste╢ z Gondoru.
- Gondoru? Czy to jakie╢ kr≤lestwo.
- Gondor to najwspanialsze kr≤lestwo naszych czas≤w! Odk▒d Kr≤l powr≤ci│, Gondor sta│ siΩ jeszcze potΩ┐niejszym i wspanialszym kr≤lestwem ni┐ by│ za Dawnych Dni. Lecz teraz ty, Pani, siΩ przedstaw, je╢li nie chcesz bym zaraz zawo│a│ stra┐e, kt≤re ciΩ zaaresztuj▒.
- Dobrze, dobrze, zapomnia│am, ju┐ siΩ przedstawiam. Nazywam siΩ Tainewenya, lecz zw▒ mnie tak┐e Raaneheri lub Lindeheri. Przybywam z bardzo daleka. WΩdrujΩ, bo lubiΩ. Nie znam waszej krainy, nie znam te┐ kr≤lestwa Gondoru, kt≤re tak wspaniale opisujesz.
- WiΩc musisz p≤j╢µ ze mn▒, ┐eby to wyt│umaczyµ kt≤remu╢ stra┐nikowi granicy. Je╢li ci uwierzy, bΩdziesz musia│a zaraz opu╢ciµ Shire, je╢li nie, bΩdzie ciΩ musia│ zaprowadziµ do naszego thana, a mo┐e nawet do Kr≤la.
- Do Kr≤la? Po co? Ja naprawdΩ nic z│ego nie robiΩ.
- Takie jest prawo, jednak my╢lΩ, ┐e stra┐nik ci uwierzy.
- A m≤g│by╢ wcze╢niej wskazaµ mi drogΩ do jakiej╢ gospody? Od dw≤ch dni nic nie jad│am.
- Wybacz, lecz najpierw muszΩ ciΩ zaprowadziµ do stra┐nika. Ale potem, niezale┐nie od tego czy on ci uwierzy czy nie, my╢lΩ, ┐e pozwoli ci co╢ zje╢µ.
- WiΩc chod╝my.
Ruszyli wiΩc. Dziewczyna sz│a bardzo szybko, tak, ┐e musia│a co jaki╢ czas przystawaµ, by hobbit m≤g│ j▒ dogoniµ i wskazaµ jej drogΩ. Wreszcie zobaczyli ciemn▒ sylwetkΩ stra┐nika stoj▒cego na posterunku. Zdumia│ siΩ on bardzo widz▒c m│od▒ dziewczynΩ w towarzystwie hobbita Elfstana. Gdy Elfstan wyt│umaczy│ mu, o co chodzi (nie zapomnia│ wspomnieµ o obiedzie), ten powiedzia│, ┐e wierzy jej, lecz musi ona natychmiast opu╢ciµ Shire i nigdy siΩ tu nie pokazywaµ, a je╢liby musia│a, to niech wpierw zwr≤ci siΩ z pro╢b▒ do Kr≤la.
- Dobrze, p≤jdΩ st▒d natychmiast. Lecz proszΩ mi wskazaµ drogΩ do jakiej╢ gospody poza granicami tego pa±stwa.
- W Bree jest s│ynna gospoda "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Doj╢µ tam mo┐na Wschodnim Go╢ci±cem. To ta droga, na kt≤rej teraz stoimy.
- DziΩkujΩ i ju┐ idΩ.
I posz│a. Wieczorem dosz│a do gospody. Tam przenocowa│a i nastΩpnego ranka wyruszy│a dalej. Dwa dni p≤╝niej dotar│a w okolice Wichrowego Czuba. Tam pozosta│a przez noc. Gdy siΩ zbudzi│a, s│o±ce sta│o ju┐ wysoko na niebie. " MuszΩ siΩ po╢pieszyµ" - pomy╢la│a. Po kilku dniach wesz│a pomiΩdzy g≤ry. Sz│a g≤rsk▒ ╢cie┐k▒, gdy pojawi│a siΩ przed ni▒ dolina, jakby specjalnie ukryta; doj╢cia do niej broni│a rzeka. Po chwili dziewczyna dosz│a do mostu na rzece. Przekroczy│a go bez wahania. Wtedy ujrza│a co╢ jak pa│ac po╢r≤d g≤r, otoczony drzewami. Dotar│a do Rivendell.

