![]() Strona główna * Nowości * Czytelnia Amen English ver. Galeria Humor Katalog polski Katalog zagr. Kazania Leksykon O "Amen" Strony ciekawe Uwagi Jan Sarkander Na 25 V Na 25 XII Na 26 VIII Na 8 III Na Boże Ciało Na Nowy Rok Nauczyciele O "katolikach" O Akcji Kat. O autorytetach O chciwości O chrzcie O dniu życia O domie O encyklice O górnikach O jedności O kolędzie (1) O kolędzie (2) O Komunii św. O Komunii św. O Konkordacie O krzyżu O Mszy św. O naszej parafii O niebie i piekle O Papieżu, '99 O Piśmie św. O powodzi O przemijaniu O przemijaniu O spowiedzi O spowiedzi O sumieniu O Testamencie O trzeźwości O trzeźwości O wakacjach O wdzięczności O wierze O wyborze O śmierci Pasyjne Piotr i Paweł Postanowienia Powołaniowe V Przykazanie Aktualizacja: 2000-03-27 e-mail: mroz@amen.pl |
Kazanie pasyjneLubin, 9 II 1997 Drodzy w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia! Jest taka ciekawa prawidłowość, którą można łatwo zauważyć. Otóż ci ludzie, którzy powinni gorzko żałować za swoje grzechy, nawrócić się, zerwać z grzechami i nałogami - ci ludzie raczej nie przychodzą na nabożeństwa Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej. Do kościoła natomiast przychodzą wtedy raczej ci ludzie, którzy nie mają wielkich grzechów na sumieniu i żyją na codzień po Bożemu. Po cóż więc przyszliśmy na to dzisiejsze nabożeństwo? Czy może po to, aby gorzko żałować za grzechy innych ludzi i modlić się za nich? Owszem, ale jest o wiele ważniejszy powód. Większość obecnych tutaj zostawiło różne swoje zajęcia w domu, zrezygnowali z telewizji, spaceru i innych rozrywek - po to, aby rozważając ostatnie dni życia ziemskiego Pana Jezusa, Jego Mękę i Śmierć Krzyżową, w ten sposób jeszcze bardziej przybliżyć się do naszego Zbawiciela, aby mieć udział w Jego Zmartwychwstaniu. To właśnie ci ludzie, którzy są blisko Pana Boga i zachowują Boże przykazania, chcą być jeszcze bliżej, chcą jeszcze bardziej pogłębić i ożywić swoją wiarę, swoje życie chrześcijańskie. To coś jak z praniem odzieży. Jeśli ktoś ciągle chodzi w brudnym ubraniu, to dla niego jeszcze jedna plama nie robi różnicy i nie przejmuje się tym i może wcale nie kupuje proszku do prania. Ale ten, kto chodzi do pracy w czystej, wyprasowanej koszuli, ten na drugi dzień nie założy już jej, jeśli w ciągu dnia zrobiło się jakieś nawet niewielkie zabrudzenie, ale jak najszybciej włoży do pralki, żeby mieć ubranie czyste. Podobnie i bywa z naszą duszą i naszym sumieniem. Dlatego nie ma co się dziwić, że są ludzie, którzy ciągle żyją w grzechach i się do nich już przyzwyczaili i nawet nie wyobrażają sobie, że mogą żyć ludzie, którzy unikają nawet najmniejszego brudu grzechowego. Drodzy w Chrystusie Panu! Skoro więc mamy tutaj - można by rzec niejako elitę religijną naszej parafii - spróbujmy się dzisiaj zastanowić, co takiego powinniśmy robić w tym, dopiero co rozpoczętym okresie Wielkiego Postu, aby naszej życie religijne było jeszcze lepsze, byśmy coraz bardziej przybliżali się do naszego Boga i najlepszego Ojca, który jest w niebie? Co powinniśmy robić, a czego unikać? Chyba każdy z nas pamięta jeszcze z lekcji religii to, co się nazywa jako "uczynki pobożności chrześcijańskiej". Katechizm wylicza trzy najważniejsze uczynki pobożności chrześcijańskiej: modlitwa, post i jałmużna. Wynika więc z tego, iż ten, kto chce żyć pobożnie i wypełniać dobre uczynki, powinien jak ćwiczyć się w modlitwie i nie tyle jak najwięcej, ile jak najlepiej się modlić. Przed Bogiem, który jest Panem czasu i wieczności