Logo Amen
Zasoby internetowe ks. W. Mroza

Strona główna

* Nowości *
Czytelnia Amen
English ver.
Galeria
Humor
Katalog polski
Katalog zagr.
Kazania
Leksykon
O "Amen"
Strony ciekawe
Uwagi

Jan Sarkander
Na 25 V
Na 25 XII
Na 26 VIII
Na 8 III
Na Boże Ciało
Na Nowy Rok
Nauczyciele
O "katolikach"
O Akcji Kat.
O autorytetach
O chciwości
O chrzcie
O dniu życia
O domie
O encyklice
O górnikach
O jedności
O kolędzie (1)
O kolędzie (2)
O Komunii św.
O Komunii św.
O Konkordacie
O krzyżu
O Mszy św.
O naszej parafii
O niebie i piekle
O Papieżu, '99
O Piśmie św.
O powodzi
O przemijaniu
O przemijaniu
O spowiedzi
O spowiedzi
O sumieniu
O Testamencie
O trzeźwości
O trzeźwości
O wakacjach
O wdzięczności
O wierze
O wyborze
O śmierci
Pasyjne
Piotr i Paweł
Postanowienia
Powołaniowe
V Przykazanie

Aktualizacja:
2000-03-27
e-mail:
mroz@amen.pl
 

Kazanie o trzeźwości

Lubin, 27 VII 1997 r.

Drodzy w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia!

Podróżując samochodem po polskiej ziemi od kilku lat można zauważyć pojawiające się w niektórych miejscach przy drodze różne reklamy i napisy. Do niedawna stały tylko znaki drogowe i nic więcej. Teraz jazda samochodem jest bardziej urozmaicona. Na przykład na drodze nr 4 w pobliżu Krakowa, w kierunku Rzeszowa ktoś ustawił na poboczu ogromną tablicę, na której widać duży znak drogowy "uwaga wypadki", a poniżej znajduje się olbrzymi napis "1996 - 10 ofiar śmiertelnych - i, jeszcze w nawiasie, 2 km". Jak dowiedziałem się od pewnych ludzi, w ciągu tylko poprzedniego roku zginęło tam, na krótkim odcinku szosy, 10 osób - z czego większość była pod wpływem alkoholu: albo kierujący pojazdami, albo też poruszający się, zygzakiem, po poboczu. Wyobraźmy sobie teraz, co by się stało, gdyby po każdym wypadku stawiano takiego typu napisy przy drogach? Zabrakło by blachy i farby. W wyniku jazdy pod wpływem alkoholu ginie co roku kilkanaście tysięcy osób, czyli jedno dość duże miasteczko.

Grzech nieumiarkowania w jedzeniu - a zwłaszcza w piciu - przynosi ogromne szkody dla całego społeczeństwa, ale przede wszystkim dla samego grzesznika i jego najbliższych. Każdy z nas, jeśli przestanie kierować się rozumem, łatwo może wpaść w sidła nałogu. Zaczyna się niewinnie, od małych ilości, od czasu do czasu. Później szuka się coraz więcej okazji do wypicia, aż w końcu kiedyś zostaje przekroczona granica między pijaństwem a chorobą. Wtedy zaczyna się tragedia - zarówno dla samego alkoholika, jak i jego żony, dzieci i całego otoczenia. Dlatego trzeba nieustannie przestrzegać wszystkich, a zwłaszcza dzieci i młodzież, modlić się i upominać.

Czytałem kiedyś takie porównanie: "Pijak mógłby przestać pić, ale nie chce - alkoholik chciałby przestać pić, ale nie może". To zdanie ukazuje ogromne nieszczęście, jakie pociągają napoje alkoholowe - nawet zwykłe piwo - ponieważ jeśli pijący nie umie zachować umiar, ale dzień za dniem przyzwyczaja się do używki, pewnego dnia przestaje być pijakiem a staje się alkoholikiem, wpada w nieuleczalną chorobę, która jak rak powoli i podstępnie niszczy organizm. Niektórzy jednak nie zdążą zachorować - jeśli wcześniej staną się ofiarą jakiegoś wypadku, albo (niestety, to rzadkość) - przestaną pić. Dlatego więc nikogo w życiu nigdy więcej nie namawiajmy do wypicia, nie zachęcajmy nawet do jednego kieliszka, zwłaszcza jeśli jest to kierowca i za godzinę ma zasiąść za kierownicą. Nikogo nie wolno zmuszać do wzniesienia toastu, naśmiewać się z kogoś, że jest abstynentem, albo że ma słabą głowę. Jest to ciężki grzech, który mści się później przez długie lata.