Wesz│a do niestrze┐onego budynku i chwilΩ siΩ przechadza│a po pustych salach. By│a w sali, w kt≤rej onegdaj Elrond zwo│a│ naradΩ i powo│a│ Dru┐ynΩ Pier╢cienia. By│a te┐ w pokoju, w kt≤rym dawno temu odpoczywa│ ranny Frodo Baggins. Wreszcie dosz│a do Kominkowej Sali. P│on▒│ tam jeszcze ogie±, jaki╢ cz│owiek jeszcze siedzia│ na pod│odze. Gdy podesz│a bli┐ej, cz│owiek odwr≤ci│ siΩ i spyta│:
- Kim jeste╢?
- Ja? Ja... Ja przepraszam, ┐e tu tak wesz│am... - zaczΩ│a zmieszana, gdy┐ ujrza│a przed sob▒ twarz elfa. Twarz piΩkn▒, ani m│od▒ ani star▒. O wieku elfa ╢wiadczy│ tylko b│ysk w jego oczach. - Nie bardzo wiem gdzie jestem, my╢la│am, ┐e to opuszczone miejsce.
- Rivendell nigdy nie bΩdzie opuszczone, przynajmniej dop≤ki ostatni elf nie wyp│ynie za Morze. Ale to prawda, ┐e niewielu nas tu ju┐ zosta│o - ze smutkiem powiedzia│ elf, lecz zaraz siΩ u╢miechn▒│. - Ja nazywam siΩ Sillalelot, jestem jednym z niewielu Szarych Elf≤w , kt≤re tu zosta│y. A ty kim jeste╢?
- Nazywam siΩ Tainewenya, lecz zw▒ mnie te┐ Raaneheri lub Lindeheri. Wybacz, ┐e nie wiem kim s▒ Szare Elfy, nie wiem te┐ co to za miejsce, to Rivendell, lecz pochodzΩ z bardzo daleka i nie znam tutejszej okolicy, ani tutejszych lud≤w.
- To dziwne, gdy┐ masz imiΩ w jΩzyku elf≤w, a twoje przydomki, czy te┐ nastΩpne imiona te┐ s▒ w tym jΩzyku. Tainewenya znaczy: Zielone Niebo, Raaneheri znaczy: WΩdruj▒ca Pani, a Lindeheri: ªpiewaj▒ca Pani.
- Nie wiem sk▒d mam swoje imiΩ, choµ wiele razy siΩ nad tym zastanawia│am. Ale w jakiej mowie my m≤wimy teraz?
- We Wsp≤lnej Mowie - odpowiedzia│ elf.
- Wsp≤lnej mowie? Co to za mowa?
- To mowa wsp≤lna dla ca│ego ªr≤dziemia. Wszystkie istoty maj▒ obowi▒zek u┐ywaµ jej do obcych.
- Aha. Wesz│am przez przypadek w granice jakiego╢ tutejszego pa±stwa. Nazywa│o siΩ Shire i mieszkali tam dziwni ludzie zwani hobbitami.
- Hobbici, istoty dot▒d niepojΩte przez MΩdrc≤w. Dziwny to lud, doprawdy. Zwani s▒ te┐ nizio│kami, jak w Rohanie, lub Periannath, u nas.
- Nie wiedzia│am, ┐e nie mo┐na przechodziµ przez ich granice.
- Elfy mog▒, Krasnoludy te┐, tylko ludzie, zwani tam Du┐ymi Lud╝mi nie mog▒. To nakaz Kr≤la Elessara.
- Czy jest on elfem?
- Nie, chocia┐ ma w sobie du┐o z elfa. Idziesz do niego?
- Nie, nie znam go.
- WiΩc dok▒d zmierzasz?
- Przed siebie. LubiΩ wΩdrowaµ.
- Hmm... Dwa ludzkie pokolenia temu, w Trzeciej Erze, takie upodobanie by│oby dziwne, je╢li nie niebezpieczne. Wtedy tylko Stra┐nicy wΩdrowali, ale nie dla przyjemno╢ci. I Czarodzieje, choµ nie wszyscy. NajwiΩcej wΩdrowa│ Gandalf - Sillalelot zamy╢li│ siΩ nagle, jakby wspomina│ co╢, co dawno przeminΩ│o. - To by│y niebezpieczne czasy, choµ jednocze╢nie by│y to czasy najbardziej bohaterskich wyczyn≤w. Koniec Trzeciej Ery by│ czasem odrodzenia dla Gondoru i czasem zmierzchu dla rodu elf≤w. Przynajmniej w ªr≤dziemiu. - M≤wi│ ju┐ jakby do siebie.
- Wybacz, lecz niewiele z tego rozumiem. Mo┐esz mi to wyja╢niµ?
- To bardzo d│uga historia, a dzisiaj jest ju┐ wiecz≤r, za╢ niekt≤rych rzeczy lepiej nie opowiadaµ noc▒, nawet teraz, gdy Cie± ju┐ odszed│. Po│≤┐ siΩ spaµ w kt≤rej╢ z pustych komnat. Jutro ci opowiemy HistoriΩ Wojny o Pier╢cie±.
- Opowiecie? Jest was tu wiΩcej?
- Tak, nie mieszkam sam w Rivendell, a niekt≤rzy moi przyjaciele, tak┐e elfy, znaj▒ tΩ historiΩ lepiej ni┐ ja i mog▒ ci to dok│adniej opowiedzieµ. Mnie nie by│o w tym czasie w samym domu Elronda P≤│elfa. Z │ukiem w rΩku strzeg│em granic Rivendell, czyli po naszemu Imladris. Wtedy nikt nie m≤g│ siΩ tu niepostrze┐enie w╢lizgn▒µ, teraz miejsce to wygl▒da na opuszczone, choµ nie jest. O nie, jeszcze tu mieszkaj▒ elfy, zapomniane, izoluj▒ce siΩ coraz bardziej od ludzi - w oczach Sillalelota zapali│y siΩ ogniki. Widaµ by│o jak bardzo ┐a│owa│ dawnych, wspania│ych, choµ niebezpiecznych, czas≤w. - A przecie┐ za Dawnych Dni ludzie i elfy ┐yli jak bracia, a┐ do Ostatniego Sojuszu, do czasu Isildura. Ale to by│o dawno. - Elf spojrza│ na TainewenyΩ, a w jego oczach zn≤w b│yszcza│ u╢miech. Jak to elf, rozmi│owany w pie╢niach, zacz▒│ nuciµ pod nosem co╢ w niezrozumia│ym jΩzyku:

A Elbereth Gilthoniel,
silivren penna miriel,
o menel aglar elenath!
Na-chaered palan-diriel
o galadhremmin ennorath,
Fanuilos, le linnathon
nef aear, si nef aearon!

- O czym ty ╢piewasz? Co to za jΩzyk? - spyta│a dziewczyna.
- To jΩzyk elf≤w. ªpiewam nasz▒ star▒ pie╢± na cze╢µ Elbereth.
- To jest piΩkne!
- JΩzyk elf≤w jest uwa┐any za najpiΩkniejszy jΩzyk w ªr≤dziemiu, a pie╢ni w tym jΩzyku ol╢niewa│y wszystkich, kt≤rzy ich s│uchali. Jutro ich trochΩ us│yszysz. Teraz id╝ spaµ. Ju┐ p≤╝no.
- Dobrze.

NastΩpnego dnia TainewenyΩ obudzi│o pukanie do drzwi komnaty, w kt≤rej spa│a. To Sillalelot chcia│ jej powiedzieµ, ┐e ju┐ ranek. Dziewczyna wysz│a z pokoju i posz│a do Kominkowej Sali, w kt≤rej siedzia│o ju┐ kilka elf≤w. Po lekkim ╢niadaniu (elfy zwykle nie jedz▒ du┐o) jeden z nich, powa┐niejszy i dostojniejszy od reszty, zacz▒│ opowiadaµ o Wojnie o Pier╢cie±, oraz o Dawnych Dniach . Ca│▒ opowie╢µ streszcza│ jak m≤g│, a i tak, gdy sko±czy│ opowiadaµ, s│o±ce ju┐ zachodzi│o. Wtedy wsta│ i powiedzia│ uroczystym g│osem:
- My, elfy, obywamy siΩ bez obiadu, niekt≤rzy nawet m≤wi▒, ┐e ┐yjemy samymi pie╢niami , lecz poniewa┐ ty, Lindeheri, jeste╢ dzi╢ tutaj, zapraszam ciΩ na obiad do sali, w kt≤rej niegdy╢ ustalono, ┐e Jedyny Pier╢cie± trzeba wys│aµ na po│udnie i zniszczyµ. Skromny to bΩdzie obiad, nie taki jak za czas≤w Elronda, wtedy nawet kr≤lewskie obiady nie mog│y siΩ z naszymi r≤wnaµ. Je╢li, oczywi╢cie, wtedy kto╢ podawa│ kr≤lewskie obiady, bo trudno by│o wtedy spotkaµ prawdziwych kr≤l≤w. Lecz to dawne dzieje. Chod╝my na razie je╢µ.
W korytarzu Lindeheri (elfy sobie upodoba│y ten jej przydomek i tak j▒ nazywa│y) spyta│a dostojnego elfa:
- Jak siΩ nazywasz? Dlaczego m≤wisz o tych dawnych wydarzeniach tak jakby╢ w nich uczestniczy│?
- Odpowiem ci najpierw na drugie pytanie. Ot≤┐, ja nie uczestniczy│em w wyprawie Dru┐yny Pier╢cienia, lecz Legolas, kt≤ry jest moim przyjacielem, opowiedzia│ mi to po powrocie. A w starszych wydarzeniach, jeszcze za Dawnych Dni, rzeczywi╢cie uczestniczy│em. Elfy, je╢li ich nikt nie zabije, s▒ nie╢miertelne. Je╢li zmΩczy je ┐ycie w ªr≤dziemiu, mog▒ wyp│yn▒µ z Szarej Przystani za Morze - elf przerwa│ na chwilΩ, patrz▒c w stronΩ zachodu. - Je╢li chodzi o pierwsze pytanie, to nazywam siΩ Hesin i jestem ostatnim Elfem Wysokiego Rodu pozosta│ym w ªr≤dziemiu - ostatnie s│owa powiedzia│ tak g│o╢no, by wszyscy s│yszeli. Powiedzia│ to w momencie, gdy weszli do sali, w kt≤rej podano obiad.
- Co? Dlaczego wcze╢niej tego nie powiedzia│e╢? - zaczΩ│y pytaµ elfy, Hesin jednak milcza│.
Weszli do sali gdzie ju┐ czeka│ obiad. Po sko±czonym jedzeniu Hesin spyta│ dziewczynΩ:
- Dok▒d zamierzasz teraz i╢µ?
- Nie wiem, nie znam waszej okolicy.
- Czy chcia│aby╢ zobaczyµ mapy?