nie liczy się czas poświęcony na modlitwę - czy to godzina, czy pięć minut - ile ważniejsza jest jakość modlitwy, jej głębokość, intensywność jej przeżywania: to, na ile modlitwa jest prawdziwą "rozmową z Bogiem" czyli mówieniem i słuchaniem, a nie tylko "przegadaniem", monologiem. Na modlitwie najważniejsze jest skupienie i umiejętność słuchania, tego co mówi do nas Pan Bóg. Może dlatego wielu ludzi mało się modli, bo nie umieją słuchać. Powiedzą Bogu swoje i przechodzą do swoich zajęć, zamiast ofiarować Panu Bogu więcej swojego czasu, wyciszyć swoją duszę i dać Bogu czas na odpowiedź. Po tym właśnie można poznać, kto się dużo i dobrze modli, czy raczej nie za bardzo. Właśnie ci ludzie, którzy skąpią Panu Bogu swego czasu, nie mają dla Niego czasu - są zawsze w pośpiechu, zaganiani, brak im cierpliwości, są nerwowi, łatwo wybuchają, nierzadko przeklinają i obmawiają innych. Natomiast ci, którzy praktykują ten podstawowy uczynek pobożności chrześcijańskiej - są spokojniejsi, opanowani, cierpliwi, nie rzucający słów na wiatr... Co więc robić, żeby się lepiej modlić? Przede wszystkim na modlitwie najważniejsze jest skupienie. Nie można myśleć o dwóch rzeczach równocześnie, tak jak nie można jednocześnie "służyć Bogu i mamonie". Na przykład nie można pogodzić oglądania telewizji i różańca. Co więcej, nawet po oglądnięciu jakiegoś poruszającego filmu, przez jakiś czas nie można się skupić na czymś innym i myśli same będą dalej biegły akcją obejrzanego filmu i wtedy nie ma co się dziwić, że ktoś będzie miał roztargnienia na modlitwie. Najlepiej więc unikać, jeśli wiemy wcześniej, że to nie dla nas i mieć później spokojniejszą głowę. Wielu pokusom i roztargnieniom można zapobiec, jeśli rzeczywiście staramy się żyć po chrześcijańsku i unikamy pogańskich zwyczajów i praktyk, jeśli wcześniej przewidujemy co może wyniknąć z tego czy owego. Przykładem braku skupienia na modlitwie może być historia, która zdarzyła się św. Benedyktowi. Otóż kiedy został wybrany przełożonym w klasztorze na Monte Cassino, musiał później wizytować podległe mu klasztory i wiele podróżował. Nie było wtedy, w średniowieczu samochodów, pociągów i innych środków transportu, tylko konie. i kiedy pewnego razu św. Benedykt jechał tak na koniu spotkał na drodze żebraka. Zatrzymał się i tchnięty pobożną myślą zapytał żebraka, czy on umie się modlić. Ów człowiek zaczął go zapewniać, że tak, że dobrze umie cały pacierz na pamięć i modli się za swoich dobrodziejów. Święty zsiadł z konia i ni stąd ni zowąd powiedział: "Jeśli tak dobrze umiesz się modlić, to dam ci całego konia, jeśli potrafisz odmówić dobrze tylko jedno "Ojcze nasz" i o niczym innym nie myśleć, w przeciwnym razie nic nie dostaniesz." Żebrak chętnie zgodził się i zaczął natychmiast odmawiać: "Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje - a czy siodło też dostanę?" "Figę z makiem" odpowiedział Benedykt, wsiadł na koń i pojechał dalej. Żebrak natomiast nie dostał nic, bo nawet jednego zdania modlitwy nie umiał odmówić w skupieniu, tylko już myślał o koniu i o tym, jak będzie na nim jeździł, zamiast myśleć o Ojcu Niebieskim. Drodzy w Chrystusie Panu! Każda dobra modlitwa powinna mieć cztery elementy, tak jak są cztery strony świata: prośbę, podziękowanie, przeproszenie i uwielbienie. Jeśli nie ma któregoś z nich, to będzie modlitwa niepełna, będzie jej coś brakowało. Zazwyczaj wszyscy umiemy Pana Boga o coś prosić. Modlimy się często o zdrowie, o zdanie egzaminów, o dobrą pracę. Modlimy się za