Jest takie znane opowiadanie o zakonniku, który miał ciężkie pokusy diabelskie, ale się nie poddawał. Któregoś razu ukazał mu się sam diabeł i obiecał mu, że już przestanie mu dokuczać, jeśli wykona jeden zły uczynek: albo spali kościół, albo zabije człowieka, albo przyjmie Komunię św. w stanie grzechu ciężkiego, albo nie odmówi pacierza, albo wypije butelkę wina. Zakonnik, młody i niedoświadczony, posłuchał diabła i wybrał ostatni wariant. Pomyślał sobie, że to nie taki całkiem ciężki grzech i opróżnił duszkiem całą butelkę starego, dobrego wina. Zaraz potem położył się i zasnął. W ten sposób zaspał na poranne modlitwy w klasztorze. Przeor, przełożony klasztoru zaniepokoił się nieobecnością nowicjusza i zaglądnął do jego pokoju. Wtedy młodzian obudził się i przestraszony, jeszcze będąc pod wpływem alkoholu, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, pustą butelką uderzył przełożonego po głowie i go zabił. Następnie wybiegł na zewnątrz i udał się do kościoła, gdzie akurat odprawiała się Msza św. i rozdzielano Komunię św. Nasz zakonnik, tak jak pozostali, uklęknął i przyjął świętokradzko Eucharystię. Zaraz po Mszy zaczęto szukać przełożonego. Zakonnik, żeby nie wydało się, że to jego sprawka, podpalił klasztor. Wtedy znowu ukazał mu się sam diabeł i powiedział: "Miałeś zrobić tylko jeden zły uczynek, a wykonałeś wszystkie. Teraz nadajesz się już tylko do piekła." Takie mogą być skutki wydawało by się jednej niewinnej butelki.

Drodzy w Chrystusie Panu! Zbliża się sierpień, miesiąc trzeźwości. Zróbmy sobie jedno, konkretne postanowienie. Spróbujmy przeżyć całe 4 tygodnie bez żadnego alkoholu. Nie kupujmy ani jednej butelki i nikogo nie częstujmy nawet najsłabszym napojem. W ostatnich dniach wielu ludzi przeżyło trudne chwile w czasie powodzi. Stracili dobytek, nerwy i zdrowie. W ostatnich latach wielu ludzi przeżyło trudne chwile w czasie libacji alkoholowych i w czasie powrotów pijaka do domu. Stracili dobytek, nerwy i zdrowie. Ofiarujmy w ich intencji trud abstynencji sierpniowej. Nie tylko modlitwą, ale i ofiarą duchową wesprzyjmy zarówno ofiary niedawnej powodzi, jak i ofiary powodzi alkoholowej, która od lat zalewa nasz kraj. Wspomnijmy wszystkie matki, żony i dzieci pijaków i alkoholików.

Zacznijmy coś konkretnego robić, żeby postawić tamę temu współczesnemu potopowi, żeby nie dać się porwać jego nurtom i falom, ale nieraz iść pod prąd, prostą drogą przykazań Bożych. Szukajmy pomocy w modlitwie, we Mszy św. i różańcu. Może warto byłoby ofiarować Mszę św. w intencji o nawrócenie i otrzeźwienie kogoś znajomego lub z rodziny? Może właśnie w sierpniu, w miesiącu wakacji i urlopów warto byłoby pojechać na pielgrzymkę do Częstochowy, do Lichenia, albo Krzeszowa? Może wreszcie w tym roku ktoś przestanie pić i zasmucać swoich domowników i zacznie wracać do domu trzeźwy, z kwiatkiem w ręku dla żony i cukierkami dla dzieci - zamiast butelki i przekleństw? Może przyjdzie taki dzień kiedy niepotrzebna już będzie izba wytrzeźwień w Lubinie? Może jeszcze coś się znajdzie, co możemy zrobić? Przecież z pomocą Bożą, z Bożym błogosławieństwem, umocnieni sakramentami świętymi - możemy naprawdę bardzo wiele dokonać. Amen.