- Oczywi╢cie, jakkolwiek niewiele by mi da│y, gdy┐ i tak nic nie wiem o krainach le┐▒cych w ªr≤dziemiu - odpowiedzia│a, a Hesin wsta│ i wyszed│. Wr≤ci│ po chwili i po│o┐y│ przed ni▒ mapΩ ªr≤dziemia, niezbyt dok│adn▒, gdy┐ dok│adniejsze zabra│ ze sob▒ Elrond, kiedy opuszcza│ tΩ krainΩ. "Na wszelki wypadek, pamiΩtajcie, ┐e Sauron by│ tylko s│ug▒ Nieprzyjaciela, lepiej, ┐eby najdok│adniejszych map nie by│o w zasiΩgu r≤┐nych nieprzyjaznych r▒k" - powiedzia│, gdy zabiera│ mapy.
Tymczasem Tainewenya przygl▒da│a siΩ mapie, przyniesionej przez Hesina.
- Mog│abym p≤j╢µ, tu, do tego lasu zwanego Mroczn▒ Puszcz▒ , potem mo┐e do tego jeziora, czy te┐ morza Rhun, dalej nie wiem. Nie macie na tej mapie krain na wsch≤d od Mrocznej Puszczy. Zreszt▒, nie wiem. A jak ty mi radzisz? - zwr≤ci│a siΩ do Hesina.
- Ja radzΩ ci zostaµ tutaj. Inne kraje s▒ niebezpieczne, s▒ tam miejsca, z kt≤rych Cie± nigdy nie zosta│ wygnany.
- Nie mogΩ tu zostaµ wiecznie, nie wytrzyma│abym siedz▒c ci▒gle w jednym miejscu.
- WiΩc przepraw siΩ przez G≤ry Mgliste i pop│y± wraz z biegiem Anduiny prosto do Gondoru.
- Nie chcΩ, chcΩ co╢ zobaczyµ.
- WiΩc id╝ tak jak zaplanowa│a╢, lecz unikaj Rhunu. To nieznana i niebezpieczna kraina - poradzi│ jej elf. - Jak bΩdziesz w Mrocznej Puszczy, znajd╝ Le╢n▒ RzekΩ. Id▒c jej brzegiem, trafisz do krainy Le╢nych Elf≤w, mieszkaj▒cych w kamiennym pa│acu. Nie w▒tpiΩ, ┐e potraktuj▒ ciΩ dobrze i wyposa┐▒ na drogΩ, je╢li tylko wspomnisz Imladris. Stamt▒d jest niedaleko do Samotnej G≤ry, gdzie mieszkaj▒ krasnoludy. Tam te┐ ciΩ dobrze przyjm▒. Przynajmniej dop≤ki ┐yj▒ tam potomkowie Gimliego, syna Gloina - doda│ po chwili.
- To mo┐e ja bym siΩ te┐ wybra│ w tamt▒ stronΩ? - krzykn▒│ nagle jeden elf.
- Ty chcesz, Aldaistarze? No tak, zanim tu przyby│e╢, w│a╢nie tam mieszka│e╢. WiΩc chcesz teraz wracaµ do domu?
- Nie, nie chcΩ wracaµ. ChΩtnie bym odwiedzi│ mojego brata w Mrocznej Puszczy, lecz nie chcΩ siΩ tam na d│u┐ej zatrzymywaµ. Chcia│bym trochΩ powΩdrowaµ po ╢wiecie. Nigdy nie by│em w Gondorze, chcia│bym zobaczyµ Rohan. MarzΩ te┐, ┐eby zobaczyµ Lorien . Hesinie, skoro jeste╢ elfem Wysokiego Rodu, czemu nie mieszkasz w Lorien? Przecie┐ tam jest miejsce dla najdostojniejszych elf≤w.
- Mylisz siΩ, to tu mieszka│ Elrond P≤│elf, nie w Lorien. Zreszt▒ teraz Lorien jest opuszczone, wraz z odej╢ciem pani Galadrieli, nasta│ zmierzch dla Lorien, niegdy╢ najpiΩkniejszej siedziby elf≤w.
- Tak, Lorien by│o piΩkne! Z│oty Las! Ach, dlaczego pani Galadriela opu╢ci│a to miejsce? - westchn▒│ Sillalelot.
- Dobrze wiesz dlaczego. Sko±czy│ siΩ czas elf≤w, zacz▒│ siΩ czas ludzi - odpowiedzia│ mu Hesin.
- Na nieszczΩ╢cie dla nas. Drog▒ zap│acili╢my cenΩ za pomaganie ludziom.
- Owszem, ale dziΩki temu ludzie, kt≤rzy siΩ teraz narodzili, ┐yj▒ na ziemi czystej, wolnej od Cienia.
Sillalelot umilk│ i ju┐ siΩ tego dnia nie odezwa│.