zmarłych, aby ich Pan Bóg przyjął do nieba, modlimy się za siebie, żeby nam się dobrze powodziło. Czasem niektórzy modlą się o rozum dla bliźnich, bo o zdrowie za późno. Modlą się o nawrócenie dla zięcia, albo za teściową, żeby była lepsza. Wystarczy posłuchać jakie są zamawiane intencje Mszy świętych. W pewnej wiosce żyło dwóch sąsiadów, którzy ciągle przeszkadzali sobie i zazdrościli nawzajem. Co ciekawe, jak jeden z nich modlił się o coś, to po jakimś czasie zawsze otrzymywał, ale jego sąsiad otrzymywał podwójnie. Kiedyś na przykład jeden z nich modlił się o syna. Jaka była radość, gdy na drugi rok urodził mu się długo oczekiwany potomek. Ale za to u sąsiada urodziły się bliźniaki: dwóch chłopców. Kiedy z kolei modlił się o dobrą pogodę i urodzaj w polu, to na drugi rok wprawdzie obficie obrodziło żyto, ale po żniwach okazało się, że u sąsiada było dwa razy tyle, tak że nie miał gdzie schować zboża w stodole i musiał postawić drugą. Po jakimś czasie zazdrosny sąsiad wpadł na szatański pomysł. Któregoś razu został po Mszy św. w kościele i tak zaczął się modlić: "Panie Boże, skoro zawsze dajesz dwa razy tyle sąsiadowi, co mi, to mam jedną, malutką prośbę. Proszę Cię, wyłup mi jedno oko. Spraw, żebym nie widział na jedno oko.". Łatwo możemy domyślić się, jak się to skończyło. Przecież Pan Bóg nie wszystkie prośby wysłuchuje. Nie zawsze ludzie modlą się o dobre rzeczy, dlaczego Pan Bóg miałby spełniać wszystkie nasze zachcianki. Powinniśmy natomiast modlić się jak najwięcej o łaskę Bożą i dary Ducha św., a nie tylko o rzeczy materialne. Jak powiedział Pan Jezus: "Troszczcie się najpierw o Królestwo Boże, a to wszystko będzie wam dodane". Niestety, nie wszyscy umieją Panu Bogu podziękować. Rzadko można usłyszeć modlitwę dziękczynną. Mamy słabą pamięć i już na drugi dzień, kiedy coś otrzymamy już zapominamy o ofiarodawcy, o wdzięczności dla niego. Często ludzie modlą się o coś, dają nawet na Mszę św., a potem dziwią się, że Pan Bóg nie wysłuchał ich prośby. a nie pamiętają już, że kiedyś o coś prosili, otrzymali więcej niż chcieli, ale potem zapomnieli wyrazić Bogu wdzięczność, np. po odzyskaniu zdrowia. a przecież jak głosi powiedzenie: "kto dziękuje, ten dwa razy prosi". W znanej nam już wiosce żył pewien gospodarz, któremu wszystko się dobrze wiodło i wszyscy mu zazdrościli. a on niczym się nie przejmował i za wszystko co go spotkało dziękował Bogu. Raz kiedyś w nocy drzwi do stajni nie były dobrze zamknięte i uciekł mu koń. Wszyscy śmiali się z niego, ale on powtarzał tylko "Trudno, stało się. Niech się dzieje wola Boża". Ale kiedy na drugi dzień okazało się, że koń wrócił i na dodatek przyprowadził ze sobą drugiego konia, klacz, wtedy sąsiedzi zaczęli mówić: "Temu to się dobrze powodzi, ma teraz dwa konie! Ale ma szczęście!" Gospodarz na to odpowiadał: "Nic nie wiadomo. Może to dobrze, a może nie. Niech się dziele wola Boża. Bogu niech będą dzięki". Syn gospodarza chciał przejechać się na tym nowym koniu i stało się nieszczęście - spadł z konia i złamał sobie nogę. Czekało go trzy miesiące leżenia w gipsie. Ludzie zaczęli znowu z niego się śmiać, że nie ma szczęścia, ale on powtarzał swoje: "Może to źle, a może to dobrze" i cieszył się z tego, że syn żyje. Za miesiąc padł blady strach na mieszkańców wioski: Zaczęła się wojna i wszystkich młodzieńców zdolnych do noszenia broni powołano do wojska. Syn pobożnego gospodarza leżał w gipsie i go zostawili. Tak więc nie na darmo rolnik powtarzał swoje "Bogu niech będą dzięki". Drodzy w Chrystusie Panu! Co robi kulturalny człowiek przed jedzeniem? Myje ręce. Przecież jak można jeść cokolwiek brudnymi rękami. Podobnie też jak można zaczynać modlitwę i prosić o coś Pana Boga lub za coś dziękować, jeśli coś mamy na sumieniu. Trzeba najpierw wyrazić skruchę, oczyścić nasze serca z brudu grzechu, zaniedbania, złych myśli, a dopiero wtedy można stanąć przed Najświętszym Majestatem. To coś, jakby dziecko, które zepsuło zabawkę, zaraz pobiegło do rodziców i chciało, żeby mu kupili nową. Jeśli to zrobiło niechcący to mu kupią, ale jeśli specjalnie znęcało się nad lalką, to mu tak szybko drugiej nie dadzą. Musi dziecko najpierw zrozumieć, że tak się nie robi, że trzeba szanować zabawki, musi przeprosić rodziców i dopiero wtedy będzie mogło się znowu bawić. Może nieraz dziwimy się, że nasza modlitwa jest mało skuteczna, albo wydaje się, że wcale. Modlimy się o zdrowie, a dalej chorujemy. Przecież najpierw, zanim rozpoczniemy jakiś pacierz, to podobnie jak to jest na początku Mszy św., trzeba przeprosić Pana Boga za nasze słabości i uchybienia, zwłaszcza jeśli jakiś dar Boży wykorzystaliśmy do czegoś złego albo całkiem zmarnowaliśmy. Na każdej Mszy św., zanim przystępujemy nie tylko do Komunii św., ale zanim zaczniemy jakąkolwiek modlitwę, najpierw następuje akt żalu i skruchy i kapłan mówi: "Przeprośmy Pana Boga za nasze winy, abyśmy mogli godnie uczestniczyć w tych świętych obrzędach". Podobną czynność powinniśmy stosować na początku każdej modlitwy, każdego pacierza, jeśli chcemy żeby ta modlitwa przyniosła owoce. Znany już nam św. Benedykt, jak to miał w zwyczaju, pojechał kiedyś zwizytować podległy mu klasztor. Kiedy po kilku dniach wrócił, zapytał jednego z zakonników, co takiego zdarzyło się w klasztorze podczas jego nieobecności. Wtedy jeden z nich powiedział, że zapukał do bramy klasztornej jakiś rozbójnik, wielokrotny morderca i złodziej. Postarzał się już i chciał zerwać z grzechami, prosił żeby mu dać jakąś pokutę. Nie było Opata Benedykta i zakonnicy nie wiedzieli co zrobić. Jeden z nich wpadł na pomysł i powiedział skruszonemu rozbójnikowi: "Jak odmówisz tysiąc razy Ojcze nasz, to będziesz miał grzechy odpuszczone". Słysząc to św. Benedykt zasmucił się. Zdziwili się braciszkowie - może to była za mała pokuta za takie grzechy? Wtedy Święty wygarnął im brak wiar i powiedział: "Jeśli jedno dobrze odmówione "Ojcze nasz" nie wystarczy, to na nic zda się nawet tysiąc razy je powtarzać. Jedno z serca wypowiedziane "Ojcze nasz" wystarczy by odpuścić winy nawet największego grzesznika. Co więcej, jedna jedyna łza wypływająca z głębi skruszonego serca wystarczy, by obmyć wszystkie grzechy nawet największego grzesznika, bo za wszystkich umarł nasz Pan na krzyżu. Nie wystarczy tylko wyspowiadać się, wyznać swoje grzechy, ale trzeba za nie szczerze żałować i ten żal oczyszcza duszę." Drodzy w Chrystusie Panu! Oprócz tych trzech elementów dobrej modlitwy: prośby, podziękowania i przeproszenia, jest jeszcze jeden aspekt bardzo często zaniedbywany. Chodzi tu o modlitwę uwielbienia. Bardzo niewielu ludzi umie dobrze modlić się i na modlitwie uwielbiać Boga. Co jest takiego modlitwa uwielbienia? Otóż kiedy ktoś pojedzie w góry i tam idąc szlakiem nagle zatrzyma się, albo jadąc nad morze, usiądzie na brzegu w czasie zachodu słońca, albo pracując na działce odstawi na chwilę narzędzie pracy i utkwi wzrok w jednym miejscu - w każdym z tych przypadków, kiedy robiąc jakąś czynność nagle zauważamy piękno otaczającej nas przyrody i zaczynamy