TΩ noc Tainewenya spΩdzi│a jeszcze w Rivendell, lecz nastΩpnego dnia mia│a ju┐ wyruszaµ razem z Aldaistarem, kt≤ry postanowi│ i╢µ z ni▒ przynajmniej jaki╢ czas. Mieli wyjechaµ na koniach, gdy┐ przej╢cie na piechotΩ takich odleg│o╢ci by│oby bardzo mΩcz▒ce. Dziewczyna dosta│a gniadego wierzchowca nazwanego Airarokko, za╢ elf dosiada│ siwego konia o imieniu Telempe. DolinΩ Rivendell opu╢cili przed po│udniem. Sko±czy│a siΩ ona tak niespodziewanie jak siΩ zaczΩ│a. D│ugo siΩ ogl▒dali za spokojnym, pozornie niezamieszka│ym lasem. Las za╢ ┐egna│ ich delikatnym szumem li╢ci i ╢piewem ptak≤w. Ko±czy│a siΩ wiosna, zaczyna│o siΩ lato, mn≤stwo kwiat≤w kwit│o dooko│a drogi, kt≤r▒ wΩdrowali. Przed sob▒ mieli wysoki │a±cuch G≤r Mglistych.

Rozdzia│ 1. - Przybycie nieznajomej
Rozdzia│ 2. - Goniec w Shire

Sinduriel

Podr≤┐; Sinduriel

 
     
Strona g│≤wna | Wprowadzenie | Bibliografia | Galeria | Download
Teksty | MERP | METW | Film | Linki | Chat | Banery | KsiΩgarnia
Cytaty | Forum
 
  mystat   Serwis zaprojektowa│ i prowadzi:
Micha│ Rossa -
barahir@tolkien.art.pl
 
Patronem serwisu jest .: gate internet services
Serwisy sponsorowane: fronteria | impart | konferencja z│d | moda i sztuka | rally.pl | wywrota