myśleć skąd się to wszystko wzięło, jak wspaniały jest cały świat i wtedy zaczynamy myśleć o tym, kto to wszystko stworzył, jaki musi być wspaniały i dobry - to wtedy jest to już nie wycieczka albo rajd, ale właśnie modlitwa uwielbienia. Ten zachwyt, podziw i głęboka cześć dla Stwórcy tych wspaniałości, które nas otaczają - to właśnie jest uwielbienie Boga. To jest coś podobnego do zakochania się, kiedy dwoje ludzi zaczyna patrzeć nie na to jak są ubrani, co mówią, co robią, ale jak zaczynają sobie patrzeć w oczy, patrzeć z uwielbieniem, kiedy jedno dla drugiego wydaje się być ideałem. Zakochanie nagle się zaczyna i łatwo się kończy, zwłaszcza po ślubie, kiedy u tej drugiej osoby małżonek zaczyna widzieć wady, kiedy przestaje widzieć tylko zalety i zaczyna narzekać. W miejscowości Ars we Francji żył kiedyś św. Jan Vianney. Był proboszczem i troszczył się o swoich parafian. Zauważył, że jeden z chłopów przychodzi często do kościoła wtedy kiedy nie ma nikogo, siada w pierwszej ławce i tak siedzi z pół zpół godziny a potem wychodzi i wraca do domu. Po którymś razie proboszcz nie wytrzymał i zapytał się swego parafianina co tam robi w kościele, dlaczego ani nie pracuje w polu ani też nie idzie do karczmy, albo do domu, tylko siedzi i nie widać nawet, żeby się modlił. Żeby chociaż miał różaniec w ręku... Chłop nie wiedział co odpowiedzieć. Po prostu on przychodził do Pana Jezusa ukrytego w tabernakulum, przychodził w odwiedziny. "No, a jak już przyjdziesz, to jak się modlisz, jakie używasz modlitwy" - zapytał św. Jan Vianney. "Ja się patrzę na Niego, a On się patrzy na mnie." - tyle odpowiedział ten prosty, niewykształcony człowiek, który jak widać było umiał dobrze się modlić. Nie musiał o nic prosić, nie potrzebował dziękować - wystarczyło mu tylko podziwiać swego Pana, który jest tak blisko obecny dla każdego człowieka i każdy może przyjść do Niego, na każdego czeka w tabernakulum. Drodzy w Chrystusie Panu! Wcześniej czy później przyjdzie taka chwila, że będziemy musieli zostawić wszystko, co mamy, spakować dobre uczynki naszej pobożności chrześcijańskiej i stanąć przed Bogiem. Nie wiadomo jak osądzi nas sprawiedliwy i miłosierny Sędzia, ale wiadomo jest, że ci, którzy dostaną się do nieba, będą mieli zaspokojone wszystkie pragnienia, a więc właściwie nie będą musieli już o nic prosić Pana Boga. Skoro już będą szczęśliwi, oczyszczeni z grzechów, to właściwie też nie potrzeba będzie już przepraszać Pana Boga. Zostanie tylko właściwie podziękować Bogu za zbawienie duszy, i co dalej? Co takiego robią ludzie zbawieni w niebie? Otóż kiedy już niepotrzebne będą te elementy modlitwy, które są tak bardzo popularne w życiu ziemskim, pozostanie najbardziej istotny element dobrej modlitwy czyli właśnie uwielbienie Boga. a więc ludzie i aniołowie w niebie nieustannie uwielbiają swego Stwórcę, podziwiają Go, oddają Mu cześć, czyli patrzą na Niego, a On patrzy na nich. Jaki wynika z tego wniosek? Jeśli ktoś tak na prawdę chce dostać się do nieba, powinien już tu na ziemi ćwiczyć się i niejako trenować dobrą modlitwę a przede wszystkim modlitwę uwielbienia. a więc poświęcać czas nie tyle na to, aby Pana Boga o coś prosić, albo nawet dziękować czy przepraszać, ale właśnie podziwiać, uwielbiać, oddawać cześć. Można by więc powiedzieć, że najlepszym wypełnianiem uczynków pobożności chrześcijańskiej i najlepszą modlitwą jest jakby nic nie robienie, tylko siedzenie i samo czyste myślenie o Bogu. To właśnie będziemy robić w niebie, co daj Boże. Amen.
|